Zdaniem mec. Barbary Garlacz nie ma pewności, że 13 kwietnia zapadnie uchwała frankowa Sądu Najwyższego.
Od czego będzie to zależeć? Od tego czy Sąd Najwyższy zastosuje się do orzeczeń TSUE, które już zapadły, a które dotyczą kwestii poruszonych w czterech pierwszych pytaniach do Sądu Najwyższego.
Sąd Najwyższy może również zaczekać z odpowiedziami na pytania do czasu spodziewanego orzeczenia TSUE, które ma zapaść 29 kwietnia, wyjaśnia ekspertka.
- W mojej ocenie tej uchwały nie będzie, a po orzeczeniu TSUE 29 kwietnia 2021 roku w zasadzie stanie się ona zbędna. W takim jednak wypadku frankowicze będą zmagać się z tymi sądami, które uważają, że orzecznictwo TSUE ich nie wiąże – uważa mec. Garlacz.
Przypomnijmy, że Sąd Najwyższy ma odpowiedzieć na kilka głównych zagadnień. Dotyczą one:
1) możliwości przyjęcia, że po eliminacji jako niedozwolonej tzw. klauzuli kursowej jej miejsce zajmuje jakiś inny sposób ustalenia kursu waluty, wynikający z przepisów prawa lub ustalonych zwyczajów.
2) wpływu abuzywności klauzuli kursowej w umowie kredytu denominowanego lub indeksowanego na obowiązywanie umowy w pozostałym zakresie
3) sposobu rozliczenia (według tzw. teorii dwóch kondykcji lub teorii salda) wzajemnych roszczeń stron sporu.
4) początku biegu terminu przedawnienia roszczeń banku.
5) istnienia roszczenia o zwrot wartości wynagrodzenia za korzystanie ze środków pieniężnych drugiej strony (tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału).
Jak wskazała w komentarzu prawniczka, zarówno banki, jak i kredytobiorcy zadają sobie pytanie, czy oczekiwana uchwała frankowa Sądu Najwyższego będzie korzystna dla frankowiczów.
Przypomnijmy również, że pierwotnie uchwała SN miała się ukazać 25 marca. Powodem tej decyzji jest stwierdzenie koronawirusa u pierwszej prezes SN Małgorzaty Manowskiej – informowała "Rzeczpospolita".