Ostatnie dni na rynku walutowym upływają pod znakiem odreagowania spadkowego na amerykańskim dolarze.
Lokalnie nie pojawiły się nowe impulsy dla PLN, a mimo to kurs wyraźnie zyskał.
Dla rynków nieraz lepsza jest tzw. prowizorka, niż utrzymująca się niepewność. Uspokojenie się nastrojów na włoskim i hiszpańskim długu to zasługa powołana nowych rządów, niezależnie od tego na ile ich działalność może przynieść pozytywne skutki, a na ile wręcz przeciwnie.
Piątkowe, relatywnie dobre dane z amerykańskiego rynku pracy odebrane zostały jako potwierdzenie dla kolejnej podwyżki ze strony FED. W przypadku realizacji takiego scenariusza będziemy najpewniej obserwować również podbicie presji na EBC.
W trakcie dzisiejszej sesji uwaga inwestorów skupiona będzie na odczytach przemysłowych indeksów PMI za maj.
Dwie kwestie były ważne w środę. Pierwsza to potencjalny termin przyspieszonych wyborów we Włoszech, które są coraz bardziej realnym scenariuszem. Forsowany (celowo?) termin 29 lipca, nie jest nazbyt korzystny dla wyborców populistycznej Ligi Północnej - jej szef Matteo Salvini dał o tym dzisiaj do zrozumienia - co sprawia, że pojawiają się spekulacje, jakoby koncepcja rządu technicznego Carlo Cottarelliego nie była zupełnie przekreślona.
Ostatnie godziny handlu na rynkach finansowych nosiły znamiona paniki. Bezpośrednim czynnikiem, który wywołał „lawinę” był skokowy wzrost rentowności włoskiego długu, gdzie oprocentowanie papierów 2-letnich skoczyło z 0,4 proc. do 1,75 proc..
Trzy poprzednie sesje były dryfowaniem ponad ważnym poziomem wsparcia - 2200 pkt. Wczoraj zobaczyliśmy nawet poziom 2230 pkt, ale cała poniedziałkowa sesja była szczątkowa z powodu nieobecności zagranicy. Wolumen obrotu 20-tką okazał się ponad 50 proc. mniejszy niż zwykle.
W krótkim okresie wydaje się jednak, że temat Włoch powinien się wyciszać.
Wtorkowy, poranny handel na rynku FX nie przynosi większej zmiany – w dalszym ciągu obserwujemy mocnego dolara, co ciąży walutom z koszyka EM.
Na wykresie EUR/USD widać, że trend jest dość silny.
Dolar szybko podniósł się po wczorajszej korekcie. Niewykluczone, że rynki uznały, że działania Trumpa ws. ceł na auta i części do nich nie okażą się być jednak kolejną „dużą sprawą”. Niemniej intencje Białego Domu nieraz bywają trudne do odgadnięcia, we wczorajszym raporcie napisałem kilka możliwych pretekstów stojących za tymi działaniami. Czas pokaże, co z tego wyniknie.
Ostatnie godziny handlu na rynku FX mijały pod znakiem lekkiego pogorszenia nastrojów po informacji, iż D. Trump zrywa szczyt z Kim Dzong Unem zaplanowany na 12.06. Wedle informacji prasowych jest to wynikiem „ogromnej złości i wrogości jakie biją z ostatnich wypowiedzi lidera Korei Północnej”.
Przed rozpoczęciem dzisiejszych notowań na rynek napłynęły dwie ważne informacje, z których jedna była pozytywna, a druga negatywna. Inwestorzy mogli więc różnie zareagować, ale na naszym rynku przeważył pogląd lekko optymistyczny, co szczególnie widoczne było pod koniec sesji, kiedy na rynek napłynęła informacja o odwołaniu przez Donalda Trumpa spotkania z Kim Dzong Unem.
Rentowności amerykańskich obligacji nieco odbiły od ustanowionych wczoraj około południa szczytów.
Aktualny układ rynkowy, poza relatywnie mocnym dolarem cechuje się też pewnymi przepływami w stronę walut typu safe haven.
Wygląda na to, że inwestorzy zwyczajnie szukają pretekstów do kupowania dolara i to im się udaje. Przebieg notowań na przestrzeni ostatnich godzin pokazał, że amerykańska waluta „dołączyła” do grupy safe-haven.
Ostatnie godziny handlu na rynku walutowym przynosiły potwierdzenie, iż okolice 4,31-4,3150 na EUR/PLN traktować należy jako strefę potencjalnego oporu/popytu na złotego. Z uwagi na wyhamowanie odbicia eurodolara również dynamika potencjalnej korekty spadkowej na parach związanych z PLN uległa zmniejszeniu.
Wątek chiński nie wsparł nadmiernie dolara, bo był już wcześnie dyskontowany.
Informacje o tym, że w temacie negocjacji handlowych na linii USA-Chiny zaczyna się wyraźnie ocieplać, pojawiały się w zeszłym tygodniu, a zwłaszcza z czwartku na piątek po optymistycznych słowach chińskich oficjeli. Rozmowy trwały jeszcze przez weekend, a wczoraj Sekretarz Skarbu USA przyznał, że USA zawieszają prace nad wdrożeniem kolejnych sankcji wobec Chin, gdyż obie strony skupią się teraz na dopracowywaniu szczegółów ramowego porozumienia, które rzekomo zostało osiągnięte.
Ostatnie tygodnie były dla polskiego złotego wyjątkowo trudne - notowania rodzimej waluty systematycznie, a podczas niektórych sesji nawet bardzo dynamicznie, spadały. Dzisiejszy poranek pokazuje, że na początku bieżącego tygodnia presja na spadek wartości polskiego złotego się utrzymuje.
Rentowności amerykańskich obligacji nieco odbiły od ustanowionych wczoraj około południa szczytów.
Rentowności amerykańskich obligacji rządowych nadal ustanawiają nowe maksima w trendzie.
Lokalnie warto wspomnieć o zakończonym posiedzeniu RPP.
Ostatnie godziny handlu na rynku FX przyniosły realizację dobrze znanego scenariusza, gdzie mocniejszy dolar=wystąpienie spadków na wycenie złotego. Polskiej walucie nie pomogły nawet dobre krajowego dane makro.
Odczyt danych nt. sprzedaży detalicznej nie był jakiś szczególnie porywający. Dane z godz. 14:30 pokazały wzrost o 0,3 proc. m/m i tyle samo z wyłączeniem wolumenu samochodów.
Dzisiejsza sesja przyniosła lekką korektę w segmencie blue chipów, co po bardzo udanym minionym tygodniu specjalnie dziwić nie powinno. Obroty nie były duże, choć na szerokim rynku wciąż wzmożoną uwagę przyciągali producenci gier komputerowych. Zresztą małe i średnie spółki poradziły sobie dzisiaj lepiej od największych.
Niewykluczone, że w najbliższych dniach to dolar będzie się jeszcze nieco korygować, a pozostałe waluty będą próbować odbijać po mocnej przecenie z ostatnich tygodni.
W trakcie dzisiejszej sesji NBP poda dane dot. bilansu płatniczego za marzec.
Ciosem dla amerykańskiego dolara wczoraj były rozczarowujące dane dotyczące inflacji w Stanach Zjednoczonych, której poziomy są jedną z kluczowych wskazówek dla amerykańskiej Rezerwy Federalnej w kwestii tempa podwyżek stóp procentowych. Niemniej, Fed w ostatnich latach pokazał już, że potrafi podnosić stopy nawet mimo relatywnie niskich poziomów inflacji w porównaniu do celów tej instytucji i do rynkowych oczekiwań.