Prezes Jacek Kurski poinformował w środę w sejmie, że Telewizja Polska w ramach współpracy z Netią mierzy oglądalność na próbie 500 tys. osób. I tam wyniki są "szokująco inne". TVP nadal nie ufa też Nielsenowi, który pomiary wykonuje na grupie niespełna 2 tys. ludzi. - Do tej pory nikt nie widział człowieka z panelu tej firmy. To trochę jak yeti: wszyscy wiedzieli, że istnieje, ale jeszcze nikt go nie widział - stwierdził prezes TVP.
Słowa prezesa Telewizji Polskiej przytacza portal wirtualnemedia.pl. O współpracy z Netią nie wiadomo do tej pory zbyt wiele, poza tym, że ma być "stała i strukturalna".
- Udało nam się dostać do danych z oglądu zachowania rzeczywistego pół miliona widzów - zdradził Kurski. - Nie badamy tak jak Nielsen 1,4-1,8 tys. gospodarstw skoncentrowanych w wielkich miastach i na ich obrzeżach, ale mamy wgląd do 190 tys. gospodarstw domowych, w których jest 500-510 tys. realnych, rzeczywistych widzów.
Jak zapewnia prezes TVP, wyniki badania "są szokująco inne", a sam pomiar jest "nieprawdopodobnie bardziej dokładny". Konkretnych liczb jednak nie podał.
- Netia posiada prototypowe narzędzie, analizujące zanonimizowane dane o oglądalności poszczególnych kanałów TV, dostarczanych naszym abonentom. Narzędzie to powstało z myślą o doskonaleniu naszej oferty programowej - poinformował money.pl Karol Wieczorek z Netii. - Chcemy wykorzystać je z korzyścią dla naszych klientów. Widzimy również szansę na polepszenie oferty programowej i optymalizację czasu reklamowego przez samych nadawców, zwłaszcza kanałów tematycznych.
- Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli pokazać opinii publicznej wyniki - stwierdził Kurski. - Taki standard musi zostać autoryzowany przez właściwe w konstytucji organy.
Wydaje się, że jeszcze przed autoryzacją wyniki badań są dla TVP obiecujące. - To bardzo dużo mówi, jak bardzo dotychczasowy pomiar Nielsena nie odpowiadał rzeczywistości - ocenił Kurski. - Do tej pory nikt nie widział człowieka z panelu tej firmy. To trochę jak yeti: wszyscy wiedzieli, że istnieje, ale jeszcze nikt go nie widział.
Prezes Telewizji Polskiej podkreślił, że Nielsen do badania wybiera m. in. działaczy Komitetu Obrony Demokracji. Jeden z nich nawet się tym pochwalił. - Jest jeden znany z imienia i nazwiska uczestnik panelu Nielsena, ale szczerze mówiąc: czy on jest reprezentatywny dla polskiej opinii i widowni? Śmiem wątpić - ocenił Jacek Kurski.
Krucjata Kurskiego przeciwko Nielsenowi trwa już od kilkunastu miesięcy. Zaczęło się jeszcze w lutym 2016 roku, w wywiadzie dla tygodnika "w Sieci". Ostro skrytykował tam sposób pomiaru oglądalności przez firmę.
- Dziś oglądalność mierzy jedna zagraniczna firma prywatna, która uznaje, że grupa komercyjna to widzowie w wieku 16-49 lat. Czyli ja od paru dni się nie łapię. A przecież moja siła nabywcza jest wielokrotnie większa niż moich dzieci - komentował prezes Telewizji Polskiej. - Nie mówiąc już, że 20 proc. rynku reklam to leki, co wręcz powinno premiować grupę senioralną, która jest wierna TVP, a dzieje się odwrotnie. Kto się zgodził na tak absurdalne rozwiązanie, korzystne dla nadawców prywatnych?
Sugerował również, że wyniki TVP są w badaniach Nielsena "sztucznie zaniżane", za co później musiał przepraszać. Pisaliśmy o tym w money.pl.
Na początku roku Kurski miał sprawązainteresować UOKiK. Urząd ma zbadać, czy Nielsen nie narusza ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Wyników postępowania jeszcze nie ma. Na razie UOKiK pyta o zdanie nadawców telewizyjnych i firmy z branży.