Kontrowersyjny inwestor giełdowy Mariusz Patrowicz uruchomił Novą Giełdę, która ma być konkurencją dla Giełdy Papierów Wartościowych. Problem w tym, że Patrowicz znany jest z "inżynierii finansowej" w najgorszym tego słowa znaczeniu. Dodatkowo jego giełda nie ma zezwolenia na obrót akcjami. Jak więc działa? Stosuje sztuczkę i obraca opcjami konwertowanymi na akcje wystawianymi przez spółkę prawa cypryjskiego. Czy legalnie? Jak dowiedział się WP money, w tej chwili bada to już KNF.
Nova Giełda ma stać się konkurencją dla Giełdy Papierów Wartościowych - zapowiada dumnie jej twórca, właściciel i prezes Mariusz Patrowicz. Drugim współwłaścicielem jest Damian Patrowicz. Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa – to jego syn.
Ich firma ruszyła już miesiąc temu, ale było o niej cicho, mimo że ambicje ma bardzo poważne. Na razie notowane są na niej jedynie dwie spółki: DAMF Energy i DAMF Gaz. Jak wynika z wpisu do KRS, obie związane są.... z Patrowiczem, bowiem prezesem obu spółek jest Małgorzata Patrowicz - żona znanego inwestora.
Przedstawiciele Nova Giełda w rozmowie z WP money nie chcieli udzielić żadnych informacji. Na razie. - Na więcej być może można będzie liczyć w przyszłym tygodniu - poinformował nas jedynie zespół Nova Giełda. Kto konkretnie, nie wiadomo, bo młody męski głos w słuchawce na prośbę o przedstawienie się powiedział, że jest właśnie "zespołem Nova Giełda".
Właściciele nowej giełdy na łamach portalu sterfainwestorów.pl zdradzili jedynie, że wkrótce zostanie przeprowadzona szeroka kampania informacyjna oraz że prowadzą rozmowy z dużymi podmiotami, które zainteresowane są debiutem na Novej Giełdzie. Jakimi? Nie wiadomo.
Przewagą biznesu Patrowicza nad GPW mają być niskie koszty i liberalne podejście do rynku.
Jest tylko jeden problem – Nova Giełda nie ma zgody na notowanie akcji spółek. Zgodę na prowadzenie giełdy, na której obraca się akcjami, wydaje Ministerstwo Finansów po zasięgnięciu opinii KNF. Dlatego zamiast akcji będzie notować opcje konwertowane na udziały, a te z kolei wystawiać ma spółka prawa cypryjskiego. Skomplikowane? Nie dla rodziny Patrowicz.
Ci słyną z inżynierii finansowej. Czy legalnej? Twórcy giełdy twierdzą, że tak, ale sprawie przygląda się już Komisja Nadzoru Finansowego.
- Mieliśmy sygnały w sprawie tej firmy – mówi WP money Jacek Barszczewski, rzecznik prasowy KNF. – Pojawiły się wątpliwości, co do legalności działania tej spółki i właśnie jesteśmy w trakcie ustaleń. Jeśli te wątpliwości się sprawdzą, skierujemy zawiadomienie do prokuratury – mówi Barszczewski.
"Giełda to sex-shop"
Mariusz Patrowicz jest doskonale znany inwestorom giełdowym. Niestety to raczej zła sława. Stoi m.in. za takimi spółkami jak FON, Atlantis, Elkop, IFCapital, Resbud. Kojarzony jest z tzw. spółkami groszowymi, a na wielu branżowych forach drobni inwestorzy nazywają go „królem spekulacji”. W bardziej oficjalnej korespondencji Patrowicz nazywany jest łagodniej, jako człowiek kontrowersyjny.
– Giełda to nie kasyno. To sex-shop – powiedział jeszcze w 2012 roku w rozmowie z forsal.pl Patrowicz. Dlaczego? – Gdyby zabawki z tego sklepu wystawić na ulice, mogłyby budzić zgorszenie, i pewnie słusznie. Ale gdy są w środku, to dla pewnej grupy ludzi są bardzo interesujące – wyjaśnił. Jego zdaniem na giełdzie nie ma przypadkowych ludzi. Ci, którzy wchodzą na ten rynek zdają sobie sprawę z tego, że można na nim zarobić, ale również stracić.
