*Money.pl: Czy podwyżka składek na ZUS dla najlepiej zarabiających może przynieść - co zapowiedział Zbigniew Chlebowski - nawet 3 mld zł dodatkowych wpływów do budżetu? *
*Witold Modzelewski, wiceminister finansów w latach 1992-1993, autor ustawy o akcyzie i VAT: *Zakładając, że rząd wyraźnie podwyższy próg dochodów, od którego nie są pobierane składki na ubezpieczenia społeczne - nie wierzę bowiem, by całkowicie zrezygnowano z takiego limitu - to można z tego uzyskać kilkaset milionów, ale na pewno nie miliardy złotych.
A może gdyby jednak zniesiono ten limit całkowicie to udałoby się osiągnąć taki poziom dodatkowych wpływów?
Gdyby zdecydowano się na taki krok, to nic by nie uzyskano, a wręcz mogłoby to oznaczać straty dla systemu. Wsytuacji całkowitego uwolnienia, wielu pracowników najlepiej zarabiających poszukałoby innej formy zatrudnienia, która nie wiązałaby się z płaceniem wyższych składek na ZUS.
Drugim argumentem przeciw temu rozwiązaniu, jest to, że im wyższe składki dziś byłyby pobierane, tym wyższe świadczenia należałoby wypłacać w przyszłości, a na to ZUS-u nie stać. Po to właśnie wprowadzono więc limit, od którego zawiesza się pobieranie składek.
Jeżeli te działania mają przynieść tak niewielkie w skali potrzeb budżetu efekty, to może nie warto się nimi zajmować i poszukać dodatkowych wpływów, gdzie indziej?
Zgadza się. To nie jest gra, w którą powinien grać rząd. Wpływy z podwyższenia składek na ubezpieczenia społeczne dla najbogatszych będą bardzo niewielkie w stosunku do spadku dochodów budżetowych.
Skoncentrowanie się na rzeczy, która zogniskuje bardzo silny kontratak lobbystyczny spowoduje, że władza straci czas, który mogłaby poświęcić na znacznie ważniejsze i znacznie skuteczniejsze działania.
Gdzie rząd powinien więc szukać dodatkowych dochodów podatkowych, tak by działania te były najbardziej efektywne, czyli jak najmniej bolesne dla podatników przy równoczesnym zapewnieniu jak największych wpływów do budżetu?
Po pierwsze należałoby posprzątać nasz system fiskalny. W ostatnich latach w podatkach zrobiono bowiem dziesiątki dziur, które teraz powinno się pozatykać. Gdyby się udało przełamać opór tej całej klienteli, która korzysta z ułomnych rozwiązań, to w tym i przyszłym roku z tego tytułu można uzyskać spokojnie nawet kilkanaście miliardów złotych.
Ale to może być za mało. Szacuje się, że w przyszłorocznym budżecie może zabraknąć kilkudziesięciu miliardów złotych.
Dlatego też nie unikniemy podwyżki podstawowej stawki VAT do 23 procent.
Nie będzie innego wyjścia?
To jedyne racjonalne wyjście w obecnej sytuacji. Oczywiście możemy tego nie zrobić, ale to będzie oznaczało, że problemy budżetu będą narastać w jeszcze szybszym tempie niż teraz. Co więcej pracę nad podwyżką VAT-u powinno się rozpocząć jak najszybciej tak, by zaczęła ona obowiązywać już od początku nowego roku.
A może lepszym rozwiązaniem byłoby podwyższenie preferencyjnych stawek VAT?
Podwyższanie stawek obniżonych nie daje żadnych realnych efektów. Ponad 70 proc. wpływów pochodzi z podstawowej stawki VAT.
Czy to wystarczy, czy rząd będzie musiał podwyższać także inne podatki?
Najprawdopodobniej niezbędne będzie także przywrócenie 40 proc. stawki w PIT. Ten jeden procent podatników, którzy płacili 40 proc. od swoich dochodów, dawał bowiem aż 20 proc. całkowitych wpływów z PIT.
Gdyby udało się wprowadzić się w życie te wszystkie działania: uszczelnienie systemu, podwyżka VAT i przywrócenie 40 proc. PIT, ile z tego tytułu można by uzyskać dodatkowych wpływów?
Jeżeli podwyższona stawka VAT obowiązywałaby przez cały rok to - według moich obliczeń - dałoby to około 9 mld zł dodatkowych wpływów. Kilkanaście miliardów można uzyskać z uszczelnienia systemu. Na kilka miliardów możemy liczyć z przywrócenia 40 proc. stawki PIT oraz podwyższenia akcyzy na paliwo. Razem da to na pewno ponad 30 miliardów złotych.