"Nie da się zwolnić związkowca" - takie przekonanie panuje wśród pracodawców. Ale nie w Polskim Radiu. Zarząd rozgłośni w ciągu dwóch tygodni zwolnił trzy osoby za obronę praw pracowniczych. Czyżby PiS, który do zeszłorocznych wyborów szedł jako partia "propracownicza", wchodził tym samym na kolizyjny kurs ze związkowcami? - Trzeba rozmawiać, ale nie z pozycji siły. Potępiamy te zwolnienia - mówi WP money Jan Guz, przewodniczący OPZZ, i nie wyklucza protestów.
Zaczęło się od Pawła Sołtysa - szefa związków zawodowych w Polskim Radiu. Później przyszedł czas na dwóch kolejnych przedstawicieli radiowego związku: Wojciecha Dorosza i Marcina Majchrowskiego.
Powód zwolnienia? Ten sam w przypadku całej trójki: "wywieranie presji psychicznej", "stosowanie czarnego PR" i "nękanie zarządu m.in. żądaniami przystąpienia do mediacji". Czyli - mówiąc w uproszczeniu - działalność związkowa. Sołtys, Dorosz i Majchrowski wstawiali się za kolegami, którzy w ramach "czystki" po zmianie władzy, tracili pracę w publicznej rozgłośni. Nie ma przecież żadnych wątpliwości, że w publicznych mediach karty rozdaje partia rządząca.
Przepisy w tej materii reguluje nie tylko Kodeks pracy, ale też ustawa o związkach zawodowych. Co konkretnie? - Jest grupa członków związku zawodowego szczególnie chronionych, której zwolnienie z pracy wymaga wiążącej zgody zarządu związku zawodowego, do której należy taki pracownik - tłumaczy w WP money Izabela Zawacka, radca prawny w Kancelarii Prawa Pracy "Wojewódka i wspólnicy".
W przypadku wymienionej trójki takiej zgody nie było, choć prawo jej wymagało. Świadczy o tym chociażby fakt, że związek murem stanął za swoim liderem. "Wyrzucenie z pracy lidera związku zawodowego, upominającego się o prawa pracownicze i elementarne wartości, jest nie do zaakceptowania. Odbieramy ten ruch, jako gwałtowne zaostrzenie i tak poważnego kryzysu w Polskim Radiu" - czytamy w oświadczeniu, opublikowanym przez Zarząd Związku Zawodowego Dziennikarzy i Pracowników Programów Trzeciego i Drugiego Polskiego Radia.
- Zwolnienie pracownika bez takiej zgody jest formalnie wadliwe, działacz związkowy ma skuteczne roszczenie o odszkodowanie albo o przywrócenie do pracy wraz z zasądzeniem wynagrodzenia za cały okres trwania postępowania sądowego - wyjaśnia Zawacka. I dodaje, że tu może znaleźć zastosowanie jeszcze Kodeks pracy. Zgodnie z nim, Państwowa Inspekcja Pracy może taką decyzję uznać za "wykroczenie przeciwko prawom pracownika i być zagrożone karą grzywny do 30 tys. zł".
Związkowiec nie do ruszenia?
To jednak nie oznacza, że na działacza związku rzeczywiście nie ma siły i może on siedzieć w pracy z nogami na stole, bo "i tak mnie nie zwolnią". Są sytuację, gdy nawet związek nie pomoże.
- Nie można czynić ze swego prawa użytku, który byłby sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub zasadami współżycia społecznego - wyjaśnia radca prawny Izabela Zawacka. Chodzi tu na przykład o wyjątkowo rażące naruszenie przez działacza obowiązków służbowych czy nadużywanie ochrony związkowej.
Wtedy zwolnienie jest uzasadnione nawet, gdy nie zgodzi się na to zarząd związku. Pracownikowi nie należy się przywrócenie do pracy, może jedynie walczyć o odszkodowanie. W ten sposób może więc argumentować swoją decyzję Polskie Radio.
