Forum

Komentarze użytkownika "GBorawski"

Komentarze użytkownika: GBorawski

PO i PSL - koalicja może zgrzytać

GBorawski / 2007-10-22 16:29
A jak Szanowni Państwo sądzicie - jeśli będzie koalicja PO-PSL, to czego będzie mogła dokonać wobec nieustającego veta Prezydenta (czego się można spodziewać)?

Czy jest możliwa koalicja PO-LiD-PSL? Może Pan Bartosz pokusi się o podobną i równie wnikliwą analizę takiego hipotetycznego porozumienia?
A co będzie, jeśli i te trzy partie nie podołają Prezydenckiemu sprzeciwowi?

Czy ostatecznym rozwiązaniem będzie szukanie wsparcia i rozłamów w szeregach PiS?

A może Platforma powinna rozważyć PO-PiS?

Dziwny zbieg okoliczności...

GBorawski / 2007-10-22 16:14
Ciekawe, że opóźnienia dotyczą głosów z krajów, w których z wielkim prawdopodobieństwem wygrała PO.

Jak to się stało, że nie ma problemu z przesyłką danych z USA, gdzie w wielu miejscach sukces odniosło PiS?

Poprzez unieważnienie wyborów w Wielkiej Brytanii, Irlandii Północnej, Francji, Hiszpanii i Szwecji, PiS może zyskać niezbędne głosy w Sejmie, a PO tracić szansę na walkę z veto Prezydenta.

Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że chodzi tu tylko o jakiś zbieg okoliczności i wadę systemu informatycznego...

Nacjonaliści wygrali wybory w Szwajcarii

GBorawski / 2007-10-22 11:38
Teraz tylko potrzeba im jakiegoś krewkiego przywódcy i zieg heil!

Ksenofobiczny nacjonalizm jest groźny, a kto temu zaprzecza, ten albo ignoruje płynącą z historii naukę, albo leczy swoje kompleksy, obwiniając za całe zło "obcych", którzy są "inni" i słabsi, bo jest ich mniej. Żałosne...
GBorawski / 2007-10-22 11:29
"Niemcy robią wszystko by Gazprom nie przejął ich firm zajmujących się dystrybucją". To prawda, ale nie w tym rzecz, ŻE robią, tylka JAK robią! Kontakty Niemców z Rosjanami jakoś na tym "robieniu" nie ucierpiały.
Potrzebujemy polityków-dyplomatów, a nie wojujących strategów.
GBorawski / 2007-10-22 11:23
Na Manhattanie wygrało PO.
I powinno to coś zwolennikom PiS powiedzieć.
GBorawski / 2007-10-22 11:21
bo w USA są daleko
GBorawski / 2007-10-19 14:27
"Mityczni" specjaliści zajmują się rozwiązywaniem konkretnych problemów społecznych, gospodarczych i politycznych w celu utrzymania władzy, która ma być tylko środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. W takim ujęciu parcie na władzę, jako narzędzie niezbędne do kierowania państwem, nabiera zabarwienia pozytywnego. Jarosław Kaczyński jawi mi się jednak jako człowiek ogarnięty manią prowadzenia wojny i pokonywania wrogów dla samej tylko władzy. Wydaje mi się, iż JK jest przekonany, że każdy, kto sprzeciwia się jego sposobom walki z korupcją, jest za korupcją. To nie jest logiczne, ale spełnia pewien wymóg zaspokojenia niezdrowych emocji. Przyznaję - jego wizja Polski, jako kraju silnego, niezależnego i dumnego jest wspaniała, ale nie można jej budować poprzez samą tylko walkę i rzucanie butnych sprzeciwów. Można z dumą, a jednak przyjaźnie, bronić swoich interesów. Nie powinien dzielić narodu na "swoich" i "wrogów", bo gdzież tu solidarność?
Co do tematu CBA-KGB - jest to bzdurne i naciągane porównanie. I tyle.
Aleksander Wielki i Napoleon to zdobywcy. Dziś potrzebujemy sprawnych polityków-dyplomatów, a nie wojujących przywódców.
GBorawski / 2007-10-19 10:26
Nie sądzę, aby LiD zdominował władzę po wyborach wygranych przez PO. Będzie raczej w opozycji, więc chyba najlepiej głosować na PO.
GBorawski / 2007-10-19 09:19
Człowieku!
Czyżbyś Pan był psychiatrą? Skąd tyle jadu i przesady!?
Owszem, www12 też mocno przesadził. Ale żeby Bartoszewskiego się czepiać... Panie Doktorze! Wstyd! Nie musi on być Pana autorytetem, ani intelektualnym, ani moralnym.
Osobiście podziwiam tego człowieka i zdania raczej nie zmienię. Szanuję Jarosława Kaczyńskiego, ale nie za jego poglądy i sposób prowadzenia polityki. Podziwiam Kaczyńskiego, bo ma po prostu gigantyczny talent rozgrywania strategicznych bojów. Jest zapewne bardzo dobrym szachistą, ale Polska to nie szachownica... Ubolewam, że Kaczyński nie potrafi zaufać prawdziwym specjalistom i otacza się pionkami. Szkoda, że kieruje się tylko strategią. Szkoda, że ma tak silne parcie na władzę, wynikające zapewne z kompleksu niskiego wzrostu. Nie twierdzę, że jego cele są złe. Mam natomiast wątpliwości w sprawie środków prowadzących do tych celów.
Dlatego będę głosować na PO, w czym utwierdzają mnie takie wypowiedzi, jak Pana, szanowny Lekarzu z Wa-wy.
GBorawski / 2007-10-19 08:59
Bez przesady...
Pisałem o ruchu strategicznym, a nie o możliwościach intelektualnych Marcinkiewicza. Nikt nie zaprzeczy, że sporo "ludu" go lubi.

