Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

Solidarność energetyczna UE to fikcja. Gazprom przejął kluczową niemiecką spółkę gazową

0
Podziel się:

- Niemieckie interesy są traktowane w inny sposób niż interesy innych krajów UE - stwierdza ekspert.

Władimir Putin i Aleksiej Miller, prezes Gazpromu.
Władimir Putin i Aleksiej Miller, prezes Gazpromu. (PAP/EPA)

- Europa nie będzie bezpieczna, jeśli nie wejdziemy na wyższy stopień solidarności energetycznej - mówił Donald Tusk w maju 2014 r. jeszcze jako premier polskiego rządu. Lansował wówczas ideę unii energetycznej, polegającej na wspólnych zakupach gazu od Rosji przez kraje Unii Europejskiej. Dziś, gdy polski polityk sprawuje funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, niemiecki koncern BASF finalizuje umowę z Gazpromem, na mocy której przekazuje pełną kontrolę nad kluczową spółką gazową w Europie.

Uniezależnienie się od rosyjskiego gazu, solidarność energetyczna - takie hasła często padały z ust unijnych przywódców i przedstawicieli Komisji Europejskiej w zeszłym roku, w okresie największych napięć w stosunkach z Rosją. Dziś, gdy agresja Rosji na Ukrainę zeszła na dalszy plan i przekazy medialne zdominowały takie wydarzenia jak zalewająca Europę fala imigrantów, interesy energetyczne Rosji w Europie już tak nie interesują unijnych polityków.

- To dość nieprzemyślana strategia, ponieważ to nas faktycznie bardziej uzależnia od Gazpromu - ocenia w rozmowie z money.pl Bartosz Milewski, dyrektor ds. zarządzania portfelem Hermes Energy Group. - Pewnie nie odczujemy tego od razu, ale prędzej czy później strona rosyjska to wykorzysta - ostrzega ekspert i dodaje: Ten przypadek można uznać za strzał w stopę.

Milewski zwraca uwagę, że w Europie trwa dyskusja na temat uniezależnienia się od gazu z Rosji, trwają próby dywersyfikacji źródeł dostaw, a tymczasem Niemcy dogadują się z Gazpromem ponad innymi krajami UE. - Niemieckie interesy są traktowane w inny sposób niż interesy innych krajów UE - stwierdza ekspert.

Gazprom bierze kluczowe niemieckie spółki gazowe

BASF, czołowy niemiecki koncern chemiczno-energetyczny, oraz Gazprom, rosyjski monopolista na rynku gazu, 1 października sfinalizowały negocjowaną już od 2012 r. umowę dotyczącą wymiany aktywów. W grudniu 2014 r. poinformowano o fiasku rozmów pomiędzy obu gigantami w tej sprawie, ale jak się okazuje, umowa nigdy nie trafiła do kosza. Teraz Niemcy niespodziewanie postanowili wrócić do umowy z Rosjanami.

Dzięki tej transakcji, niemiecka spółka zyskała jedną czwartą udziałów w dwóch wielkich złożach gazu na Syberii, które będzie mogła eksploatować od 2018 r. Znacznie poważniejsze konsekwencje dla europejskiego rynku gazu ma jednak druga część umowy, czyli korzyści dla Gazpromu.

Przede wszystkim rosyjski monopolista przejmuje pełną kontrolę nad spółką Wingas, która ma nie tylko udział w piątej części niemieckiego rynku gazu, ale także handluje gazem w kilku innych europejskich krajach, w tym w Polsce. Co więcej, przejmując Wingas, Gazprom zdobył kontrolę nad jedną czwartą podziemnych magazynów gazu w Niemczech, a także jednym z największych magazynów gazu w Europie, zlokalizowanym w Austrii.

