Zamiast się chwalić, Tusk powinien im dziękować

PKB wzrósł w drugim kwartale o 4,3 procent w porównaniu do tego samego okresu ubiegłego roku. Super! Nadal jesteśmy zieloną - choć już nie samotną - wyspą na wzburzonych odmętach czerwonego oceanu globalnego kryzysu.

To, że jakieś tam republiki bałtyckie mają jeszcze lepsze wskaźniki wzrostu gospodarczego nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Kto by się tam przejmował jakąś Łotwą albo Estonią. A że i Szwecja? No cóż, w końcu nagrabili u nas w czasie potopu, to teraz pewnikiem to dyskontują. Poza tym pamiętajmy, że mamy spory udział w ich sukcesie. Premier sam niedawno mówił, że _ jedna trzecia każdego mebla produkowanego przez szwedzki koncern IKEA powstaje w naszym kraju _.

Zresztą pal licho szwedzkie wyniki, skoro nasz drogi minister finansów Jacek Rostowski, dołożył jeszcze miodu na nasze serca spragnione dobrych wieści z gospodarki. Jak wyświergotał światu: _ PKB nawet nieco przyspieszył. _

**Czy grozi nam recesja?

**Poznaj opinię Haliny Wasilewskiej-Trenkner, byłej członkini RPP i ekonomistki

Czemuż więc, skoro jest tak dobrze, to bać się powinniśmy, że będzie źle. Ano choćby dlatego, że wychwalający pod niebiosa dobrodziejstwo Unii Europejskiej premier jasno wyłuszczył skąd te nasze sukcesy.

- _ Zawsze podkreślaliśmy, że jednym ze źródeł wzrostu, nie tylko w Polsce, są środki europejskie. Nie ma szansy na realny poważny wzrost bez mądrego odważnego wykorzystywania, a wcześniej projektowania, środków europejskich _ - powiedział Tusk.

Wychodzi więc na to, że tak jak my przyłożyliśmy się do prosperity meblowego potentata, tak Unia dołożyła się sowicie do wzrostu naszego PKB. A stąd już wniosek prosty do smutnej raczej konstatacji - gdy strumień euro płynący z Brukseli zacznie wysychać (co prędzej czy później nastąpi) - nie będzie już tak łatwo o wzrost gospodarczy. Tym jednak, podobnie jak problemem uzupełnienia pustek w państwowej kasie rząd będzie się martwił już po wyborach. Wcześniej nie podnosi się przecież podatków.