- Infrastruktura transportowa pozwala politykom pochwalić się wyraźnie widocznymi efektami prac. Konferencje na nowych drogach nie są niczym dziwnym, zwłaszcza w roku wyborczym, gdy można podsumować różne dokonania z ostatnich czterech lat lub więcej. Na ogół robią to wszystkie partie rządzące - komentuje w rozmowie z money.pl dr hab. Bartłomiej Biskup z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, który zajmuje się m.in. strategiami kampanii wyborczych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Premier przecina wstęgi na drogach. Nie przeszkadza, że są już otwarte
Kampania wyborcza w Polsce, chociaż oficjalnie się jeszcze nie zaczęła, na dobrą sprawę już trwa. Jednym z ulubionych tematów konferencji prasowych rządu jest w 2023 r. infrastruktura transportowa, czyli m.in. drogowa i kolejowa. Liczba przecinanych wstęg jest tak duża, że można wręcz zapomnieć, iż GDDKiA oddaje w tym roku do użytku najmniej kilometrów w ostatnich latach.
Przypomnijmy: Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w 2023 r. zamierza oddać do dyspozycji kierowców ok. 260 km tras krajowych, głównie szybkiego ruchu, ale zaznaczmy, że w niektórych przypadkach mowa o jednej jezdni. W 2022 r. drogowcy oddali ok. 320 km, w 2021 r. - ok. 425 km, w 2020 r., gdy wybuchła pandemia COVID-19 - ok. 140 km, a w 2019 r. - ok. 460 km.
W takiej sytuacji każdy kilometr dla obozu władzy najwyraźniej jest na wagę złota. Można tak stwierdzić, widząc, jak premier Mateusz Morawiecki "otwiera" kolejną drogę czy most. Nawet jeśli została już udostępniona do ruchu, jak widzieliśmy np. na autostradzie A1.
Premier Morawiecki na autostradzie A1
Drogowy kręgosłup kraju - jak nazywana jest A1, która biegnie od Trójmiasta do południowej granicy kraju - oficjalnie jest już gotowy. Wykonawca, firma Mirbud Skierniewice, tuż przed majówką zlikwidowała utrudnienia na ostatnim odcinku w budowie, czyli od Piotrkowa Trybunalskiego do Kamieńska.
Gdy na A1 znikały zwężenia i drogowcy podnieśli ograniczenie prędkości do docelowego limitu 140 km/h, premier w tym czasie udostępniał do ruchu (prace się tam jeszcze nie zakończyły) drogę ekspresową S7 na południe od Warszawy. Jednak dokończenie budowy A1, która - jak zaznaczył Mateusz Morawiecki - powstawała od czasów I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka, można uznawać za drogowe wydarzenie roku. Rząd nie mógł przepuścić takiej sytuacji. I tego nie zrobił. Tydzień po faktycznym finale inwestycji, autostradę otworzył premier.
- My budujemy autostrady i drogi ekspresowe dostępne dla ludzi. Dlatego otwarcie tej perspektywy to w jakimś sensie otwarcie perspektywy Trójmorza, to nowy wymiar geopolityczny w regionie - mówił podczas uroczystości szef rządu.
Premier otworzył most, po którym od pół roku jeżdżą auta
O ile opóźnienie wizyty Mateusza Morawieckiego na A1 to tylko tydzień, o tyle zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w Tylmanowej w Małopolsce, gdzie dwa tygodnie temu premier "otwierał" wyremontowany most nad Dunajcem.
Koszt inwestycji to blisko 15,4 mln zł, została ona dofinansowana z budżetu województwa (3,84 mln zł), Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg ok. (6,34 mln zł), Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (ok. 2,223 mln zł) oraz budżetu gminy Ochotnica Dolna (ponad 445 tys. zł).
Przedstawiciele wszystkich instytucji, które przekazały pieniądze na remont, spotkali się 19 maja, by oficjalnie otworzyć obiekt. Stronę rządową reprezentował premier. Uwagę zwraca jednak fakt, że uroczystość miała miejsce pół roku po tym, jak udostępniono most do ruchu.
Donald Tusk kpi z Mateusza Morawieckiego
W mediach pojawiły się kpiny z Morawieckiego, a swoje trzy grosze dorzucił lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. - Jadąc do was, czytam i oczom nie wierzę. Premier Mateusz Morawiecki postanowił uroczyście otworzyć most na Dunajcu w Tylmanowej, który jest otwarty od pół roku - powiedział szef PO na spotkaniu z mieszkańcami Słupska i nazwał szefa rządu "bambikiem".
Co to oznacza? Jak wyjaśnialiśmy w money.pl, określenie to zostało spopularyzowane przez tiktokerów. A "bambikiem" nazywa się kogoś, kto jest uważany za nieudacznika, komu nic nie wychodzi.
Można mnożyć przykłady "otwierania" infrastruktury czy też "przekazywania" sprzętu, które są już w użyciu. Wielokrotnie darowywane i zabierane były policyjne radiowozy i wozy strażackie tylko po to, by oddać w świetle kamer. Ale, jak wyjaśnia ekspert od strategii kampanii wyborczych, nie ma się co dziwić takim manewrom polityków.
Ludzie się pośmieją, ale politycy ugrają swoje
Dr hab. Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego zwraca uwagę, że nowa lub wyremontowana infrastruktura to przed wyborami rzecz nie do zbagatelizowania przez polityków. To bowiem namacalny dowód aktywności. Nie było drogi - jest droga. Były ubytki - dziur już nie ma. Dlatego nie można się dziwić przecinaniu wstęg na długo po odbiorze technicznym.
Oczywiście z punktu widzenia kierowcy może to trochę być śmieszne, ale z punktu widzenia polityka to już takie śmieszne nie jest - wyjaśnia ekspert.
Ekspert tłumaczy, że np. na nowej drodze partie polityczne zyskują obrazy, które mogą później wykorzystać w spotach wyborczych czy też w mediach społecznościowych. - Jest wiele korzyści, elementów marketingu politycznego, które takie otwarcie daje. Kilka osób się pośmieje, ale politycy na tym prawdopodobnie skorzystają - komentuje dr hab. Biskup.
Wygląda zatem, że podobnych "otwarć" ze strony rządu możemy spodziewać się więcej. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów na pytania w tej sprawie nie odpowiedziała.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl