Pretekstem do spadku notowań EUR/USD stała się dzisiaj nieco słabsza aukcja portugalskiego długu – wprawdzie sprzedano roczne bony za 1,25 mld EUR, ale to kupujący dyktowali warunki – wzrosła rentowność, a popyt przewyższył podaż tylko o 30 proc.
W kraju złoty nieco zyskał dzięki lepszym nastrojom na giełdach i częściowym odreagowaniu forinta. W efekcie o poranku euro spadło nawet w okolie 4,0960 zł, a dolar potaniał do 3,1750 zł.
Dzisiejszy mocniejszy spadek EUR/USD, który doprowadził do naruszenia 1,2870 może być poważniejszym sygnałem, iż dotychczasowy trend wzrostowy zaczyna słabnąć.
W godzinach nocnych doszło jednak do naruszenia piątkowego szczytu na 1,3007 i ustanowienia kolejnego na 1,3028.
Tradycyjnie jest już tak, że dane makroekonomiczne z Polski nie są zauważane przez zagranicznych inwestorów, a reakcja na dobre informacje jest tylko wtedy, kiedy sprzyjają temu okoliczności międzynarodowe.
Decyzja agencji Moody’s, która dzisiaj rano obniżyła rating dla Irlandii do Aa2 z Aa1 nie zrobiła na inwestorach większego znaczenia.
Dzisiaj na rynkowe nastroje wpływ będą mieć publikacje danych makroekonomicznych, zwłaszcza z USA.
Zachowanie się indeksów na Wall Street po godz. 16:00 pokazuje, że inwestorzy jakoś nie kupili lepszych wyników JP Morgana za II kwartał (1,09 USD na akcję), ani też spadku cotygodniowego bezrobocia do 429 tys. i wzrostu produkcji przemysłowej o 0,1 proc. m/m.
Za nami sesja, która przyniosła kilka rozczarowań. Po pierwsze dynamika produkcji przemysłowej w strefie euro wyniosła w maju 0,9 proc. m/m i 9,4 proc. r/r, a oczekiwano lepszego odczytu, zwłaszcza po dobrych informacjach z Niemiec, Francji i Włoch.
Wieczorem zwyżki na Wall Street pozwoliły EUR/USD na skuteczny atak na ostatnie maksimum na 1,2722.
Okazało się, że ranna obniżka ratingu dla Portugalii przez agencję Moody's stworzyła niektórym inwestorom świetną okazję do zakupów euro.
O ile rano sytuacja wokół złotego nie wyglądała zbyt dobrze, to w kolejnych godzinach nasza waluta odrobiła straty. Euro potaniało o ponad 2 grosze do 4,06 zł, a dolar ponownie przetestował okolice 3,22 złotych.
Nie pomogły dobre wyniki dotyczące dynamiki eksportu w Chinach w poniedziałek rozpoczyna się od słabszego sentymentu na światowych rynkach.
Notowania euro/dolara nie utrzymały w piątek dobrej passy, a przełamanie strefy 1,2650-1,2662 uruchomiło większą podaż.
Siłą rozpędu z giełd, euro/dolar zdołał poprawic wcześniejszy szczyt rosnąc do 1,2722, co musiało przełożyć się na spadek euro/złotego poniżej 4,07 i dolar/złotego do 3,20. To są jednak kosmetyczne poprawki, a kolejne minuty piątkowego handlu pokazują, że notowania EUR/USD dość łatwo wróciły poniżej 1,27.
Słowem - konferencja, która mogłaby się w ogóle nie odbyć - niemniej nieco wsparła EUR/USD przez to, że nie padło podczas niej nic, co mogłoby inwestorów zaniepokoić.
Wyraźne umocnienie naszej waluty będzie jednak możliwe w sytuacji wyraźniejszej poprawy nastrojów na świecie – naruszenia oporu na 1.040 pkt. na amerykańskim indeksie S&P 500 i 1,2670 na EUR/USD.
W zasadzie można znaleźć kilka powodów dla których nie udało się wczoraj wieczorem sforsować kluczowego oporu EUR/USD w rejonie 1,2670, który otworzyłby drogę do zwyżki do 1,27 i dalej do 1,28.
Nieco dziwna reguła, w której słabe dane makroekonomiczne tylko napędzają osłabienie dolara względem pozostałych walut, sprawdza się nadal.
Kiedy nie ma czego śledzić (wczoraj rynek amerykański był nieczynny) to inwestorzy zwracają uwagę na każde informacje, a nieraz je nadinterpretowują.
Dzisiejsze święto w USA ujemnie wpływa na aktywność inwestorów o tej porze dnia. Widać, że rynkowi brakuje impulsu, chociaż nieraz właśnie w takich momentach rynki rozpoczynały większa korektę.
Niepewność związana z wynikiem wyborów prezydenckich w Polsce mogła ograniczać chęć do zakupów złotego przez zagranicznych inwestorów.
Dzisiaj mieliśmy kolejną sytuację, kiedy to słabe dane ze Stanów Zjednoczonych prowadzą do dalszego osłabienia dolara - kurs EUR/USD na chwilę przekroczył poziom 1,26.
Słabe dane z USA zaszkodziły wczoraj amerykańskim giełdom, ale w końcówce handlu na Wall Street udało się zmniejszyć straty.
Początek lipca obfituje na razie w spore niespodzianki, do których trzeba zaliczyć dzisiejsze zachowanie się dolara na rynkach światowych.
Dość szybko wykorzystano to jako pretekst do sprzedaży euro, chociaż spadek nie był zbyt dynamiczny – notowania EUR/USD zeszły w okolice 1,22.
Inwestorzy znów nieco przesadzili – mowa tutaj o obawach związanych z płynnością sektora międzybankowego w strefie euro.
Wczoraj wieczorem złoty nie tracił, a nawet nieco zyskiwał pomimo silnych spadków na amerykańskiej giełdzie. W pewnym sensie odzwierciedlał także zachowanie się EUR/USD, który nie zszedł poniżej 1,2150.
We wtorek wprawdzie deprecjacja złotego została powstrzymana na kilka godzin, ale nie oznacza to końca osłabienia naszej waluty.
Polska waluta stopniowo, acz konsekwentnie traciła w poniedziałek na wartości. O godz. 16:07 za euro płacono już ponad 4,15 zł, a dolar przebił poziom 3,3650 zł. Złoty najbardziej stracił dzisiaj do franka, gdzie padła bariera 3,10 zł (o godz. 16:07 frank był wart 3,11 zł).