"Gazeta Wyborcza" opisuje zjawisko zachodzące na polskim rynku pracy. Nowa fala mieszkańców wsi przyjeżdża do miast, by tam pracować.
Niektóre agencje pośrednictwa pracy rekrutację prowadzą w miejscowościach oddalonych nawet o 60 kilometrów od zakładu. Okazuje się, że chętnych na codzienne podróże do pracy nie brakuje.
"Gazeta" zastanawia się dlaczego pracowników trzeba szukać daleko poza granicami miast. Odpowiedź jest prosta - mieszkańcy miast stali się bardzo wybredni. Zarówno pracownicy produkcyjni, jak i biurowi, chcą znaleźć pracę w swojej dzielnicy - pisze "Gazeta Wyborcza".
Tych, którzy zdecydują się na dojeżdżanie, nie zraża perspektywa spędzania nieraz ponad dwóch godzin w autobusie. Poza tym pracodawcy często oferują im bardzo korzystne warunki, na przykład bezpłatny transport czy podwyżka pensji.