Rozmowę z wiceszefową Komisji Europejskiej prowadził minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który pytał Czeszkę m.in., czy gdy przejmowała funkcję wiceszefowej KE i komisarz zajmującą się praworządnością miała wystarczająco dużo instrumentów, by kontrolować sytuację w państwach Unii Europejskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nigdy nie chciałam kontrolować zachowania państw członkowskich. Zawsze chciałam prowadzić otwarty dialog - podkreśliła Jourova.
Wiceszefowa KE wspominała też okres rządów Zjednoczonej Prawicy, który - w jej ocenie - w taki sposób przeprowadzał reformę wymiaru sprawiedliwości, że prowadził do końca niezależnego sądownictwa w Polsce.
Od 2019 r. zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że trzeba coś z tym zrobić. Postanowiliśmy co roku publikować sprawozdanie o praworządności. To się wydaje czymś nudnym, jakiś raport, ale jest to świetne narzędzie, bo przeprowadzamy analizę w każdym państwie członkowskim. Sprawdzamy m.in. mechanizmy kontrolne, wolność mediów i bardzo chciałam, żeby to sprawozdanie obejmowało wszystkie państwa członkowskie. Tak, żeby Polska czy Węgry nie mówiły, że uwzięliśmy się na te kraje - mówiła.
Kolejnym i mocniejszym narzędziem - jak zaznaczyła Jourova "nieco drakońskim" - okazały się sankcje finansowe.
Zablokowano Węgrom "naprawdę duże pieniądze"
- W przypadku naruszenia zasad praworządności możemy zamrozić fundusze europejskie. I to robimy właśnie w przypadku Węgier - powiedziała Jourova.
Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej przypomniała, że zasada warunkowości działa tak, że ostatnie słowo nie należy do KE, lecz do państw członkowskich, a konkretnie do ministrów finansów tych państw, którzy podejmują ostateczną decyzję o zablokowaniu środków.
- I obecnie zablokowano wypłatę około 10 miliardów euro na rzecz Węgier, więc to naprawdę duże pieniądze - podkreśliła.
Czeszka wspominała również opór państw, gdy narzędzie sankcji finansowych było wprowadzane przed kilku laty.
- Opór pojawił się od razu. Pierwszego dnia, kiedy powiedziałam, że (...) jeżeli ktoś nie rozumie języka wartości, to może chociaż zrozumie język pieniędzy. Wiem, że to było prowokacyjne. Wiele osób skrytykowało to wystąpienie. I wtedy zdałam sobie sprawę, że jest dziwne przeświadczenie, że fundusze unijne będą płynąć do każdego bezwarunkowo, że Unia Europejska to taki bankomat - mówiła.
Oprzeć się urokowi silnej ręki
Wiceszefowa KE podkreśliła ponadto, że z ulgą przyjęła zdefiniowanie przez TSUE praworządności, co - jak zaznaczyła - było szczególnie ważne dla Polski.
- Mam na myśli tutaj orzeczenia z 2018 i 2019 roku. Trybunał orzekł, że w państwie, w którym istnieje kilka instytucji, które są poddawane presji, to znaczy zachodzą wobec nich wątpliwości, czy są zależne, czy niezależne (od polityków), to możemy mówić o podejrzeniu naruszenia zasad praworządności - wyjaśniła.
I w przypadku Polski, naprawdę z bólem serca, musieliśmy uruchomić procedurę z artykułu 7 (Traktatu o UE), ponieważ doszło do kumulacji tych negatywnych zjawisk, m.in. dotyczących Trybunału Konstytucyjnego czy Krajowej Rady Sądownictwa. Sytuacja w nich po prostu wymusiła na nas uruchomienie tego postępowania - dodała.
Jourova zaznaczyła także, że mówienie o rządach prawa nie jest tylko teoretyzowaniem, bo "jest sposób sprawowania rządów i tworzenia systemu demokratycznego".
Ocenili ryzyko. Hiszpania odrzuciła węgierską ofertę
- Zawsze zadaję sobie jedno pytanie: czy jesteśmy wystarczająco silni - nie tylko w centralnej części Unii Europejskiej, ale również w innych państwach - by oprzeć się urokowi silnej ręki. Żyjemy w trudnych czasach, wielu obywateli jest sfrustrowanych ze względu na ceny energii, inflację i źle reaguje na niepewność. W takich czasach może pojawić się pokusa, żeby uwierzyć komuś, kto będzie rządził silną ręką, komuś, kto obieca łatwe życie - ostrzegła.