W trakcie piątkowego handlu brak jest istotniejszych publikacji makroekonomicznych z rynku krajowego.
W komentarzach z ostatnich dni zwracałem uwagę, że słabym punktem środowego przekazu FED może okazać się konferencja prasowa Jerome Powella, który zwyczajnie jest „nazbyt elastyczny” w swoich poglądach.
Ostatnie kilkanaście godzin handlu na rynku FX przyniosło podtrzymanie presji podażowej na złotym, gdzie kwotowania EUR/PLN osiągnęły najwyższy poziom od blisko 4-miesięcy.
Rynek dolara pozostaje w zawieszeniu. Wczorajsza słabość koszyka będąca wynikiem silniejszego zachowania jego trzech głównych składowych (euro, funta i jena) dzisiaj przerodziła się w próbę nieznacznego odbicia. Po wczorajszym „przecieku” z ECB, który podbił notowania europejskiej waluty, dzisiaj mamy lekkie cofnięcie, ale nadal pozostajemy wysoko.
Początek tygodnia handlu na rynku FX przyniósł lekkie podbicie notowań eurodolara po tym jak rynek obiegła informacja o trwających dyskusjach dot. potencjalnej ścieżki podwyżek stóp procentowych w EBC, po wyjściu z QE.
Miniony tydzień kończył się na GPW w bardzo słabych nastrojach. W tym samym czasie wygasały jednak marcowe serie instrumentów pochodnych, które potrafią zaburzać obraz warszawskiego rynku. Dzisiejsza sesja miała więc potwierdzić bądź zaprzeczyć piątkową słabość. Spadek o kolejne 1,6 proc. dość wyraźnie zaakcentował dominację podaży.
Bilans dla dolara w poniedziałek rano jest wciąż dodatni, co świadczy tylko o kontynuacji pozytywnych tendencji z ubiegłego tygodnia.
W piątek rano bilans dla dolara jest mieszany, ale zmiany niewielkie. Trzeba jednak to zestawiać z czwartkiem, który przyniósł podbicie amerykańskiej waluty. Powody? Wyczekiwanie na komunikat FED w przyszłym tygodniu - raz, że będziemy mieć kolejną podwyżkę stóp, dwa, że inwestorzy będą uważnie czytać komunikat i zerkać na prognozy makroekonomiczne (w tym wykres pl-dot), aby znaleźć argumenty za dalszym rozgrywaniem bardziej „jastrzębiego” podejścia FED w tym roku, czyli scenariusza czterech podwyżek stóp procentowych.
Zmiana na stanowisku szefa amerykańskiej dyplomacji, która zaszkodziła wczoraj po południu notowaniom dolara, dzisiaj ma już mniejsze znaczenie. Niemniej inwestorzy na rynkach finansowych zakładają, że "jastrzębie" podejście Mike'a Pompeo, który w przeciwieństwie do swojego poprzednika zgadza się w kluczowych sprawach z Donaldem Trumpem, może zapowiadać bardziej "agresywną" politykę USA na scenie globalnej.
W ostatnich dniach polski złoty nie radzi sobie najlepiej. Notowania rodzimej waluty spadały względem głównych globalnych walut. Odzwierciedlił to indeks BOSSAPLN, którego wartość wczoraj dotarła do okolic 96 pkt., czyli do najniższego poziomu od początku marca.
Po nieco nudnym poniedziałku (brak istotnych danych) rynki czekają na dzisiejsze dane z USA nt. inflacji CPI za luty, które pojawią się o godz. 14:30. Szacunki zakładają utrzymanie się wskaźnika bazowego CPI na poziomie 1,8 proc. r/r, oraz lekkie podbicie szerokiej miary do 2,2 proc. r/r z 2,1 proc. r/r.
Dzisiejsza sesja była bardzo spokojna i charakteryzowała się niższą zmiennością oraz aktywnością inwestorów. Udało się jednak wypracować niemałe wzrosty i przekroczyć przy tym dość istotny opór. Pomocny okazał się niezły sentyment po publikacji comiesięcznych danych z amerykańskiego rynku pracy oraz dobrze przyjęty raport wynikowy PKO BP.
Piątkowe dane Departamentu Pracy USA stworzyły korzystną konfigurację dla rynków akcji.
Dzisiaj japoński jen jest najsłabszą waluta w zestawieniach G-10.
