Blackout, czyli nagła przerwa w dostawach prądu na dużym obszarze, sparaliżowała ostatnio Urugwaj i Argentynę. Bez prądu było 48 mln ludzi. W kilka godzin doprowadzio to do potężnego paraliżu komunikacyjnego.
Na tak dużym obszarze zdarzyło się to po raz pierwszy w historii. Przeciążona sieć i wysokie temperatury mogą sprawić, że będzie się to na świecie zdarzało częściej. Co wtedy się dzieje? Nastaje totalny chaos... Ale zacznijmy od początku.
Blackout trwa już kilka godzin. Telefon i komputer rozładowały się. Nie masz radia na baterię, więc nie wiesz, co się dzieje. W kranach nie ma wody, a sklepy zamknięte. Zresztą i tak nie masz jak zapłacić. Bankomaty i karty nie działają. Wystarczyło tylko kilka godzin, a już nie możesz skorzystać z większości zdobyczy cywilizacyjnych.
Pojechałbyś do rodziny na wieś, bo oni mają wodę i zapasy, ale brak sygnalizacji sparaliżował miasto. Samochody stojące godzinami w korkach zużyły paliwo, a zatankować nie ma jak, bo dystrybutory też potrzebują prądu. Porzucone auta blokują ulice, a w baku twojego samochodu też już resztki.
Czy podobny, tragiczny scenariusz blackoutu może zrealizować się w Polsce? Od czego się zacznie?
- Najpierw zauważymy to na ulicach. Tramwaje, metro i sygnalizatory zatrzymają ruch. Na szczęście warszawskie metro ma system awaryjny, który pozwala doprowadzić każdy wagon do stacji. Ludzie wydobędą się więc z pułapki. Gorzej będzie z tymi, którzy w tej krytycznej chwili utkną w windzie. W dużych miastach są ich tysiące, a ekip konserwatorów i strażaków jest jednak ograniczona liczba - mówi Bartłomiej Derski z portalu "Wysokie napięcie".
Informacyjny chaos
Zamknięci w windach nie będą mogli dzwonić po pomoc. Komórki się rozładują, a sieci komórkowe też przestaną działać. - BTS-y (stacje przekaźnikowe) z reguły mają małe baterie pozwalające im na pracę w trybie awaryjnym. Te w miastach bez prądu mogą wytrzymać zaledwie kilka godzin. Dłużej mogą podziałać te na wsiach, gdzie częściej zdarzają się problemy z prądem i operatorzy muszą być na to przygotowani - mówi Derski.
Bardzo szybko więc zapanuje informacyjny chaos, a to dopiero początek.
- Krany wyschną miemalże natychmiast. Pompy są bardzo energochłonne. Ścieki też po kilku godzinach staną się problemem. W niektórych miastach zaczną zalewać ulice. W Warszawie np. wyżej położone Śródmieście zaleje nimi Powiśle - mówi Derski.
Słowa eksperta potwierdza raport NIK. Izba ostrzega w swoim raporcie z 2017 r., że polskie systemy wodociągowe są bardzo czułe na przerwy w dostawach prądu. Przekonało się o tym 140 tys. mieszkańców Zielonej Góry po przejściu huraganu Ksawery w 2017 r. Po godzinie od awarii wody nie było w kranach. A co ze szpitalami? Tu nie powinno być źle, wszak każda taka placówka ma awaryjny system zasilania.
- Szpitale mają agregaty prądotwórcze i zapasy paliwa. Jednak nie są one zbyt duże, bo ich utrzymywanie jest kosztowne. Zatem i tu energii wystarczy tylko na kilka godzin. Paliwo trzeba będzie uzupełniać, ale tu ponownie pojawia się problem z dystrybutorami - mówi Derski. Bez prądu nie działają też sklepy, terminale płatnicze i bankomaty. Ludzi przygotowanych na taki scenariusz nie ma wśród nas zbyt wielu, więc szybko dojdzie do grabieży. Pozbawieni wody i żywności będziemy próbowali zdobyć je za wszelką cenę.
Woda i informacja
- W takim scenariuszu noc będzie najgorsza. W ciemnościach szabrowników trudno będzie powstrzymać. Rano obudzimy się już w zupełnie inne rzeczywistości. Firmy i zakłady pracy nie będą funkcjonowały. W dużych zakładach i hutach taki przestój oznaczać będzie olbrzymie straty. Na dobrą sprawę wystarczą 24 godziny takiego chaosu na dużym obszarze i już mamy poważny problem - mówi ekspert.
Jak są na to przygotowane centra zarządzania kryzysowego w Warszawie np. Tego nie wiemy, bo do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi ze stołecznego ratusza.
- Sceptycznie podchodzę do naszego przygotowania na tak krytyczne wydarzenie jak blackout na dużym obszarze kraju. Za mało inwestujemy w infrastrukturę podtrzymująca funkcjonowanie kraju w takich dramatycznych momentach - mówi money.pl Krzysztof Liedel, ekspert ds. bezpieczeństwa z Collegium Civitas.
W jego ocenie największym problemem w takiej sytuacji może być woda i dostęp do informacji.- Systemy alarmowe nastawione są na wykorzystanie sieci komórkowych. Według mojej wiedzy nie jesteśmy przygotowani na scenariusz, kiedy one nie działają - dodaje Liedel. Co do gotowości Polski na blackout równie scpetycznie nastawiona jest Justyna Piszczatowska, redaktor naczelna branżowego serwisu "Green news".
- Nie mamy spójnego systemu przeciwdziałania w sytuacji braku prądu na dużych obszarach. Dlatego tak duży nacisk kładziemy w Polsce na stuprocentowe zapewnienie dostaw prądu. Nie ma nawet w tak istotnych spółkach wodnokanalizacyjnych strategicznych planów działania w takich sytuacjach.
Wykazała to kontrola NIK i ostatnie wydarzenia w Skierniewicach - mówi.
W ocenie ekspertki, jeżeli sprawdzą się prognozy zapowiadające 40-stopniowe upały, to nasza sieć może tego nie wytrzymać.
- Już teraz jest przeciążona. Przewody rozgrzewają się, zaczynają stawiać większy opór i przepływa nimi mniej energii. Do tego niebezpiecznie się wydłużają i może dojść do ich zerwania. Z drugiej strony podwyższona temperatura wody ze zbiorników przy elektrowniach, którą czerpie się do chłodzenia turbin, utrudnia ten proces i zmusza do obniżania mocy - mówi Piszczatowska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl