Piątkowy ranek przynosi umocnienie złotego, co można tłumaczyć utrzymującymi się dobrymi nastrojami na rynkach światowych.
Czwartek upłynął pod znakiem nieznacznej korekty na rynkach. Wyśrubowane oczekiwania inwestorów, co do wyników amerykańskich spółek doprowadziły do sytuacji, kiedy w momencie publikacji danych lepszych od oczekiwań (np. ze strony Goldman Sachs), reakcja rynku była zupełnie odwrotna.
Dzisiaj w nocy za euro płacono nawet 1,4967 USD. Dolar tracił także względem pozostałych głównych walut w tym m.in. franka, funta, jena, dolara australijskiego, nowozelandzkiego i kanadyjskiego.
We wtorek byliśmy w pewnym momencie świadkami dość wyraźnego odwrotu inwestorów od dolara. Nowe tegoroczne maksimum na 1,4876 ustanowił EUR/USD, a także AUD/USD, USD/CAD i złoto, które było notowane nawet po 1068,5 USD za uncję.
Niemniej złoty i tak pozostaje rekordowo mocny w świetle poziomów obserwowanych wczoraj rano (4,28-4,29 zł za euro). I co ciekawe w ciągu 24h na rynki nie napłynęły żadne kluczowe informacje - wszystko rozgrywa się w sferze domysłów i oczekiwań.
Piątkowa sesja w Warszawie odbywała się w specyficznym otoczeniu. W środę po zakończeniu sesji amerykańskich na Wall Street rozpoczął się sezon publikacji wyników kwartalnych.
O ile jeszcze rano było na rynku dość nerwowo i można było spodziewać się bliskiego testu okolic 4,30 zł za euro, o tyle na przestrzeni kolejnych godzin sytuacja systematycznie się poprawiała.
W poniedziałek rano złoty był słaby, ale nie aż tak, jak można by się było tego obawiać. O godz. 9:37 euro było warte 4,2730 zł, dolar 2,91 zł, a frank 2,8110 zł. Gorąco było godzinę wcześniej, kiedy to za euro płacono blisko 4,29 zł, a dolar był wart 2,92 zł.
W piątek zmiany kursów walut nie były szczególnie duże. Paradoksalnie przyczyną mógł być brak nowych (negatywnych) informacji z Łotwy i obserwowana po południu nieznaczna poprawa na rynkach akcji i surowców.
Nocna wypowiedź szefa FED miała jednak wpływ na rynki. Ben Bernanke stwierdził, iż Rezerwa Federalna posiada narzędzia i możliwości, aby wycofać nadmiar gotówki wpompowanej w rynki w ostatnim czasie.
Złoty nadal traci na wartości. Na tle wysuwają się problemy Łotwy, o których wspominałem rano.
Kluczem dla dzisiejszej sesji były wyniki aluminiowego giganta Alcoa, które poznaliśmy po zakończeniu wczorajszego handlu na Wall Street.
Środa przyniosła wyraźniejsze osłabienie złotego. W pewnym momencie za euro płacono nawet 4,24 zł, a dolar podrożał w okolice 2,89 zł.
Środa przynosi nieznaczne osłabienie złotego. O godz. 9:52 euro jest warte 4,1960 zł, dolar drożeje do 2,8520 zł, a frank 2,7720 zł. Dzieje się tak przy braku zmian na rynkach międzynarodowych.
Poniedziałek na rynkach finansowych w zasadzie sprowadził się do oczekiwania na publikację indeksu ISM dla usług w USA o godz. 16:00.
W poniedziałkowy ranek kurs złotego pozostawał stabilny. O godz. 10:17 za euro płacono 4,2160 zł, dolar był wart 2,8820 zł, a frank 2,7880 zł.
Październik na Wall Street rozpoczął się od największego od 3 miesięcy spadku cen. Kolejna porcja słabszych danych makro tym razem z rynku pracy i niższy od oczekiwań odczyt indeksu ISM podcięły skrzydła kupującym i pociągnęły za sobą przecenę indeksów o 2-3 %.
W ostatnich dniach nastroje na rynku złotego podgrzewały spekulacje wokół sprawy PZU, która finalnie zakończyła się dzisiejszym porozumieniem Skarbu Państwa z Eureko.
Złoty tracił dzisiaj w oczekiwaniu na wyniki walnego PZU, które było kilkukrotnie zawieszane.
To, że wczoraj złoty zdołał się umocnić i tym samym nie doszło do przełamania poziomu 4,2470 zł na parze EUR/PLN, trzeba uznać za duży plus dla naszej waluty.
Sesja w USA zakończyła się zdecydowanym zwycięstwem popytu, które z pewnością miało wiele wspólnego z zakończeniem III kwartału, a znacznie mniej z informacjami napływającymi ze sfery gospodarki.
Wtorek zgodnie z przewidywaniami przyniósł kolejne osłabienie złotego. Po południu (godz. 16:03) za euro płacono 4,2430 zł, a dolar podrożał do 2,92 zł.
We wtorek rano kurs złotego pozostawał stabilny. O godz. 9:59 euro było warte 4,2060 zł, dolar 2,8850 zł, a frank 2,7840 zł. Jednak to co dalej stanie się z polską walutą, będzie w dużej mierze zależeć od rozwoju sytuacji na rynkach zagranicznych, zwłaszcza kursu EUR/USD.
W poniedziałkowy ranek złoty był słaby. Euro oscylowało wokół ostatnich maksimów na 4,24 zł, dolar podrożał w okolice 2,90 zł, a frank do 2,80 zł.
Dzisiaj po godz. 8:30 złoty zaczął dość gwałtownie tracić na wartości. W efekcie w ciągu kilkudziesięciu minut euro podrożało z okolic 4,1850 zł do 4,2250 zł, dolar wzrósł do 2,8770 zł, a frank 2,7935 zł.
W pierwszej części czwartkowej sesji złoty paradoksalnie zyskał na wartości umacniając się w kierunku 4,15 zł za euro i 2,81 zł za dolara. Trudno jednoznacznie wytłumaczyć ten ruch, gdyż w tym czasie nie napłynęły żadne istotne informacje.
Czwartek paradoksalnie nie przynosi znaczących zmian na rynkach walut. Głównie dlatego, iż wczorajsze posiedzenie FED nie wniosło zbyt wiele.
Po południu za euro płacono 4,16 zł, a dolar po rannym spadku w okolice 2,81-2,8150 zł utrzymał się na tym poziomie.
Dolar ponownie słabnie po optymistycznych prognozach dla azjatyckich gospodarek.