- Jeżeli działacz był chroniony i został zwolniony bez zgody związku zawodowego, pracodawca może bronić się, że brak tej zgody był sprzeczny z zasadami współżycia społecznego z uwagi na wysoce naganne zachowanie pracownika - twierdzi ekspertka z kancelarii "Wojewódka i wspólnicy". Dodaje jednak, że o skuteczności takiej linii zadecyduje sąd w konkretnych przypadkach.
Jak jednak wskazują współpracownicy zwolnionej trójki, w ich przypadku o naruszeniu obowiązków służbowych nie mogło być mowy, mimo że zarząd PR zarzucał Sołtysowi samowolne opuszczenie miejsca pracy.
"Paweł Sołtys pojechał na 2 dni do Wielkiej Brytanii za wiedzą i zgodą swoich przełożonych. Szczegóły zostały uzgodnione z kilkunastodniowym wyprzedzeniem, a przygotowane tam wywiady zostały wyemitowane na antenie Programu 3" - napisali radiowi związkowcy w specjalnym oświadczeniu.
Polskie Radio nie chce komentować sprawy zwolnień dziennikarzy. Poinformował nas o tym Łukasz Kubiak, rzecznik prasowy rozgłośni.
Co na to związki?
Postępowanie władz Polskiego Radia potępia również Jan Guz, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Powołuje się przy tym na uchwałę, którą przyjęła w ostatnich dniach Rada OPZZ. Zawiera ona żądanie przywrócenia zwolnionych do pracy i "zaprzestania antyzwiązkowych działań".
- Trzeba wyłączyć tę agresję i usiąść do rozmów. W innym przypadku wyniesiemy te hasła na sztandary i po co prezesowi niepokoje społeczne? - pyta Guz, który jednak nie chce wypowiadać się szczegółowo na temat sytuacji w Polskim Radiu.
- Mamy do czynienia z brakiem partnerskiego dialogu, rozmowy i poszanowania ruchu zawodowego - mówi Guz WP money. - Władze stają w pozycji siły, uzbrojone w radców prawnych i traktują związki jako przeciwnika a nie partnera.
Guz narzeka, że w kierunku związkowców prowadzona jest negatywna kampania, która ma zniechęcić Polaków do takiej aktywności. - To bardzo niepokojące. Rząd w ostatnim czasie coraz częściej pokazuje swoją antypracowniczą twarz - mówi WP money przewodniczący OPZZ. - Tak, jak było to przy kwocie wolnej od podatku czy przy pozornych zmianach, dotyczących odpisu na fundusz socjalny.
Guz zwraca również uwagę, że "nie szanuje się równości związków zawodowych" i dodaje, że OPZZ jest związkiem "pracowniczym, bez zaplecza politycznego".
Próbowaliśmy poprosić o komentarz do wydarzeń w Polskim Radiu inny związek - NSZZ "Solidarność". Niestety, ani przewodniczący Piotr Duda, ani rzecznik Marek Lewandowski nie odbierali od nas telefonu. "S" od początku nie zabiera głosu w sprawie zwolnionych w PR związkowców.
Przewodniczący Duda ograniczył się do wydania oświadczenia, w którym napisał, że "zwalnianie związkowców to w Polsce standard".
"To o tyle zaskakujące, że za działalność związkową nieprzerwanie przez ostatnie lata pracodawcy dyskryminowali, szykanowali i oczywiście wyrzucali z pracy setki, a nawet tysiące związkowców. I to trwa nadal. Marek Adamski z Człuchowskiego Radpolu, Ryszard Rewiński z WZPOW w Kwidzynie, Paweł Bednarek z Leroy Merlin, Justyna Chrapowicz z LIDL-a, Andrzej Magdziarz z Twinnig w Swarzędzu, to tylko niektórzy z długiej listy szefów organizacji zakładowych NSZZ "Solidarność" zwolnionych za działalność związkową. Tu warto też przypomnieć wyprowadzenie pracowników mediów publicznych – głównie związkowców z "Solidarności" - do spółki Leasing Team. W tych przypadkach zabrakło tak zdecydowanej reakcji dziennikarzy" - pisał Duda na łamach "Tygodnika Solidarność".