W pandemii koronawirusa da się zaobserwować znaczny spadek emisji CO2 do atmosfery. I choć może wydawać się, że to czasowa zmiana, to niemieccy naukowcy twierdzą, że trend może się utrzymać również po epidemii.
Jak to możliwe? Stanowisko naukowców przedstawia rmf24.pl. - Przyczyna jest prosta - jeśli następuje spadek zapotrzebowania na energię, jej produkcja w elektrowniach węglowych obcinana jest w pierwszej kolejności - tłumacz autor pracy w branżowym magazynie "Nature Climate Change".
To Christoph Bertram z Instytutu Badań Klimatu w Poczdamie (PIK). - Wszystko dlatego, że spalanie węgla generuje koszty, które w przypadku źródeł odnawialnych, wiatrowych czy słonecznych są dużo niższe. Ich pracę opłaca się utrzymać nawet, gdy zapotrzebowanie na energię spada - dodał.
Efekty widać było już w 2020 roku. Gospodarki takich krajów lub organizacji jak Indie, USA czy Unia Europejska zanotowały zapotrzebowanie na energię niższe o nawet 20 proc. A to z kolei przełożyło się na zmniejszenie emisji CO2 do atmosfery o połowę.
I to - zdaniem naukowców - może się utrzymać również w kolejnych latach. - Wpływ pandemii na sektor energetyczny dał politykom nowe możliwości, by wraz z redukcją dopłat do paliw kopalnych i zwiększonymi inwestycjami w źródła odnawialne zakończyć epokę elektryczności opartej na węglu - czytamy w czasopiśmie naukowym.