No, ale czego spodziewać się po lekarzu ze stolicy...
GBorawski / 2007-10-18 13:05
Ogromna ilość wyborców z Europy (a w szczególności z Wielkiej Brytanii) będzie głosowac na PO. I jest ich więcej, niż wyborców w USA.

Swoją drogą, nie dziwie się, że Polonia amerykańska jest za PiS. Są wystarczająco daleko, żeby nie odczuwać wstydu i niewygód spowodowanych postępowaniem braci Kaczyńskich. Drodzy Polamerykanie! Macie mylne pojęcie o wszystkim, co się tutaj dzieje! Jeśli chcielibyście wrócić do Polski (w co wątpię), to na pewno nie do takiej, jaką planują nam urządzić ludzie z PiSu. Byłoby to kolejne orwellowskie państwo (chyba czytaliście powieści Orwella, co?).

Pozdrawiam Zaocean!
GBorawski / 2007-10-18 12:50
Tak, tak, tak! Niech wygra PiS! Bedzie ciekawie!

Panowie Bracia ze wszystkimi zrobią porządek!

A jeśli jakiś ich wróg (a wrogowie czają się wszędzie!) będzie uparcie uczciwy, to zrobią wszystko, żeby go skompromitować, zlinczować, upodlić!

Strach blady zapanuje w narodzie. Ludzie zaczną mówić do siebie ustalonymi szyframi, żeby przypadkiem ktoś nie nagrał...

TVP zamieni się w TrVamPiS (początki już widać).

Będzie super! Naprawdę!
GBorawski / 2007-10-18 12:31
PO miałoby wybory w kieszeni, a nawet wiekszość w Sejmie, gdyby Marcinkiewicz oznajmił, że wstępuje do partii Tuska i będzie kandydatem na stanowisko Premiera po wyborach!
Pomarzyć można, nie?
GBorawski / 2007-10-16 13:05
Moim zdaniem walka była wyrównana.
Tusk w niektórych sytuacjach trochę nieudolnie i nerwowo bronił się przed chłodnymi i spokojnymi zarzutami Kwaśniewskiego.
Kwaśniewski z kolei padł ofiarą własnej rutyny politycznej. Owszem, wykazał się on umiejętnością prowadzenia opanowanej i merytorycznej dyskusji. Trudno się dziwić - były "dwukadencyjny" prezydent dużego państwa europejskiego musi być obeznany w zwyczajach sfer politycznych, musi mieć rozległe znajomości i umiejętność negocjacji opanowaną do perfekcji. Prezydent powinien być "Królem Dyplomatów". Wydaje się jednak, że Kwaśniewskiemu nie zależy już tak bardzo na sukcesie politycznym, jak kiedyś. Osiągnął wiele, więc służy pomocą, ale nie jest to już ta sama osobowość, co przed dekadą. Dlatego poniedziałkowa debata wyglądała na dyskusję ambitnego i niegłupiego doktoranta z doświadczonym, ale zmęczonym profesorem. Atutem doktoranta był jego wigor, a słabością - braki w posiadanej wiedzy i mała praktyka w prowadzeniu sporów. Atutem profesora była praktyczna wiedza nabyta w życiu politycznym oraz wynikająca z niej wyważona postawa "mędrca". Słabością zaś rutyna, która uwidoczniła się we wrażeniu zmęczenia i znudzenia. W tym ujęciu większość debaty upłynęła z wynikiem remisowym.

Aż nadszedł finał.

