"Kto zabroni biednemu bogato żyć? Jak to kto - rząd KO! Już za 2 tygodnie czeka nas prawdziwy szok. Wielka podwyżka cen energii elektrycznej od 1 lipca..." - skarży się w serwisie X Mateusz Morawiecki. Do wpisu dołącza zrzut ekranu z konta klienta Polskiej Grupy Energetycznej z listą z kwotami faktur za prąd z kilku poprzednich i kilku nadchodzących miesięcy.
Morawiecki nie tłumaczy, czy to jego faktury, czy kogoś innego, ani nie pokazuje, jakie było zużycie prądu. Na liście widzimy faktury, za które trzeba było zapłacić od lutego do czerwca tego roku, a także te, za które trzeba będzie zapłacić w kolejnych miesiącach - w sumie do listopada.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co się stało na fakturach, które pokazał były premier
W lutym, marcu, kwietniu i maju faktury były na kwotę 125,12 zł, a w czerwcu na kwotę 1045, 11 zł. Natomiast w lipcu trzeba będzie zapłacić 173,50 zł, a w sierpniu, wrześniu, październiku i listopadzie - po 278,45 zł za każdy miesiąc.
Serwis wyborcza.biz zwraca uwagę, że faktury do zapłacenia w lutym, marcu, kwietniu i maju były na tę samą kwotę, co pozwala sądzić, że zostały one wystawione na bazie prognozowanego zużycia. Przy rozpoczęciu nowego okresu rozliczeniowego sprzedawca prądu dokładnie podlicza prawdziwe zużycie i wtedy może wystawić fakturę z korektą.
"Prawdopodobnie po wizycie inkasenta, który spisał licznik, PGE dokonało korekty zużycia prądu za pierwsze półrocze. I okazało się, że były premier zużył dużo więcej energii, niż przewidywały prognozy" - pisze wyborcza.biz, szukając przyczyny wzrostu kwoty na fakturze ze 125,12 zł w maju do 1045,11 zł w czerwcu.
W lipcu rachunek, który pokazał Mateusz Morawiecki, jest już dużo niższy niż w czerwcu, choć nadal sporo wyższy niż w okresie luty-maj (wynosi 173,50 zł), a od sierpnia jeszcze idzie w górę (do 278,45 zł). Wyborcza.biz przypomina, że z końcem czerwca kończy się dotychczasowa tarcza osłonowa dla odbiorców prądu, a od lipca zaczynają działać nowe zasady. Ceny sprzedaży energii elektrycznej dla gospodarstw domowych zostaną zamrożone na poziomie 500 zł/MWh, podczas gdy obecnie jest to 412 zł/MWh.
Po części wyższe rachunki w drugiej części roku, które pokazał były premier, mogą się więc brać z podwyżki stawki za kilowatogodzinę, a po części z tego, że PGE mogło obliczyć dla odbiorcy faktur wyższą prognozę zużycia.
O ile wzrosną rachunki za prąd
- Wchodzimy w mechanizm stopniowego odmrażania cen sprzedaży energii dla gospodarstw domowych - mówił w połowie maja prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin. - Obecnie w rozliczeniach z tymi odbiorcami nadal obowiązuje cena z 2022 roku, czyli 412 zł za megawatogodzinę, która w drugiej połowie 2024 wzrośnie do proponowanej w projekcie ustawy ceny maksymalnej 500 zł za megawatogodzinę - tłumaczył.
- Natomiast od początku 2025 roku nie będą obowiązywać już żadne mrożenia i cena ta będzie bezpośrednio wynikać z taryfy zatwierdzonej przez Prezesa URE na lata 2024-2025 lub z umowy sprzedaży łączącej odbiorcę ze sprzedawcą energii - podkreślał Gawin.
I tłumaczył, że na rachunek za prąd składają się dwa komponenty: opłata za zużytą energię elektryczną i opłaty za jej dystrybucję. Od 1 lipca 2024 r. o ponad 40 proc. wzrosną też opłaty za dystrybucję.
Jak wyliczył, w związku z tym od połowy roku łączny poziom opłaty za energię miesięcznie wzrośnie o około 30 zł dla gospodarstw domowych, w których roczne zużycie prądu nie przekracza 2 MWh. - Jeśli chodzi o przyszły rok, to nie pokuszę się o oszacowanie poziomu ceny za dystrybucję. Jesteśmy jeszcze przed procesem taryfowania. Aczkolwiek nie należy się spodziewać, że ta cena spadnie - przyznał.
Z kolei z prognozy ekonomistów BNP Paribas wynika, że w drugiej połowie 2024 roku rachunki za prąd dla gospodarstw domowych wzrosną o około 15-25 proc.