- Sytuacja w Polsce zmieniła się szybciej, niż byliśmy w stanie przewidzieć, a osłabienie kluczowych instytucji państwa wpłynęło negatywnie na wiarygodność Polski - powiedział w rozmowie z "Pulsem Biznesu" Felix Winnekens, analityk Standard & Poor's, odpowiedzialny za rating Polski.
W piątek agencja S&P obniżyła rating Polski do poziomu "BBB plus" z "A minus", podając jako powód zmiany polityczne, a nie sytuację gospodarczą (która agencja ocenia nadal jako dobrą).
Skąd więc zmiana? W "PB" Winnekens tłumaczył, że działania nowego rządu "wykroczyły poza wstępne założenia (...) zarówno pod względem tempa, jak i kierunku zmian", jakie przyjęło S&P. Zdaniem agencji, działania PiS podważyły "niezależność, efektywność oraz wiarygodność kluczowych instytucji państwowych". A dla agencji tzw. ocena instytucjonalna jest jednym z elementów przy ocenie ryzyka kredytowego.
Winnekens nie wymienia jednak tych instytucji - można się domyślać, że chodzi m.in. o Trybunał Konstytucyjny.
Analityk tłumaczył też, że rządy są powiadamiane przed każdą oficjalną publikacją o ocenie ratingowej. I jeśli rząd przedstawi nowe informacje, komitet ratingowy może zmienić ocenę.
O tych kwestiach mówił też w poniedziałek rano minister finansów Paweł Szałamacha. Przyznał, że rząd otrzymał notę od S&P i na nią odpowiedział. - Odpowiedzieliśmy argumentami, one wszystkie zostały odrzucone, nie wzięto ich pod uwagę – powiedział minister.
Nie zgodził się też z oceną polityczną S&P. - Instytucje państwa polskiego zostały wzmocnione - dodał.
Po decyzji S&P swoją ocenę wydała agencja Fitch. Utrzymała ona rating Polski na dotychczasowym poziomie A- oraz A (odpowiednio dla zobowiązań w walutach obcych i w walucie krajowej) z perspektywą stabilną, natomiast agencja Moody's, mimo wskazania 15 stycznia, jako możliwej daty ogłoszenia oceny ratingowej Polski, nie przedstawiła swojego komunikatu.