W ten sposób w rękach Rosjan znajdują się już niemal dwie piąte wszystkich niemieckich magazynów gazu. Na początku marca niemiecki koncern energetyczny RWE sprzedał bowiem swoją spółkę gazową Dea za ok. 5 mld euro funduszowi LetterOne, należącemu do rosyjskiego oligarchy Michaiła Fridmana, zaufanego człowieka Władimira Putina.

W ręce Aleksieja Millera, prezesa Gazpromu, a zarazem kolejnego bliskiego współpracownika rosyjskiego prezydenta, trafi też spółka Wintershall Noordzee, która zajmuje się eksploatacją złóż gazu na Morzu Północnym. To jeszcze nie koniec, Gazprom przejmie też spółki WIEH i WIEE, które handlują gazem w Europie Środkowej.

Większe możliwości rozgrywania Europy gazem

Jakie konkretne zagrożenia wynikają ze sfinalizowanej w czwartek transakcji? Bartosz Milewski zwraca uwagę, że głównie za sprawą Gazpromu niemieckie zbiorniki gazu są obecnie wypełnione w zaledwie 75 proc., co jest najniższym stanem od 4 lat w okresie poprzedzającym zimę.

- Coś tu może być na rzeczy. Gazprom może choćby powiedzieć, że ma puste magazyny i nie jest w stanie dostarczyć gazu na rynek, co wprawdzie będzie zgodne z prawdą, ale to, że teraz ich nie uzupełnia, może świadczyć o tym, że to nie będzie przypadkowe - tłumaczy ekspert.

Kolejnym problemem jest to, że choć na rynku gazu w UE formalnie obowiązuje zasada TPA (Third Party Access, dostęp stron trzecich do sieci), wyłączone spod niej są zbiorniki należące do Gazpromu. Jak ocenia Milewski, można się spodziewać, że obecnie przejmowane przez rosyjską spółkę zbiorniki także zostaną wyłączone spod TPA.

Przejęcie kolejnych elementów infrastruktury gazowej w Europie daje też Gazpromowi większe możliwości podejmowanie różnego rodzaju nieformalnych działań. - Jako operator gazowy, Gazprom może z powodów taktycznych ogłaszać, szczególnie w okresie największego zapotrzebowania na gaz, różne awarie infrastruktury, które w rzeczywistości nie mają miejsca i w ten sposób wpływać na rynek - ostrzega Milewski. - Przejęcie od Niemców spółek gazowych jeszcze zwiększa możliwość stosowania takich trików - dodaje.

Jednym z podstawowych źródeł dywersyfikacji dostaw gazu do Polski jest tzw. rewers z Niemiec, czyli w uproszczeniu, zakup nadwyżek gazu, jakim dysponują Niemcy. Choć - jak podkreśla Milewski - przejęcie przez Gazprom niemieckich spółek przesyłowych nie daje Rosjanom możliwości formalnego zablokowania tego źródła dostaw, ale wystarczy, że spowoduje niedobór gazu w Niemczech, a wykonanie rewersu będzie w praktyce niemożliwe.

Ekspert zwraca uwagę, że niekorzystna z naszego punktu widzenia współpraca pomiędzy Niemcami a Rosją nie jest żadną nowością. - Mamy już gazociąg Nord Stream, który jest wyłączony z zasady TPA, a niedługo pewnie zapadnie decyzja o budowie drugiej nitki tego gazociągu, także z pominięciem zasady TPA - mówi Bartosz Milewski.

Nord Stream AG to spółka, której większościowy udział akcji (51 proc.) należy do Gazpromu, po 15,5 proc. mają niemieckie spółki BASF i E.ON, a pozostałe udziały należą do francuskiego GDF Suez oraz holenderskiego N.V. Nederlandse Gasunie. W radzie nadzorczej Nord Stream AG wciąż zasiada Gerhard Schröder, który zasłynął tym, że do władz spółki trafił zaraz po ustąpieniu z funkcji kanclerza Niemiec. Podpisanie umowy z Rosją o budowie Gazociągu Północnego było jedną z ostatnich decyzji jego rządu.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)