Ostateczna wypowiedź Tuska (miał szczęście, że wygłosił ją jako ostatni) była powalająca dla wszelkich argumentów Kwaśniewskiego. Nie dotyczyła bowiem spraw omawianych podczas debaty, nie poruszała problemu różnic programowych ani osobistych niechęci i zarzutów. Była obok wszystkich tematów, a może ponad nimi. Dotyczyła przyszłości i czystej kalkulacji strategicznej. Sugestia była oczywista: "Szanowni wyborcy LiD (w domyśle: wszystkich partii oprócz PSL)! Jeśli chcecie, żeby się coś zmieniło na lepsze, głosujcie na jedną z dwóch najsilniejszych obecnie partii - głosujcie na PO! (w domyśle: nie głosujcie na PiS, bo będzie tak samo, albo gorzej i nie głosujcie na LiD, bo Wasz głos może pójść na marne, jeśli PO przegra)" - nie jest to dokładny cytat, ale tak właśnie można zrozumieć ostateczny nockout Tuska. Nockout podwójny, gdyż w mistrzowski sposób został wymierzony zarówno Kwaśniewskiemu, jak i Kaczyńskiemu (swoisty szach i mat dla tego drugiego).

Co z powyższego wynika?
Mianowicie to, iż mimo wrażenia, że do koalicji PO-LiD dojść nie może, Tusk dopuszcza konstruktywną współpracę ze wszystkimi. Prośba do wyborców LiD byłaby bezzasadna, gdyby nie wspierał jej ten argument.
Rezultat?
Twardy elektorat LiD i PiS zostanie po tej debacie nienaruszony, ale osoby do tej pory niezdecydowane pójdą za Tuskiem. Pozostaje pytanie, czy będzie ich wystarczająco wiele, aby PO wygrało wybory...

Walka wyrównana, a potem ostateczny i podwójny nockout Tuska

GBorawski / 2007-10-16 13:03
Moim zdaniem walka była wyrównana.
Tusk w niektórych sytuacjach trochę nieudolnie i nerwowo bronił się przed chłodnymi i spokojnymi zarzutami Kwaśniewskiego.
Kwaśniewski z kolei padł ofiarą własnej rutyny politycznej. Owszem, wykazał się on umiejętnością prowadzenia opanowanej i merytorycznej dyskusji. Trudno się dziwić - były "dwukadencyjny" prezydent dużego państwa europejskiego musi być obeznany w zwyczajach sfer politycznych, musi mieć rozległe znajomości i umiejętność negocjacji opanowaną do perfekcji. Prezydent powinien być "Królem Dyplomatów". Wydaje się jednak, że Kwaśniewskiemu nie zależy już tak bardzo na sukcesie politycznym, jak kiedyś. Osiągnął wiele, więc służy pomocą, ale nie jest to już ta sama osobowość, co przed dekadą. Dlatego poniedziałkowa debata wyglądała na dyskusję ambitnego i niegłupiego doktoranta z doświadczonym, ale zmęczonym profesorem. Atutem doktoranta był jego wigor, a słabością - braki w posiadanej wiedzy i mała praktyka w prowadzeniu sporów. Atutem profesora była praktyczna wiedza nabyta w życiu politycznym oraz wynikająca z niej wyważona postawa "mędrca". Słabością zaś rutyna, która uwidoczniła się we wrażeniu zmęczenia i znudzenia. W tym ujęciu większość debaty upłynęła z wynikiem remisowym.

Aż nadszedł finał.

Ostateczna wypowiedź Tuska (miał szczęście, że wygłosił ją jako ostatni) była powalająca dla wszelkich argumentów Kwaśniewskiego. Nie dotyczyła bowiem spraw omawianych podczas debaty, nie poruszała problemu różnic programowych ani osobistych niechęci i zarzutów. Była obok wszystkich tematów, a może ponad nimi. Dotyczyła przyszłości i czystej kalkulacji strategicznej. Sugestia była oczywista: "Szanowni wyborcy LiD (w domyśle: wszystkich partii oprócz PSL)! Jeśli chcecie, żeby się coś zmieniło na lepsze, głosujcie na jedną z dwóch najsilniejszych obecnie partii - głosujcie na PO! (w domyśle: nie głosujcie na PiS, bo będzie tak samo, albo gorzej i nie głosujcie na LiD, bo Wasz głos może pójść na marne, jeśli PO przegra)" - nie jest to dokładny cytat, ale tak właśnie można zrozumieć ostateczny nockout Tuska. Nockout podwójny, gdyż w mistrzowski sposób został wymierzony zarówno Kwaśniewskiemu, jak i Kaczyńskiemu (swoisty szach i mat dla tego drugiego).

Co z powyższego wynika?
Mianowicie to, iż mimo wrażenia, że do koalicji PO-LiD dojść nie może, Tusk dopuszcza konstruktywną współpracę ze wszystkimi. Prośba do wyborców LiD byłaby bezzasadna, gdyby nie wspierał jej ten argument.
Rezultat?
Twardy elektorat LiD i PiS zostanie po tej debacie nienaruszony, ale osoby do tej pory niezdecydowane pójdą za Tuskiem. Pozostaje pytanie, czy będzie ich wystarczająco wiele, aby PO wygrało wybory...

Najnowsze wpisy