Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Koniec czasu tanich kredytów - raport Money.pl

0
Podziel się:

Jesteśmy winni bankom prawie 250 miliardów złotych. Czas tanich kredytów się skończył - ostrzega Dariusz Filar z RPP.

Koniec czasu tanich kredytów - raport Money.pl
(PAP/Radek Pietruszka)

Jesteśmy winni bankom już prawie 250 miliardów złotych. Nasze kredyty są więcej warte niż wpłacone do banków depozyty. Z raportu Money.pl wynika, że poza kredytami hipotecznymi, szybko rośnie nasze zadłużenie na kartach kredytowych a także coraz chętniej bierzemy kredyty konsumpcyjne.

Dariusz Filar (na zdjęciu), członek Rady Polityki Pieniężnej, ostrzega, że czas tanich kredytów przeminął. Przez boom na kredyty konsumpcyjne RPP może chętniej podnosić stopy - alarmuje Filar. Dlaczego tak dużo pożyczamy?

"Rosną płace, a więc stać nas, aby się zadłużać" - wyjaśnia w rozmowie z Money.pl powody kredytowego boomu Krzysztof Olszewski z Open Finance. "Wiele produktów bankowych spopularyzowało się. Kartę kredytową można dostać nawet w hipermarkecie razem z rabatem na zakupy" - dodaje.

Zapotrzebowanie na kredyty jest tak duże, że po raz pierwszy banki pozyskały od klientów mniej pieniędzy niż im pożyczyły. Mniejsza wartość depozytów niż udzielonych kredytów oznacza, że bankom skończył się tani pieniądz - tani, bo pozyskany od klientów. Teraz żeby udzielać kredytów, banki nie będą pozyskiwać pieniędzy ze swoich skarbców, ale z rynku.

"To sprawia, że z punktu widzenia banków przede wszystkim pieniądz na rynku międzybankowym staje się droższy i banki już na to reagują. To nie jest już ta łatwa podaż depozytów pochodzących od obywateli" - mówi Dariusz Filar, członek RPP cytowany przez agencję ISB.

Źródło: NBP

Poza tym prawdopodobnie Rada Polityki Pieniężnej podniesie w tym roku po raz kolejny stopy procentowe, co też przyczyni się do tego, że będziemy płacić wyższe raty.

Mechanizm jest taki, że właśnie zwiększone zapotrzebowanie na kredyty może skłonić Radę do podwyżek stóp.

"Mamy kolejny miesiąc, w którym dynamika kredytów dla gospodarstw domowych jest bardzo blisko 40 procent" - powiedział Filar w wywiadzie dla TVN CNBC Biznes, który cytuje ISB.

Przypomniał, że w 2006 roku kredyty dla gospodarstw domowych rosły w tempie 20-30 procent, a od początku 2007 - blisko 40 procent.

"Co więcej, struktura tego kredytu się zmienia. Na początku roku to był przede wszystkim kredyt na cele mieszkaniowe, w ostatnich miesiącach on się przesuwa w stronę klasycznego kredytu konsumpcyjnego, a to jest znowu kredyt, który wywiera presję cenową" - powiedział Filar.

Źródło: NBP

Co ciekawe, wartość naszych zakupów na raty wcale tak szybko nie wzrasta, jak wartość kredytów konsumpcyjnych. Kupujemy na raty mniej chętnie, niż sześć lat temu.

Źródło: NBP

Również nie rośnie zainteresowanie zadłużaniem się na rachunku. Debet na koncie nie zyskuje zwolenników - można powiedzieć, że zainteresowanie nim ustabilizowało się w ostatnich latach.

Źródło: NBP

Pewnym wyjaśnieniem tego, że nie rośnie zadłużenie na rachunkach oraz to wynikające z kupowania na raty, jest bardzo dynamiczny wzrost zadłużenia na kartach kredytowych.

Źródło: NBP

Zadłużenie związane z kartami kredytowymi zbliża się do 8 mld złotych. To najprostszy sposób na robienie zakupów, na które de facto nas nie stać. Nie trzeba wypełniać formularzy, składać zaświadczenia o zarobkach i tym podobnych formalności dopełniać, jak w przypadku zakupów na raty.

Za te dogodności słono sie płaci, bo oprocentowanie zadłużenia na karcie często wynosi 19 i więcej procent. To co najmniej cztery, a nawet więcej procent niż oprocentowanie kredytu na zakup towaru.

Oczywiście największy boom jest na kredyty hipoteczne. Ceny nieruchomości pną się w górę, a zatem i wartość kredytów szybko rośnie.

Źródło: NBP

Jak bardzo zmieniło się zadłużenie Polaków najlepiej widać w perspektywie dekady.

Źródło: NBP

10 lat temu rynek kart kredytowych praktycznie nie istniał. Znacznie mniej osób miało konto w banku, więc i zadłużenie na rachunkach było nieznaczne. Jedynie zakupy na raty cieszyły się sporym powodzeniem.

Choć jesteśmy bardzo zadłużeni - szczególnie w porównaniu do stanu sprzed kilku lat - to jednak daleko nam do społeczeństw z krajów zachodnioeuropejskich. Tam życie na kredyt ma zupełnie inny wymiar.

Źródła: Ecri, Banki narodowe, CLFA, Cetelem
(dane z 2006 roku)

Dystans ten jednak cały czas maleje. Zdaniem analityków Gold Finance w przyszłym roku wielkość zadłużenia naszego społeczeństwa nawet się podwoi. Głównie za sprawą kredytów hipotecznych.

Mimo to - jak mówi Money.pl Tom Sendagi z Gold Finance - sytuacja systemu finansowego jest stabilna. Nie zagraża jej kredytowy boom ani fakt, że wartość kredytów przekroczyła wartość depozytów.

O ile daleko nam do brytyjskiej lub niemieckiej rodziny, to wśród wybranych krajów naszego regionu mieścimy się w średniej.

Źródła: Ecri, Banki narodowe, CLFA, Cetelem
(dane z 2006 roku)

Fakt, że w bankach wartość depozytów jest niższa niż zaciągniętych kredytów nie oznacza, że Polacy przestali oszczędzać. "Klienci przekonują się, że fundusze inwestycyjne czy lokaty strukturyzowane mogą przynieść większe zyski niż najlepsza lokata bankowa" - mówi Krzysztof Olszewski z Open Finance.

Zdaniem ekspertów część zadłużonych Polaków może stać się niewypłacalna w sytuacji, gdyby nastąpiła gospodarcza dekoniunktura. Na razie - w okresie wzrostów wynagrodzeń i przy malejących bezrobociu - bankowa hossa będzie trwała.

Nie zagrożą jej nawet drożejące kredyty. Bo choć będą rosły raty, ale też nasze pensje, więc wciąż będziemy wydawać pieniądze. Oczywiście nie swoje.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ:

kredyty
giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)