"Co najmniej 20 tysięcy ton żużli pocynkowych leży bez żadnego zabezpieczenia na skraju rozlewiska Nysy. Od 2013 roku opady deszczu wypłukują z granulatu do wód gruntowych niebezpieczne substancje, jak cynk kadm, ołów, arsen i rtęć" - pisze "Bild", którego dziennikarze wybrali się do wsi Tuplice.
Zdaniem dziennika, na który powołuje się serwis Deutsche Welle, odpady pochodzą z Saksonii, co przyznał rzecznik administracji landu.
"Trop prowadzi do Rudaw i firmy Befesa Zinc Freiberg GmbH. Przyznaje ona w rozmowie z ‚Bildem’, że faktycznie była producentem żużlu pocynkowego. Mimo to firma od lat uparcie odmawia usunięcia własnych śmieci. Powód: za wywóz odpowiedzialny był broker odpadów. Jednak firma realizująca zlecenie, Mineral Projekt Chemnitz, od lat jest w stanie upadłości…" - pisze gazeta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skarga Polski ws. niemieckich odpadów
Administracja Saksonii ogłosiła przetarg na odbiór śmieci. Kosztować ma to ok. 2,5 mln euro. Pieniądze pójdą z pieniędzy podatników, ale land ma zamiar "pociągnąć sprawcę do odpowiedzialności".
Na szybki odbiór odpadów od miesięcy naciskają polskie władze. Niemcy tak długo się od tego uchylali, że rząd Zjednoczonej Prawicy złożył skargi w tej sprawie do Komisji Europejskiej oraz Trybunału Sprawiedliwości UE.
"Pod koniec marca polska minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska poinformowała, że jeszcze w tym roku niemiecki kraj związkowy Saksonia ma usunąć odpady, co potwierdziło następnie DW saksońskie Ministerstwo ds. Energii, Ochrony Klimatu, Środowiska i Rolnictwa" - pisze Deutsche Welle.