Ewa Kopacz ogłosiła, że terminal LNG w Świnoujściu jest gotowy. Tyle że wcale nie jest gotowy. Nie wiadomo, czy instalacja jest sprawna, nie ma pozwolenia na użytkowanie. Cała impreza z ogłaszaniem sukcesu przypomina otwieranie warszawskiego metra tuż przed wyborami samorządowymi.
Do wyborów zostały niecałe dwa tygodnie. Rząd szybko potrzebuje sukcesu, szczególnie, że ostatnio na polu energetycznym w tym krucho. W lecie polska energetyka ledwo sprostała fali upałów, górnictwo chwieje się na krawędzi bankructwa, poszukiwanie gazu z łupków zakończyło się klapą, giełdowe wyceny kontrolowanych przez państwo energetycznych czempionów dołują. - Parcie na sukces jest duże. Gazoport musi być sukcesem, nie ma innego wyjścia - przyznaje anonimowo w rozmowie z money.pl jeden z urzędników kancelarii premiera. W tle są jeszcze zapowiedzi kandydatki PiS na premiera Beaty Szydło, która ogłosiła niedawno, że „my zaczęliśmy realizację tej inwestycji i my ją zakończymy”.
Gazoport kandydatem do sukcesu jest dobrym. Terminal na skroplony gaz rzeczywiście może zwiększyć naszą niezależność do gazu z Rosji i dać PGNiG mocny argument przy targowaniu się z Gazpromem. Otwarcie terminalu będzie więc nie tylko wydarzeniem gospodarczym, ale przede wszystkim politycznym.
Minister skarbu Andrzej Czerwiński ogłosił w niedzielę, że budowa jest zakończona. Z czysto technicznego punktu widzenia to prawda. Od miesięcy ministerstwo skarbu wyliczało zaawansowanie prac z dokładnością do jednego miejsca po przecinku - w marcu było to 97,3 proc., przed wakacjami 98,8 proc., ostatnio 99,1 proc. Teraz mamy 100 proc., ale to nie znaczy, że terminal zaraz zacznie działać.
Minister zapewnił, że wszystkie dokumenty odbiorcze, które umożliwiają napełnianie instalacji gazem są w komplecie. Nie wspomniał jednak, że gazoport nie ma pozwolenia na użytkowanie, więc ogłaszanie, że inwestycja jest ukończona, jest cokolwiek przedwczesne.
Pozostaje jeszcze sprawa technicznego rozruchu instalacji. Według optymistycznego scenariusza, w którym wszystko zadziała jak należy i nie wyjdą żadne niedoróbki, zajmie to kilka miesięcy. To skomplikowana procedura - ze zbiorników i rurociągów, którymi w przyszłości popłynie gaz, trzeba usunąć powietrze, a następnie instalację dokładnie osuszyć. Dopiero wówczas można ją napełniać. I to jest właśnie ten gaz techniczny, który ma wkrótce przypłynąć z Kataru.
Cała sprawa przypomina to, co się działo na autostradzie A2 do Warszawy, która miała być otwarta na Euro 2012. Droga do dziś nie spełnia wszystkich parametrów autostrady, ale przed mistrzostwami przepchnięto ustawę, która umożliwiła puszczenie ruchu. Metro w Warszawie otwierano przed wyborami samorządowymi, mimo że nie wszystkie prace były ukończone. Natomiast drogę z Goślic do Ciółkowa pod Płockiem lokalni samorządowcy otwierali dwukrotnie. Z jednej strony drogi wstęgę przecinali oficjele PSL, a z drugiej PO.
W metrze warszawskim tuż przed wyborami hucznie zorganizowano dzień otwarty - warszawiacy mogli pooglądać nieczynne jeszcze stacje. Podobnie jest z terminalem LNG. Pierwszych dostaw komercyjnych gazu możemy się spodziewać nie wcześniej niż w pierwszym kwartale 2016 roku. I wtedy będzie można uroczyście otworzyć gazoport jeszcze raz.