Poprzednia edycja programu "Mój Prąd" cieszyła się takim zainteresowaniem, że nabór trzeba było przerwać, bo wyczerpano budżet przewidziany na wypłaty dotacji.
Skorzystanie z tego programu było jedną z lepszych decyzji. Wcześniej moje rachunki za prąd sięgały nawet 200 zł albo i więcej. Teraz maksymalnie płacę ok. 40 zł - mówi money.pl Sławomir Kozieł, który na dachu swojego domu zamontował panele fotowolataiczne.
Cała inwestycja kosztowała go ok. 19 tys. zł.
- Dostałem dopłatę od państwa w wysokości 5-6 tys. zł, ale mogłem też swoje koszty odpisać od podatku, więc w sumie zwróciło mi się ok. 11 tys. zł - mówi mieszkaniec podwrocławskiej gminy.
O zainteresowaniu programem świadczą także liczby. W 2015 r. moc zainstalowana energii w fotowoltaice wynosiła ok. 100 MW. Dzisiaj, według wyliczeń rządu, to jest 11 GW, czyli ponad 100 razy więcej w ciągu siedmiu lat.
W ubiegłym roku liczba wszystkich mikroinstalacji OZE przyłączonych do sieci operatorów systemów dystrybucyjnych przekroczyła milion.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Mój prąd" po nowemu
Rząd wyciągnął wnioski i w tej edycji zwiększył budżet, który wynosi 955 mln zł. Nowością w naborze są dopłaty do pomp ciepła oraz do kolektorów słonecznych służących pogrzaniu ciepłej wody użytkowej.
- Dzięki nowej edycji programu "Mój Prąd" będziemy mogli mówić o nowym boomie na pompy ciepła - powiedział w czwartek premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że mamy rewolucyjny przełom w energetyce, zwłaszcza prosumenckiej (od złożenia części słów: producent + konsument).
Nabór w programie trwać będzie do 22 grudnia 2023 r. bądź do wyczerpania budżetu. - W przypadku jego wykorzystania zabezpieczono jednak dodatkowe 400 mln zł - zapewnił wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska.
Z dotacji w piątej edycji programu będą mogły skorzystać trzy grupy wnioskodawców. Po pierwsze, są to osoby rozliczające się z wyprodukowanej energii elektrycznej systemie net-billing (prosument energię wyprodukowaną przez instalację fotowoltaiczną, której nie zużyje na bieżąco, tzw. nadwyżki, oddaje do sieci po określonej cenie i kupuje energię, gdy instalacja nie pokrywa zapotrzebowania wg stawek swojego sprzedawcy), którzy nie skorzystali dotychczas z dofinansowania mikroinstalacji fotowoltaicznej.
Drugą grupą są osoby rozliczające się w "starym" systemie rozliczeń prosumentów, czyli tzw. net-meteringu (mechanizm upustów, polega na rozliczaniu prosumentów poprzez odejmowanie ilości dostarczonej energii od energii pobranej z sieci), którzy do tej pory nie korzystali z dotacji do paneli fotowoltaicznych pod warunkiem przejścia na net-billing.
Trzecia grupa dotyczy osób rozliczających się w starym systemie i którzy już skorzystali z dofinansowania fotowoltaiki. W tej ostatniej grupie trzeba jednak spełnić trzy warunki. Po pierwsze instalacja, na którą otrzymano wsparcie, została przyłączona i opłacona od 1 stycznia 2020 r. Po drugie, trzeba przejść z net-meteringu na net-billing. Trzecim warunkiem otrzymania wsparcia - dla tej grupy wnioskodawców - będzie zgłaszanie dodatkowego urządzenia wskazanego w programie "Mój Prąd".
Wyższa dotacja na ekologiczne rozwiązania
Dotacja do instalacji paneli fotowoltaicznych w nowym "Moim prądzie" ma wynieść do 6 tys. zł. Jeśli jednak zdecydujemy się rozszerzyć inwestycję o komponenty dodatkowe, to dopłata do instalacji PV wzrasta do 7 tys. zł.
Decydując się na gruntową pompę ciepła, będzie można otrzymać do 28,5 tys. zł. Jeśli wybierzemy pompę ciepła powietrze/woda o podwyższonej klasie energetycznej dopłata wyniesie do 19,4 tys. zł, dla pomp powietrze/woda - do 12,6 tys. zł, a dla pomp powietrze/powietrze - do 4,4 tys. zł.
Dotacja dla magazynu energii elektrycznej wyniesie do 16 tys. zł, a do magazynu ciepła - do 5 tys. zł.
Maksymalnie będzie można uzyskać do 58 tys. zł dofinansowania w formie dotacji.
Boom na pompy ciepła
Rząd wprowadzając zmiany w programie "Mój Prąd" i umożliwiając uzyskanie dopłaty do instalacji pomp ciepła, zauważył rosnące zainteresowanie takim rozwiązaniem.
Wpłynęła na to m.in. wojna w Ukrainie, która spowodowała, że gaz podrożał, wzrosły także ceny węgla i peletu. To także efekt trwającego procesu odejścia od węgla i modernizacji budynków w krajach UE.
- Boom na pompy ciepła to fakt. W ubiegłym roku zanotowaliśmy wzrost sprzedaży o 130 proc. W 2021 r. o 80 proc. Polska była najszybciej rozwijającym się rynkiem nie tylko w Europie, ale i na świecie. Zresztą nasi sąsiedzi również odnotowują spore wzrosty - mówi w rozmowie z money.pl Paweł Lachman, prezes zarządu Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła.
Według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) Polska w 2022 r. była na ósmym miejscu wśród państw UE pod względem sprzedaży pomp ciepła w przeliczeniu na 1 tys. gospodarstw domowych.
PORT PC wylicza, że w Polsce co trzecie sprzedane urządzenie służące do ogrzewania pomieszczeń było pompą ciepła.
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl