Nie przypominam sobie, bym podejmował jakiekolwiek indywidualne decyzje w sprawie Amber Gold, zajmowałem się problemami systemowymi - mówił były wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak we wtorek przed komisją śledczą ds. Amber Gold.
Aktualizacja 15:55
W ramach swojej wstępnej wypowiedzi Pawlak mówił m.in. o systemie zarządzania jakością, który został wprowadzony w kierowanym przez niego resorcie, oraz o tym, że w ramach tego systemu każdy z departamentów dokonywał oceny stosowanego prawa i przedstawiał ewentualne wnioski.
W tym trybie dyrektor Departamentu Administrowania Obrotem Jarosław Mąka (zeznający przed komisją przed Pawlakiem)
przedstawił w połowie 2010 roku informację, że ustawa o domach składowych funkcjonuje przez 10 lat i dopiero na początku 2010 roku pojawił się pierwszy podmiot, który został zarejestrowany jako dom składowy. W dodatku, jak miał mówić dyrektor departamentu, podmiot ten został wykreślony z rejestru, bo prowadzący go przedsiębiorca złożył fałszywe oświadczenie.
Okazało się, zaznaczył świadek, że prezes tej firmy był wielokrotnie karany, choć spółka dokonała zmiany prezesa i w momencie wykreślania z rejestru domów składowych, prezesem była już jego żona. Chodziło właśnie o Amber Gold, choć, jak zaznaczył Pawlak, ta nazwa w tamtym czasie w tym kontekście nie padła.
Jednym z wniosków z tej całej narady był postulat wyeliminowania ustawy o domach składowych z systemu prawnego, co nastąpiło w 2011 roku - mówił Pawlak. Tym niemniej, dodał, nie wymieniano w kontekście uchylania tej ustawy nazwy Amber Gold.
Podczas wygłaszania przez Pawlaka wstępnego oświadczenia, szefowa komisji Małgorzata Wassermann kilka razy mu przerywała, zwracając uwagę, że nie powinien czytać z kartki oraz mówić o innych kwestiach niż działalność Amber Gold.
- Mam nadzieję, że komisja chce wiedzieć, jak powinny funkcjonować urzędy - komentował Pawlak, dodając, że oprócz działań osób, ważne jest zorganizowanie instytucji publicznych. - Nawet najbardziej doskonali ludzie mogą popełniać błędy - podkreślił. Tym niemniej skrócił swoje wystąpienie. Zapewnił, że "w sprawie tego konkretnego podmiotu", jakim była spółka Amber Gold, nie podejmował żadnej decyzji indywidualnej, ale zajmował się problemami systemowymi.
Pawlak do Suskiego: dokonał pan nadużycia
- Sprawa Amber Gold nie umknęła resortowi gospodarki, bo doprowadziliśmy do wykreślenia jej z rejestru domów składowych - mówił Waldemar Pawlak. Podczas przesłuchania poseł PiS Marek Suski (PiS) pytał świadka m.in. o to, kiedy były dyrektor Departamentu Administrowania Obrotem w MG Jarosław Mąka poinformował go o aferze Amber Gold.
- Nie przypominam sobie, aby pan dyrektor Mąka informował mnie szczegółowo o sprawie Amber Gold wcześniej jak w 2012 r., ponieważ wtedy ta sprawa była na tyle głośna, że wszyscy się tą firmą szczegółowo zajmowali - odparł mu Pawlak.
- Rozumiem, że byliście zajęci czymś innym tak bardzo, że ta sprawa wam umknęła - ironizował Suski. - Panie pośle, nie umknęła. Ta spółka została wykreślona z rejestru domów składowych i uprzejmie proszę, aby pan nie dokonywał subiektywnych opinii" - ripostował świadek.
Pawlak tłumaczył też, że w połowie 2010 r., podczas posiedzeń kierownictwa MG, nie była wymieniana żadna konkretna nazwa spółki, a tylko informacje o tym, że jakiś przedsiębiorca starał się o uruchomienie domu składowego składującego złoto, srebro i platynę. Wobec złożenia fałszywego oświadczenia, został jednak wykreślony, a o sprawie została poinformowana prokuratura, krajowy rejestr sądowy oraz KNF - mówił.
Suski wskazywał, że Mąka, zeznając przed komisją, wskazał, iż informował Pawlaka o sprawie Amber Gold już na przełomie stycznia i lutego 2010 r. w związku z tym, iż miał się on spotkać z przedstawicielem ABW.
