Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. KKG
|
aktualizacja

Najważniejsza obietnica Tuska. Mamy problem. Ekspert: nie stać nas

W rządzie trwają prace nad podwyższeniem kwoty wolnej od podatku. Rozważane są trzy warianty. Pierwszy z nich to tzw. degresywna kwota wolna. Mechanizm ten zakłada, że im większe zarobki podatnika, tym stopniowo mniejszym miałby być beneficjentem kwoty wolnej. Drugi wariant to rozłożenie reformy w czasie i stopniowe podwyższanie kwoty wolnej do 60 tys. zł w ciągu np. czterech lat. Wariant trzeci to wdrożenie kwoty wolnej 60 tys. zł przy jednoczesnym usunięciu pewnych ulg podatkowych, czyli "coś za coś". Który z nich jest najlepszy? - Trzeba powiedzieć, że to podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł było taką trochę lekkomyślnie złożoną obietnicą, bez wiedzy o tym, jak będzie wyglądać inflacja, dochody nominalne, finanse państwa - powiedział w programie "Newsroom" WP prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. - Dzisiaj, gdyby tak po prostu to zrobić z dnia na dzień, dochody z podatku spadłyby o połowę. A to są podstawowe dochody, które wliczają się do budżetu. Podniesienie kwoty wolnej do 60 tys. zł w tej chwili oznaczałoby, że połowa Polaków, a nawet więcej, nie płaciłaby podatków w ogóle. To jest trudna do wyobrażenia sytuacja, biorąc pod uwagę stan budżetu. MF główkuje, jak zrealizować tę obietnicę. Każdy z wariantów ma swoje wady i zalety. Rozłożenie tego na cztery lata, oznacza, że realnie to zwolnienie z podatku będzie mniejsze niż dziś. Propozycja druga, zakładająca, że ze zmian skorzystają najubożsi, wydaje się rozsądna, bo oni tego naprawdę potrzebują. Zła strona jest taka, że to jest kolejna komplikacja systemu. Najwięcej sensu ma trzecia propozycja. Dać większą kwotę wolną od podatku, ale zlikwidować inne ulgi, np. te na dzieci. Czyli dostajemy 60 tys. zł kwoty wolnej, ale nie mamy już żadnych innych ulg. Ale myślę, że tu zaprotestują ci, którzy ze zwolnień podatkowych korzystają. Dobrego rozwiązania nie ma, bo nas po prostu nie stać na jednorazowe wprowadzenie tego, co zostało obiecane i widać, że jest to kłopot dla polityków. Propozycja była lekkomyślna - ocenił ekspert.
rozwiń
KOMENTARZE
(654)
Zibi
5 miesięcy temu
Jestem emerytem 76 lat zawierzyłem tej obietnicy , ale Tusk zrobił z tej obietnicy slogan propagandowy (drugi to druga waloryzacja ) ja już się na to nie dam nabrać!! Chwyt wyborczy !! Więcej na Tuska już nie zagłosuję, może być tego pewien!!!!!
Emeryt M
5 miesięcy temu
Gdyby nie obiecywali, to nie wiem czy oddałabym swój głos. VAT na żywność do góry , cena za energię do góry, składka zdrowotna 9% to nic innego jak podatek , a jak do lekarza to prywatnie , bo rezonans magnetyczny czekać , scyntygrafia kości czekać, tomografia czekać lub płacić po 950 zł za usługę jak chcesz żyć.Kto w tej polityce jest? Tylko chlubią się rozdawnictwem z naszych podatków
Marek emeryt
5 miesięcy temu
Obietnice wyborcze powinny być zrealizowane dosłownie.W przeciwnym wypadku powinno być wykluczenie z polityki. Znowu w kampanii obietnice będziemy budować mieszkania…….. Wyborcy zacznijcie rozliczać obiecujących z tej lipy.
akl
6 miesięcy temu
Najważniejsza obietnica Tuska. Mamy problem. Ekspert: nie stać nas Piniędzy nie ma i nie bedzie - wszystko to już było - Gamonie wybrały największych GAMONI - i proszę , można? - można ! O czasach złodziejstwa i grabieży pamiętamy ! Wiemy jak to się robi i to zrobimy! Potrafimy . KO, PSL, PO i banda potrafi , do dzieła !
Obywatel
6 miesięcy temu
To po co obiecywać coś na co nie stać?
...
Następna strona