Inflacja w styczniu spadła do 3,9 proc. rok do roku, co jest sporą zmianą względem grudnia, kiedy to osiągała 6,2 proc. Czy to oznacza, że zmierzamy do osiągnięcia celu inflacyjnego?
- Raczej żyjemy w świecie iluzji - ocenił w programie "Newsroom" WP prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. - Inflacja spada, bo mamy zamrożone ceny energii od ponad roku. Tego zamrożenia nie da się utrzymać, bo koszty produkcji energii bardzo silnie wzrosły. Mówi się, że gdybyśmy teraz wrócili do tych realnych cen, to mielibyśmy kilkudziesięcioprocentowe podwyżki. Mamy sztucznie zaniżoną inflację, ale w którymś momencie trzeba będzie przywrócić normalność. Ta inflacja tak naprawdę wynosi od września ubiegłego roku 6-7 proc., tak to należy traktować. Trzeba dodać 2-3 proc. do tego, co mamy w tej chwili. To jest świat iluzji, który - jestem o tym przekonany - musi się skończyć. Jak ceny są zamrożone, a firmy produkują coraz drożej, to skądś muszą mieć...
rozwiń