Dolar w czwartek rano odbija, pomimo faktu, że najprawdopodobniej po południu Donald Trump podpisze dekret podwyższający taryfy na import aluminium i stali. Spekuluje się jednak o możliwych wyjątkach od reguły - otwarcie mówi się o Kanadzie i Meksyku, gdyż Biały Dom liczy na wywarcie większej presji w temacie trwających renegocjacji NAFTA, ale i też mogą być to kraje z którymi USA mają nadwyżkę w handlu, jak np. Australia.
Ostatecznie rynek zinterpretował wczorajszy przekaz po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej negatywnie dla polskiej waluty. Zaszkodziły „gołębie” komentarze przedstawicieli tego gremium tonujące oczekiwania związane z możliwością podwyżki stóp procentowych na przełomie 2018/19 i oddalające perspektywę zacieśnienia dalej na 2019 r.
Wczoraj rynki kupowały ryzyko, gdyż optymizm po poniedziałkowych wzrostach na Wall Street, przedłużyły spekulacje nt. perspektyw północnokoreańskiego programu atomowego.
Rynki akcji mocno wczoraj odbiły w nadziei na to, że być może uda się uniknąć tzw. wojen handlowych. Pytanie jednak, na ile był to tylko pretekst dla mocno przecenionych w ostatnich dniach aktywów. Ostatnie „tweety” Donalda Trumpa zdają się sugerować, że czuje się on komfortowo i jest przekonany do słuszności podejmowanych działań, mimo narastającej fali krytyki ze strony przedstawicieli własnego obozu politycznego.
Wczorajsze silne odbicie na Wall Street, które pociągnęło za sobą inne rynki akcji, może być pretekstem do poprawy sentymentu wokół bardziej ryzykownych walut, który pogorszył się po tym, jak rynki przestraszyły się ryzyka wojen handlowych, które mogłaby rozpocząć decyzja USA o wprowadzeniu ceł na import stali i aluminium.
Dzisiejsza sesja rozpoczynała się w Europie od fatalnych nastrojów, ale szybko się one poprawiły. Prawdopodobnie stało za tym wyczerpanie się podaży w krótkim terminie. Kto chciał szybko sprzedać akcje, już to zrobił i w konsekwencji notowania kończyły się w nieco lepszych nastrojach.
Poniedziałkowa sesja rozpoczyna się powrotem do pesymistycznych nastrojów.
Spodziewaną wczoraj korektę wartości dolara ostatecznie uruchomił nie Powell, a Trump. Wprawdzie szef FED słowami nt. braku mocnych dowodów na utrzymanie wysokiej dynamiki wynagrodzeń nieco ograniczył spekulacje związane z czwartą podwyżką w tym roku, ale zostały one stonowane przez słowa Williama Dudley’a z FED, który bardzo optymistycznie wypowiadał się nt. perspektyw gospodarki.
Ostatnie sesje przyniosły powrót nerwowej atmosfery na giełdowych parkietach, a wszystko za sprawą słów nowego prezesa Fed, który wydaje się otwarty na możliwość aż czterech podwyżek stóp procentowych w tym roku. Rynek z kolei jest ostatnio bardzo wyczulony na kwestie powiązane ze stopami procentowymi czy inflacją, więc powróciła większa zmienność indeksów.
Ostatnie kilkanaście godzin handlu na rynku walutowym przyniosło lekkie ograniczenie spadków na PLN, jednak w dalszym ciągu obserwujemy podtrzymanie presji podażowej. Początek sesji w Europie najpewniej przyniesie jednak nieco „oddechu”.
Klasycznie mocniejszy dolar stanowi czynnik podażowy dla walut EM.
O ile odczytane wystąpienie Powella było w zasadzie zgodne z tym, czego można by było oczekiwać, to później szef FED przyznając, że od grudnia dane poprawiły się na tyle, aby dać mu większą pewność, co do tego, że inflacja będzie zmierzać w stronę celu, podbił oczekiwania związane z liczbą ewentualnych posunięć w tym roku. W efekcie trzy podwyżki to teraz minimum, a rynek zaczyna spekulować o możliwości czwartego ruchu.
Wydarzeniem ostatnich godzin na rynku FX było wystąpienie J. Powell'a przed komisją w amerykańskim Kongresie. Było to pierwsze oficjalne wystąpienie nowego szefa FED, gdzie inwestorzy doszukiwali się sygnałów co do dalszej polityki monetarnej. Podsumowując Powell ocenił w wystąpieniu, że polityka fiskalna działa "stymulująco", sytuacja gospodarcza poprawia się, a najnowsze dane wspierają nadzieje na ożywienie inflacji.
Po dynamicznym tąpnięciu wartości polskiego złotego w pierwszej połowie poprzedniego tygodnia, wartość rodzimej waluty się ustabilizowała.