Tak było wielokrotnie w przypadku spółek, za którymi stoi znany inwestor. Walory groszowych często spółek wiele razy drożały o kilkadziesiąt procent w ciągu zaledwie jednej sesji, o kilkaset w ciągu kilku dni, by potem równie gwałtownie tracić na wartości.
Wielokrotnie spółki, za którymi stał ogłaszały ambitne plany wejścia na rynek deweloperski czy budownictwa drogowego, kiedy w Polsce trwał boom nieruchomościowy – tak było w 2007 roku ze spółką FON albo w energię odnawialną, kiedy stawało się to modne, jak w przypadku Atlantisu w 2008 roku. Z planów niewiele wychodziło, ale w czasie hossy akcje tych groszowych spółek rosły o kilkadziesiąt procent w trakcie jednej tylko sesji.
Spółki Patrowicza pod te szumne plany przeprowadzały nowe emisje akcji, żeby pozyskać pieniądze z rynku. Często też dochodziło do splitu (podziału) akcji. Taką operację przeprowadza się po to, żeby ułatwić handel walorami, których cena nominalna jest wysoka – łatwiej bowiem handlować akcjami, których cena jednostkowa wynosi 10 zł niż tymi po 1 tys. zł. Często przy takiej okazji w czasie hossy kursy akcji rosły. Tylko że w przypadku spółek Patrowicza nie miało to uzasadnienia.
Przykładu nie trzeba szukać daleko. 6 kwietnia 2017 roku spółka FON ogłosiła, że planuje dokonanie splitu, obniżając wartość nominalną akcji z 1,60 zł na 0,80 zł. Powód dla takiej operacji trudno znaleźć, szczególnie że dziś, mimo że do splitu nie doszło, cena za akcję FON znów jest groszowa. Walory tracą w środę w południe już 20 proc., a za jedną akcję trzeba zapłacić już tylko 0,91 zł.
Wcześniej, w lutym i marcu tego roku akcje FON z kolei nienaturalnie drożały, a kurs skoczył z ok. 0,7 zł pod koniec lutego do 1,95 zł na przełomie marca i kwietnia.
Wiecznie podejrzany
KNF niejednokrotnie podejrzewała Patrowicza o przestępstwa giełdowe i manipulowanie kursami akcji.
Jedną z najgłośniejszych spraw była manipulacja kursem Chemoservisu-Dwory. Mariusz Patrowicz, który był jej udziałowcem, w trakcie wakacji zarobił na zmianach kursu tej spółki 4,1 mln zł. Prokuratura podejrzewała, że wraz z trójką innych inwestorów handlowali akcjami między sobą i składali zlecenia bez zamiaru dokonania transakcji. W 2013 roku sąd uniewinnił inwestora.
W 2012 roku KNF zawiesiła na miesiąc notowania akcji Atlantisu z powodu uzasadnionego podejrzenia manipulacji kursem z naruszeniem interesu pozostałych inwestorów. W tym samym roku KNF przyglądał się podejrzanemu skokowi wyceny akcji Elkop Energy notowanej na NewConnect. Walory w ciągu dwóch miesięcy wzrosły o 2000 proc.
Z kolei w 2014 roku KNF złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które miało polegać na manipulowaniu kursem akcji Investment Friends. W ciągu zaledwie kilku wakacyjnych tygodni kurs akcji tej spółki skoczył z 1,3 zł do 3,4 zł, żeby potem znowu spaść do 1,3. W czasie, gdy rósł, średnie dzienne obroty na tych walorach wzrosły ponad 32-krotnie, z czego 60 proc. z nich wygenerowały tylko dwie osoby.
Działacz społeczny
Ale Patrowicz to nie tylko inwestor. Chciał być również uważany za dobroczyńcę, który działa na rzecz rozwoju rynku kapitałowego. W 2012 roku został w Business Centre Club przewodniczącym komisji ds. papierów wartościowych, której zadaniem miało być poprawienie funkcjonowania rynku. To sam Patrowicz sobie taką komisję wymyślił i zaproponował jej stworzenie Markowi Goliszewskiemu, prezesowi BCC.
W pierwszej kolejności kontrowersyjny inwestor chciał walczyć o zniesienie podatku od zysków kapitałowych, tzw. podatku Belki. Nie udało się.
W 2014 roku Patrowicz starał się wejść do rady nadzorczej GPW. Też nic z tego nie wyszło. Teraz ma własną giełdę.