Chodzi o słynną już umowę, jaką zarząd PKP SA zawarł ze spółką Sensus Group na w związku z ochroną antyterrorystyczną dworców przed Światowymi Dniami Młodzieży, które odbyły się pół roku temu w Krakowie. Kolejarze zawarli wartą 1,9 mln zł umowę z firmą, która nie miała ani siedziby, ani wpisu do KRS. Kiedy sprawa wyciekła do mediów, ministerstwo infrastruktury zwróciło się o zbadanie sprawy do CBA.
Dymisje i zwolnienia
Przez pół roku o sprawie nie było słychać. Do czasu, kiedy na początku marca CBA weszło do siedziby PKP i zatrzymało pięć osób. Wkrótce prokuratura postawiła całemu czteroosobowemu zarządowi firmy zarzuty karne działania na niekorzyść spółki. Jeszcze tego samego dnia minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zdymisjonował zarząd, a na stanowisko prezesa powołał dotychczasowego szefa Przewozów Regionalnych Krzysztofa Mamińskiego.
Mamiński jest więc prezesem polskich kolei od dwunastu dni. Przez ten czas zlecił audyt innych umów zanim nastał w PKP. Czy to oznacza, że przypadków podobnych do Sensus Group może być więcej? - Nie mam takie wiedzy. Jednak dotychczasowe procedury, jakie obowiązywały w spółce w tym przypadku nie zadziałały. Gdzie była ta czerwona lampka, która powinna się zapalić, że podpisuje się umowę z firmą bez wpisu do KRS, bez siedziby? Takie rzeczy powinny być przecież sprawdzane w pierwszej kolejności podczas weryfikacji kontrahenta - mówi prezes PKP SA Krzysztof Mamiński. - Nikt tego nie sprawdził, a jeśli sprawdził, to jeszcze gorzej - dodał.
Pytany o konsekwencje personalne przyznaje, że kilka osób samych zdecydowało się zakończyć pracę w PKP. - Natomiast z trzema pożegnamy się w ramach rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia, czyli w trybie art. 52 kodeksu pracy. Procedura już jest rozpoczęta - mówi prezes.
Nie ujawnia nazwisk, ani nawet pionu organizacyjnego spółki, w którym pracują. Ujawnia tylko, że dwie z tych trzech osób "akurat się rozchorowało", kiedy tylko pojawił się w firmie.
Art. 52 kodeksu pracy umożliwia zwolnienie pracownika bez wypowiedzenia w sytuacji, gdy poważnie naruszył obowiązki służbowe, popełnił przestępstwo, lub z własnej winy utracił uprawnienia do wykonywania pracy na danym stanowisku. W przypadku tych trzech pracowników w grę wchodzi pierwsza możliwość, czyli ciężkie naruszenie obowiązków.
Co wiedział minister
Sprawa związana z Sensus Group ma jeszcze drugie dno: ile właściwie PKP SA mogło stracić na tej umowie. Jeszcze na początku marca ministerstwo infrastruktury informowało, że gdy pojawiły się wątpliwości dotyczące umowy, minister Adamczyk polecił prezesowi PKP SA wstrzymanie wypłat z tytułu umowy z Sensus Group. Tym samym - jak twierdził resort - nie wypłacono 70 proc. wartości zamówienia.
Okazuje się jednak, że to nieprawda. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", pieniądze mimo zakazu ministra i tak trafiały do Sensus Group. W efekcie firma dostała nie niecałą jedną trzecią wynagrodzenia, jak ogłaszało ministerstwo, ale niemal całe. Potwierdza to prezes Mamiński. - Minister Adamczyk otrzymał ode mnie pełną i prawdziwą informację, dotyczącą wynagrodzenia dla Sensus Group. Poprzedni zarząd wprowadzał go w tej sprawie w błąd - powiedział. Nie zdradził ile dokładnie PKP przelało na konta Sensus Group. Wyjaśnił jedynie, że wynagrodzenie było podzielone na cztery transze, z czego z PKP SA nie wyszła tylko jedna.