- Tej szczegółowej sytuacji sobie nie przypominam, ale była taka praktyka, że jeśli dyrektorzy spotykali się z przedstawicielami służb, to informowali o tym dość ogólnie. Wtedy ja mówiłem, żeby robili swoją pracę według kompetencji; jeśli dyrektor Mąka uważał, że trzeba o takiej sprawie poinformować ABW, to na pewno to uczynił - stwierdził Pawlak.
- Jeśli chodzi o informowanie mnie dokładnie o tym, że to jest taka firma, tak się nazywa, tam jest taki przedsiębiorca, to w tamtym czasie nie sądzę, aby to było konieczne czy uzasadnione - dodał.
Polityk PiS podpierał się jednak notatką, którą wcześniej przedstawił komisji Mąka. - Dysponujemy notatką na posiedzenie kierownictwa MG, mówiącą o sprawie m.in. Amber Gold, z 22 lipca 2010 r. - mówił Suski.
Pawlak, po przeanalizowaniu dokumentu, podkreślił, że nie ma w niej mowy o konkretnej nazwie firmy. - Pragnę panu zwrócić uwagę, że dokonał pan nadużycia, ponieważ w tej notatce nie wymienione jest ani raz słowo Amber Gold. Dokonał pan nadużycia, robiąc wrażenie, jakby tu było w tej notatce wyraźnie to napisane - stwierdził świadek.
Wassermann chce konfrontacji
Po zakończeniu wtorkowego posiedzenia komisji śledczej, złożę wniosek o konfrontację między byłymszefem resortu gospodarki Waldemarem Pawlakiem, a byłym dyrektorem z tego resortu Jarosławem Mąką - poinformowała szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS).
Przedmiotem konfrontacji miałaby być kwestia informowania w 2010 r. Pawlaka przez Mąkę o wątpliwościach odnoszących się do spółki Amber Gold, która wówczas zarejestrowana została w MG jako dom składowy, a także informowania o spotkaniu Mąki z funkcjonariuszem ABW w tej sprawie.
Mąka, kierujący Departamentem Administrowania Obrotem resortu gospodarki, zeznał we wtorek przed południem m.in., że przekazywał Pawlakowi w 2010 r. informację nt. kontaktu z ABW, w związku z Amber Gold, nie potrafił jednak dokładnie sprecyzować momentu, w którym do tego doszło.
- Pan dyrektor Mąka nie informował mnie o konkretnej firmie, poinformował mnie o zjawisku nie przypominam sobie, żeby wymieniona była nazwa Amber Gold w tamtym czasie - mówił zaś przed komisją Pawlak.
Wassermann zapytała, czy Pawlak został poinformowany o fakcie, iż Mąka "nawiąże kolejny kontakt z ABW w związku z faktem, że co prawda Amber Gold skreślona została z rejestru, ale Katarzyna P. wysyła kolejny wniosek z Niemiec o zarejestrowanie innej firmy w formie domu składowego".
- Dyrektor Mąka nie informował mnie o fakcie, że wpłynął jeszcze jakiś następny wniosek dotyczący domu składowego. Nie było praktyki, aby dyrektor departamentu informował o indywidualnych decyzjach. Dyrektorzy departamentów mieli obowiązek współpracować z organami ścigania, jeśli zachodziło podejrzenie popełnienia przestępstwa. Nie byli do tego upoważniani specjalnie - odpowiedział Pawlak.
- Tu nie było uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa i zawiadomienia, tylko w trybie operacyjnym powiadamianie ABW. Czy chce pan powiedzieć, że w pana ministerstwie, pana pracownicy bez pana wiedzy mogli podejmować kontakt i zapraszać ABW na przykład do weryfikowania dokumentów, które były w ministerstwie - zaznaczyła Wassermann.
- Nie mówimy o każdym pracowniku. Mówimy o osobach z kierownictwa ministerstwa, o dyrektorze departamentu - odpowiedział Pawlak.
Krótka historia afery
Spółka Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukano w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Jesienią 2012 r. śledztwo przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która w czerwcu 2015 r. sporządziła akt oskarżenia ws. Amber Gold.
Według łódzkich śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia. Proces Marcina P. i jego żony trwa przed gdańskim Sądem Okręgowym.