Brytyjskie biura ubezpieczeniowe zapewniają, że zrobią wszystko, by wynagrodzić straty powodzianom. Przedstawiciele sektora ubezpieczeń spotkali się na Downing Street z przedstawicielami rządu, który naciska na jak najszybsze załatwienie roszczeń. Tymczasem wielu poszkodowanych narzeka, że nie mogą wyegzekwować należnych ich pieniędzy.
Na spotkanie przybyli dyrektorzy największych firm ubezpieczeniowych, reprezentujących 60 procent brytyjskiego rynku. Wszyscy zapewniali o swojej gotowości do pomocy. Stowarzyszenie Brytyjskich Ubezpieczycieli ocenia, że odszkodowania po zimowych powodziach będą ich kosztować miliard funtów.
Jednak do tej pory wypłacono w formie pomocy doraźnej zaledwie 14 milionów. W wielu miejscowościach nie dokonano jeszcze oceny strat. Po części dlatego, że nie opadły jeszcze wody.
Mieszkanka podlondyńskiej wsi Chertsey mówi BBC, że agenci przyjechali jakiś miesiąc temu. Jednak nie weszli nawet do środka, bo nie mieli ze sobą kaloszy. W odległym o kilka kilometrów Fetcham inna kobieta otrzymała odmowę wypłaty, bo jej dom zalała woda gruntowa, nie rzeka. Podkreślała, że było to dla niej szokiem. W końcu płaciła składki przez wiele lat.
Podczas swoich podróży po zalanych okolicach premier David Cameron wyraźnie zapowiadał, że zrobi wszystko, aby powodzianie jak najszybciej dostali odszkodowania.
Czytaj więcej w Money.pl