Akcje Deutsche Banku są najtańsze w historii. Inwestorzy obawiają się utraty wypłacalności jednego z największych banków w Europie. Podobny problem mają m.in. hiszpańskie czy brytyjskie instytucje finansowe. Eksperci uspokajają, że oszczędności klientów są bezpieczne i nie powtórzy się przykład Lehman Brothers z 2008 roku. Za kolejną pomoc bankom najprawdopodobniej jednak znowu zapłacimy w podatkach.
Kryzys bankowy może zawitać do Polski już pod koniec 2016 roku - taką prognozę w programie #dziejesienazywo postawił makler i analityk rynków finansowych Paweł Cymcyk. Swoje obawy w poniedziałek przedstawiła też agencja Standard & Poor's - zmieniła perspektywę ratingu dla sektora bankowego w Polsce ze stabilnej na negatywną. W opinii analityków, zdolności sektora bankowego "do absorpcji strat i radzenia sobie z szokami mogą osłabnąć".
Nie chodzi tu tylko o opodatkowanie banków. Problem może być tym większy, że zachodnie banki, które działają także u nas, mają coraz większe problemy z wypłacalnością. Akcje Deutsche Banku w ciągu trzech ostatnich miesięcy straciły połowę wartości. Tak źle nie było od 1991 roku. Prezes niemieckiego giganta zapewnia, że bank jest wypłacalny, ale eksperci już straszą, że jego upadek może wywołać większy kryzys niż upadek Lehman Brothers.
#dziejesienazywo: Kryzys bankowy w Polsce? src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1488873600&de=1488903000&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG20&colors%5B0%5D=%230082ff&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
- Kluczowe postaci sektora bankowego takie jak Deutsche Bank, a także banki hiszpańskie czy brytyjskie zderzą się prawdopodobnie po raz trzeci z dużym problemem kredytowym - przewiduje Tomasz Bursa, ekspert Opti TFI. - W 2008 roku mieliśmy kryzys kredytów hipotecznych w USA, potem kryzys zadłużeniowy państw europejskich. Teraz mamy do czynienia z kryzysem gospodarek wschodzących, wywołanym przez spadające ceny surowców.
- Jeszcze nigdy nie mieliśmy tak dużej korelacji między cenami ropy i akcji, szczególnie banków - podkreśla Robert Richter, analityk Investio. - Powiązanie tych z pozoru różnych sektorów wynika z faktu, że sektor wydobywczy jest bardzo kapitałochłonny. Jeszcze kilka lat temu firmy zaciągały gigantyczne kredyty na inwestycje w rafinerie. Teraz mają problem z generowaniem zysków, nie mówiąc o spłacie zobowiązań.
Notowania akcji banków z GPW i ropy na giełdzie w Londynie src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1423571488&de=1455058800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG-BANKI&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=oil.z&colors%5B1%5D=%23e823ef&fg=1&tiv=0&tid=0&tin=0&fr=1&w=605&h=284&cm=1&lp=3&rl=1"/>
Pierwsza odsłona kryzysu z 2008 roku dotyczyła głównie sektora prywatnego. Druga raczej problemów finansów publicznych krajów południowej Europy. Teraz natomiast mamy mieszankę wybuchową - z jednej strony branża surowcowa ma ogromne problemy i może nie spłacać zaciągniętych w bankach długów. Z drugiej strony wiele gospodarek, uzależnionych od sprzedaży surowców, także jest na granicy bankructwa. Są banki hiszpańskie, które mają dużą ekspozycję na dług brazylijski i meksykański. Włoskie banki dużo pożyczały Rosji. W Azji południowo-wschodniej mamy banki brytyjskie.
Jak zauważa Robert Richter, podobnie jak 8 lat temu nikt nie wiedział jaka jest skala problemu z kredytami hipotecznymi, tak teraz nie wiemy dokładnie, jak dużo pieniędzy banki zaangażowały w firmy z sektora surowcowego. Zachowanie inwestorów wskazuje na to, że sytuacja może wyglądać gorzej, niż się wszystkim wydaje.
Oszczędności w bankach zagrożone?
Jak zaznacza ekspert Opti TFI, bankom europejskim grozi przede wszystkim ryzyko regulacyjne. Wiele z nich może mieć problem z osiągnięciem odpowiednich wskaźników wypłacalności, ustalonych przez nadzór bankowy. Bankructwo rozumiane jako kompletna plajta raczej nie wchodzi w grę.
Jednym ze sposobów na poprawę statystyk byłaby sprzedaż przez banki nowych akcji w celu zwiększenie kapitałów własnych. Problem tylko w tym, że banki potrzebują gigantycznych pieniędzy, a inwestorów gotowych podjąć tak duże ryzyko nie ma. Ci, którzy posiadają będące już w obrocie akcje, wyprzedają je. - Ja bym nie zainwestował w tej chwili w banki - przyznaje Robert Richter.
- W skrajnej sytuacji banki mogą jeszcze liczyć na rządy. Historia ostatnich lat pokazuje, że jak trzeba, to znajdują się pieniądze w państwowej kasie na dofinansowanie banków. W innym przypadku już niejednokrotnie mielibyśmy do czynienia ze spektakularnym upadkiem - zaznacza Tomasz Bursa. Ekspert uspokaja, że przez ostatnie lata zostały wypracowane i przede wszystkim były przetestowane w praktyce różne mechanizmy, chroniące banki przed bankructwem. Nawet jeśli wszyscy klienci naraz będą chcieli wypłacić znaczące kwoty z depozytów, to Deutsche Bank może pożyczyć z EBC odpowiednią ilość pieniędzy.
- Rządy nie pozwolą na to, by w bankach zabrakło pieniędzy na obsługę klientów. Problem wydaje się mniejszy niż w 2008 roku. Wtedy udało się przezwyciężyć problemy, więc i tym razem powinno się udać - uspokaja Bursa.