Przeciwnicy nowych przepisów dotyczących rynku farmaceutycznego forsowanych przez PiS przekonują, że najbardziej stracą na nich pacjenci, bo więcej zapłacą za leki. Ustawa uderzyć ma też w przedsiębiorców. Jak się jednak okazuje, kontrowersyjna propozycja "apteka dla aptekarzy" wcale nie jest polskim wynalazkiem. Bardzo podobne rozwiązania stosują też Niemcy, Francja, Austria, Hiszpania i Włochy. Czy sytuacja w tych krajach potwierdza obawy przeciwników nowej ustawy?
Nowelizacja Prawa farmaceutycznego trafiła już do Senatu. Wydaje się oczywiste, że ze względu na parlamentarną arytmetykę zostanie przegłosowana. Może się stać to jeszcze w tym tygodniu. Najbliższe posiedzenia w Senacie odbędą się 20 i 21 kwietnia.
Czego dotyczy spór? Zgodnie z nowelizacją prawo do prowadzenia apteki otrzymają tylko farmaceuci - ten zapis potocznie nazywany jest zasadą "apteki dla aptekarzy". Wprojekcie jest jeszcze kilka innych przepisów, które budzą poważny opór w branży.
Dużo kontrowersji budzi propozycja, żeby jeden właściciel mógł mieć najwyżej cztery apteki. W ustawie zapisano też, że na 3000 mieszkańców będzie mogła przypadać tylko jedna apteka. Nowej placówki nie będzie można otworzyć w promieniu kilometra od już istniejącej. Resort zdrowia ocenia, że nowelizacja chroni pacjentów przed wzrostem cen leków.
Jej przeciwnicy mówią coś zupełnie odwrotnego i zarzucają PiS łamanie podstawowych praw przedsiębiorców.Zmianę - o czym już pisalismy w WP money - oprotestowały Komisja ds. Rynku Aptecznego, Business Centre Club, Konfederacja Lewiatan, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET.
Pelion, dystrybutor leków, publicznie ogłosił, że skupuje swoje akcje i wychodzi z giełdy, właśnie ze względu na zapisy ustawy.
Europa aptekami podzielona
Popierająca zmiany Naczelna Izba Aptekarska zwraca uwagę, że podobne zapisy istnieją w prawodawstwach wielu państw UE. Jak to wygląda w zjednoczonej Europie?
Rzecz gruntownie przebadał UOKiK. Okazało się, że w UE występują dwie odmienne koncepcje: w pierwszej ingerencja państwa jest istotna i mocno ogranicza się dostęp do rynku kolejnym graczom. Rozwiązanie "apteka dla aptekarza" nie jest naszym polskim pomysłem.
Restrykcyjny zapis mówiący, że działalność gospodarczą polegającą na prowadzeniu apteki wykonywać może jedynie osoba o odpowiednim wykształceniu farmaceutycznym występuje również w Niemczech, Francji, Włoszech, Danii i na Węgrzech.
W tych krajach, jak i w Austrii i Danii wprowadzono do systemu prawnego ograniczenia geograficzne i demograficzne przy wydawaniu zezwoleń na otwieranie nowych aptek. Podobnie jak w polskiej ustawie jest to 3-4 tys. klientów na jedną placówkę.
Według analizy UOKiK w drugim modelu ingerencja państwa jest ograniczona. Najbardziej liberalne pod tym względem są Szwecja, Wielka Brytania i Rumunia.
Na więcej swobody pozwalają też Czechy, Holandia, Irlandia, Szwajcaria i Norwegia. Co więcej z raportu UOKiK-u wynika, że w niektórych państwach, które wprowadziły ograniczenia, stopniowo odstępuje się od silnego ingerowania w mechanizmy rynkowe w obrocie lekami.
Postępująca liberalizacja?
Estoński Sąd Najwyższy uznał geograficzne i demograficzne limity dotyczące zakładania aptek za niekonstytucyjne. W ocenie sądu nakładało to zbyt wielkie ograniczenia na przedsiębiorców, którzy nie mogli rozwijać swojej działalności.
Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET zwraca uwagę w swoim raporcie, że szczególny dla opisu tego kierunku jest przypadek Irlandii. W tym kraju do 1996 r. prawo dotyczące rynku aptecznego było liberalne, dopiero "na wskutek nacisków lobby aptekarskiego wprowadzono system, który ograniczał powstawanie nowych aptek".
W 2001 r. oceną tych regulacji zajęły się OECD i irlandzki odpowiednik naszego UOKiK. Analiza wykazała wiele negatywnych skutków przepisów wprowadzonych w 1996. Z raportu wynikało, że najwięcej skorzystali na ograniczeniach już działający na rynku aptekarze, a stracili konsumenci. Rekomendacja ponownego otwarcia rynku spowodowała, że system liberalny przywrócono w Irlandii w 2002 r.
W przesłanym nam raporcie PharmaNET przekonuje, że zdecydowana większość krajów UE idzie właśnie w tym kierunku. Potwierdza to też poniższa ramka.
źródło: Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET
Z kolei według Naczelnej Izby Aptekarskiej, która popiera uchwaloną ustawę, jej "przyjęcie przybliża nas do standardów europejskich. Podobne rozwiązania wprowadziły m.in. Niemcy, Francja, Austria, Hiszpania, Włochy, Dania i Belgia. Obecnie blisko 70 proc. europejskich aptek objętych jest zbliżonymi regulacjami".
To nie jest polski wynalazek
Najbardziej zbliżone rozwiązania stosuje się w Austrii, Węgrzech, Słowenii, Hiszpanii, Francji, Niemczech, Grecji, Włoszech i na Cyprze (tam aptekarz może posiadać tylko jedną placówkę). We wszystkich tych państwach stosuje się zasadę "apteka dla aptekarza" i ograniczenia związane z geograficznym ich zagęszczeniem i demografią.
Oczywiście w zależności od kraju pojawiają się pewne drobne różnice. We Francji jedna apteka przypadać może na 2,5 tys. ludzi. Każda kolejna wymaga już dodatkowych 3,5 tys. ludzi na danym obszarze. W Grecji na jedną placówkę może przypadać 1,5 tys. mieszkańców, dodatkowo muszą być one od siebie oddalone o co najmniej 100-250 metrów w zależności od gęstości zaludnienia. W Austrii jedna apteka może przypadać na co najmniej 5,5 tys. mieszkańców i być oddalona od każdej kolejnej co najmniej o 500 metrów.
Oczywiście zdarzają się też rozwiązania tylko połowicznie przypominające nasze. W Belgii każdy może otworzyć aptekę, ale jedna powinna przypadać na 3 tys. mieszkańców, a dwie na 5 tys. Na terenach mało zaludnionych i turystycznych regulacje są bardziej elastyczne.
W Bułgarii każdy może otworzyć aptekę, ale nie może mieć ich więcej niż cztery. Z kolei na Litwie tylko farmaceuta może sprzedawać leki, ale nie przewidziano żadnych restrykcji związanych z liczbą placówek skupionych w rękach jednej osoby czy firmy. Nie stosuje się też tam żadnych ograniczeń geograficzno-demograficznych.
W Polsce działa niespełna 16,5 tys. aptek, 2/3 z nich to apteki indywidualne, 1/3 - sieciowe. 96 proc. placówek aptecznych w Polsce należy do rodzimych przedsiębiorców. Zaledwie pięć przedsiębiorstw ma udział kapitału zagranicznego, należy do nich 4 proc. aptek działających w Polsce.