Około 70 proc. osób urodzonych na przełomie lat 80. i 90. może liczyć tylko na najniższą emeryturę - przestrzegają ekonomiści. Ciężar ich utrzymania będzie musiało przejąć państwo, czyli wszyscy podatnicy. Takie będą skutki obniżenia wieku emerytalnego.
Odwrócenie reformy emerytalnej przeprowadzonej przez koalicję PO-PSL i ponowne obniżenie wieku emerytalnego z 67 lat dla obu płci do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn było jedną ze sztandarowych obietnic PiS w ostatnich wyborach. Zapowiadał to kandydujący na prezydenta Andrzej Duda, potwierdzała kandydatka na urząd premiera Beata Szydło. Zapowiedzi zrealizowali, wiek emerytalny obniżono. Ekonomiści od początku przestrzegali, że koszty takiej zmiany będą gigantyczne. Straci nie tylko budżet państwa, ale także przyszli emeryci.
Ile będzie kosztować obniżenie wieku emerytalnego?
Nowy-stary wiek emerytalny będzie obowiązywał od początku października tego roku. Jak pisaliśmy w WP money, już w przyszłym roku trzeba będzie gdzieś znaleźć dodatkowo około 20 mld zł dochodu, czyli pieniądze, które pójdą na finansowanie programu 500+. Za 14 lat będzie to około 34 mld zł, ale prawdziwie krytyczny moment nadejdzie za 24 lata. Wtedy, według obniżonych kryteriów, ma być 10,6 mln emerytów, czyli o 2,4 mln więcej niż przy zmienionym przez PO-PSL wieku emerytalnym 67 lat. To będzie kosztować budżet nawet 60 mld zł więcej.
Tyle, jeśli chodzi o wydatki państwa. A co czeka przyszłych emerytów? Kolejne opracowanie pokazuje, że będą mieli pod górkę. Jak zwraca uwagę Instytut Badań Strukturalnych w opublikowanym w tym tygodniu raporcie, niższy wiek przechodzenia na emeryturę zmniejszy wysokość przyszłych emerytur ze względu na mniejszą sumę odprowadzonych składek oraz dłuższy okres pobierania emerytury.
W efekcie emerytury będą niższe dla wszystkich, choć w różnym stopniu. Przykładowo, osoby zarabiające średnią krajową - czyli ok. 4 tys. zł - przy wieku emerytalnym na poziomie 67 lat mogły liczyć na emeryturę stanowiącą ok. 30 proc. swojej ostatniej płacy. Niższy wiek emerytalny oznacza, że będą otrzymywać emeryturę minimalną. Czyli około 1 tys. zł.
Co to jest emerytura minimalna
Emeryturę minimalną może otrzymać ktoś, kto przez lata pracy nie uzbierał na koncie emerytalnym wystarczających środków na minimalne świadczenie, a jednocześnie nabył uprawnienia do pobierania emerytury. Wtedy ZUS pokrywa brakującą różnicę. Jak szacuje IBS, pracując krócej, na kontach emerytalnych uzbieramy niższe kwoty, a więc wzrośnie liczba osób, którym państwo będzie musiało dołożyć do świadczenia minimalnego. Obecnie wynosi ono 1000 zł.
Są też osoby, które ani nie uzbierały wystarczających pieniędzy ze składek, ani nie przepracowały odpowiedniej liczby lat. Im minimalne świadczenie się nie należy. Ich emerytura jest więc wynikiem prostego dzielenia kapitału, który zgromadzili na koncie emerytalnym przez oczekiwane dalsze trwanie życia. Dochodzi do kuriozalnych sytuacji: na przykład obecnie najniższa emerytura wynosi 36 gr miesięcznie.
Emerytura trzydziestolatka i kobiety
Obniżenie wieku emerytalnego jest szczególnie niekorzystne dla kobiet. Dlaczego? Bo będą krócej pracować, a więc i krócej odprowadzać składki. Jednocześnie będą dłużej pobierać świadczenie. Przy wieku emerytalnym na poziomie 67 lat świadczenia minimalne miało otrzymywać ok. 20 proc. kobiet. Obniżenie wieku spowoduje, że będzie ich dwa razy więcej. Pogłębi to jeszcze bardziej nierówności dochodowe wśród emerytów - prognozuje IBS.
Niezbyt różowo rysuje się także przyszłość pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków. Jak szacuje IBS, liczba osób, które nie uzbierają na emeryturę minimalną, będzie ponad dwa razy większa niż przy wieku emerytalnym na poziomie 67 lat. Już za 23 lata połowa emerytów będzie otrzymywać świadczenie minimalne, a ich procent będzie stale wzrastać. - Ok. 70 proc. roczników urodzonych na przełomie lat 80. i 90. może liczyć tylko na najniższą emeryturę. Ciężar utrzymywania tych emerytów przeniesie się na budżet państwa, czyli na wszystkich podatników - wskazuje IBS.
Polska się starzeje
Negatywne skutki obniżenia wieku emerytalnego będą spotęgowane dodatkowo przez sytuację demograficzną. A ta jest nie do pozazdroszczenia. Polska się starzeje, i to bardzo szybko. Przez najbliższe 35 lat liczba potencjalnych pracowników zmniejszy się o prawie jedną trzecią. W przeliczeniu na konkretne liczby: jeszcze dwa lata temu, w 2015 r. aktywnych zawodowo było 18,5 mln Polaków. Do 2030 r. ich liczba spadnie o 1,4 mln. W następnych latach będzie spadać jeszcze szybciej. W konsekwencji, w 2050 r. aktywnych zawodowo będzie 13,6 mln osób, prawie pięć milionów mniej niż w 2015 r.
- Polska się zestarzeje zanim zdąży się wzbogacić - zauważa Piotr Lewandowski, ekonomista z Instytutu Badań Strukturalnych. - Będzie bardzo trudno utrzymać państwo dobrobytu w takiej formie, jaką znamy dzisiaj - przewiduje.