gVarek
/ 2010-05-05 09:54
/
"zGÓRnikt"
Poprawka piąta. W jaki sposób zorganizowano rozbicie samolotu
polskiego prezydenta? Eksperci nam wyjaśnili, że to bardzo proste.
Samolot został strącony przez rosyjskie specsłużby na małej wysokości,
po podmianie parametrów lądowania. Tego dokonać można kilkoma sposobami.
Na przykład, poprzez sekundowe zmanipulowanie systemu naprowadzania na
niedużym wysokości tuż przed lądowaniem.
Albo poprzez impuls elektromagnetyczny skierowany do bocznych kanałów
sterowania samolotem (sterów, lotek) przed lądowaniem. Piloci wszystko
widzieli i rozumieli, ale nic już nie mogli zrobić. Zabrakło czasu.
Właśnie dlatego, aby ukryć ślady zbrodni, ocalałych członków załogi i
tych, którzy mogli słyszeć ich rozmowy, należało dobić na ziemi.
Wykonawcy rozkazu Putina przeliczyli się jednak w tym, że wśród
ocalałych były osoby uzbrojone i odważne, które nawet w tej sytuacji
stawiały czynny opór. Oddział specjalny nie mógł bez przeszkód
powystrzelać rannych Polaków w przewidzianych ramach czasowych. Musiał
zatrzymać się na miejscu kaźni, gdzie ich zastały osoby, które
przybiegły na miejsce katastrofy, przede wszystkim Andriej Mienderiej,
który nagrywał sytuację kamerą.
Następnie wszystko potoczyło się dokładnie według przewidzianego w
Kremlu planu. Miejsce katastrofy zostało otoczone, nikogo nie
przepuszczano, a ciała ofiar katastrofy lotniczej i zastrzelonych na
ziemi wywieziono. Ślady napadnięcia i egzekucji zostały usunięte.
Ta poprawka jest kluczem do zrozumienia, co się zdarzyło; wyjaśnia ona
wszystko, i komentarze tu nie są potrzebne.
Poprawka szósta. Dlaczego Putin postanowił popełnić zbrodnię na swoim
terytorium? Zdaniem ekspertów, w ten sposób strącić samolot i zapewnić
wiarygodne przykrycie aktu terrorystycznego można jedynie na terytorium
całkowicie kontrolowanym przez rosyjskie służby specjalne.
Po pierwsze, niezbędnego impulsu elektromagnetycznego nie można nadać
na odległość tysięcy kilometrów. A na system naprowadzania oddziaływać
można tylko ten, kto siedzi za pulpitem kontrolera lotów lub kontroluje
go z zewnątrz. Ale owo „z zewnątrz” powinno być tuż obok, na niedużej
odległości.
Po drugie, na swoim terenie są najlepsze możliwości zatarcia śladów.
Co miało miejsce od pierwszej sekundzie po katastrofie, ma miejsce
obecnie i dopiero nastąpi, gdy zaczną ogłaszać wyniki oficjalnego
„wspólnego” śledztwa.
Eksperci wymienili mnóstwo pozycji. Niezbędność dwukrotnej wymiany
fizycznych źródeł zakłóceń – „żarówek” przed przylotem samolotu
Kaczyńskiego i od razu po katastrofie.
Dostrzelić tych, którzy przeżyli, rozerwać na strzępy i spalić ciała
zastrzelonych pasażerów i członków załogi. Zapewnić „tajemnicze
zniknięcie” dowodów, na przykład, broni, z której odstrzeliwali się
ochroniarze Lecha Kaczyńskiego i wojskowi, którzy przeżyli katastrofę.
Wyszukiwać naboje wystrzelone przez oddział specjalny i polskich
wojskowych w szczątkach samolotu i drzewach w miejscu egzekucji.
Podrabiać wskazania „czarnych skrzynek”. Podawać wykaz pogody oraz inne
parametry katastrofy niezbędne do potwierdzenia fałszywej wersji o
rzekomej „winie załogi, która nie zdołała wylądować w trudnych warunkach
pogodowych”. Itd.
Z szóstej poprawki dochodzimy do wniosku, że rozwiązanie techniczne
zamachu, a przede wszystkim „środki przykrycia” wymagały, aby samolot
został strącony na terytorium kontrolowanym przez putinowskie
specsłużby.
Przechodzimy do poprawki siódmej – „celowości politycznej” (z punktu
widzenia Kremla) tego aktu terrorystycznego.
Lech Kaczyński był względnie bezpieczny, dopóki Putin nie upatrzył
sobie „polskiego Janukowycza” – ciężko myślącego „przyjaciela Rosji”,
polskiego premiera Donalda Tuska. Był to zwrot, po którym czekistowską
wierchuszkę Rosji zajmowało tylko jedno: jak przeczyścić drogę dla
swojej marionetki lub komuś podobnego z tegoż grona „przyjaciół Rosji”.
Wiedząc o zwyczajach i wcześniejszych czynach Putina, nietrudno domyśleć
się, w jaki sposób planowali tego dokonać. Co i jak oni zrobili, cały
świat dowiedział się rankiem 10 kwietnia.
Z siódmej poprawki dochodzimy do wniosku, że stawka Kremla na
„polskiego Janukowycza” – Donalda Tuska, jego towarzyszy i elektorat
uruchomiła mechanizm fizycznej likwidacji Lecha Kaczyńskiego. Najlepiej
razem z najwybitniejszymi jego zwolennikami. Metody – najzwyczajniejsze z
arsenału Putina oraz jego towarzyszy z KGB.
Poprawka ósma. Na co liczyli organizatorzy zamachu w tak ryzykownej
sprawie? Przecież skutki naprawdę mogą być – i niechybnie będą –
najbardziej niekorzystne dla Kremla. Nic nowego: tak samo, jak i w ciągu
ostatnich dziesięciu lat, stawiano na najzwyczajniejszych durniów.
Przywódc