Barack Obama poprzez swoje zdeterminowane działanie nie pozostawia złudzeń co do tego, że chce wyciągnąć gospodarkę amerykańską z kryzysu.
Euforia spowodowana obniżeniem stóp procentowych przez FED nie wystarczyła już na środową sesję za Oceanem, a indeksy zakończyły notowania na minusie.
Decyzja FED w sprawie stóp procentowych była pożywką dla optymistów.
Indeksy dzisiaj traciły, przez co zlikwidowały niewielkie zyski z poprzedniego tygodnia.
Za nami kolejna sesja, na której inwestorzy nie mogli się zdecydować, w którą stronę podążyć. Dylematów mieli kilka.
Wszystko wskazuje na to, że trudno będzie w najbliższym czasie liczyć na trwały wzrost indeksów za oceanem.
Amerykańskie indeksy rozpoczęły sesję wzrostami. S&P500 przez długą część sesji poruszał się w przedziale wzrostów od +1% do +2%.
Dzień nie obfitował w dane makroekonomiczne, więc uwaga inwestorów skupiała się na doniesieniach ze spółek Informacje te były niestety negatywne.
Piątkowa sesja zakończyła się wzrostami mimo fatalnych danych makro. Poniedziałkowy optymizm na parkiecie mógł mieć w końcu jakieś wytłumaczenie.
Obserwując ostatnią sesję można było odnieść wrażenie, że notowania giełdowe chciały zapomnieć o tym co dzieje się w gospodarce. Wiele komentarzy sugeruje, że inwestorzy krótkoterminowi postanowili wykorzystać odbicie do szybkiego zarobku.
Patrząc na ostatnie sesje za oceanem można z przekonaniem powiedzieć, że mamy do czynienia z coraz większą zmiennością, niespotykaną od bardzo dawna.
W dniu dzisiejszym rynek nie otrzymał żadnych znaczących danych makro. W centrum uwagi inwestorów były przede wszystkim informacje otrzymywane ze spółek, jak również wypowiedzi analityków.
Skończyła się seria wzrostów na Wall Street. I był to bardzo bolesny koniec.
Pięć dni wzrostów z rzędu to statystyka, której nie oglądaliśmy od dłuższego czasu, optymiści skupią się na fakcie, że pod względem stopy zwrotu był to najlepszy tydzień od 1974 roku.
Indeks S&P500 wsparty ostatnimi wystąpieniami prezydenta-elekta oraz drożejącym kursem ropy rośnie już czwartą sesję z rzędu, co nie zdarzyło się od maja.
Pod wpływem negatywnych informacji makroekonomicznych rynek mógł spokojnie zakończyć notowania na minusie. Ale po charakteryzującej się dużymi wahaniami sesji indeksy zyskały.
Zerkając wstecz, możemy powiedzieć, że coraz mocniej odbijamy się od dna wyznaczonego przez dołek bessy z 2002 roku.
Po wczorajszych gwałtownych spadkach i przebiciu dna bessy z 2002 roku dzisiejsza sesja była równie emocjonująca, tyle że finał był na szczęście odmienny.
Z pewnością dzisiejsza sesja przejdzie do historii i to nie tylko w tej pisanej przez analityków technicznych.
Kolejny raz mamy do czynienia z dużymi spadkami. W dalszym ciągu dominuje negatywny sentyment, wsparty kiepskimi danymi makro.
Istotne było przesłuchanie Henry Paulson'a przed Komisją Finansów Kongresu Stanów Zjednoczonych. Kongresmani naciskali na wykorzystanie rządowych funduszy na polepszenie sytuacji na rynku nieruchomości.
Jeśli inwestorzy przez weekend zastanawiali się jaki kierunek dla rynków obstawić w poniedziałek, to przez większość notowań żaden z obozów niedźwiedzi czy byków nie był w stanie wprowadzić swoich przemyśleń w życie.
Wydawało się, że po tak słabym październiku listopad powinien być lepszy. Niestety, na razie tego nie widać.
Kiedy w przeciągu pierwszej godziny sesji indeksy wahają się od +1 proc. do -1 proc. można być pewnym, że będzie miała ona nerwowy przebieg.
Inwestorzy są przerażeni nadchodzącą recesją, wyniki spółek rozczarowują, mocno spadają kursy spółek surowcowych ... a Paulson zmienia swój plan.
Drugi dzień z rzędu amerykańskie indeksy pikują w dół. Brakuje pozytywnych informacji, które mogłyby pobudzić stronę popytową.
Amerykańskim indeksom nie udała się ta sama sztuka co azjatyckim i europejskim, czyli zakończenie poniedziałkowej sesji wzrostami. A wydawało się, że są ku temu odpowiednie powody.
Wielu inwestorów być może przyzwyczaiło się już do złych danych, a dodatkowo z pomocą może przyjść FED jeszcze dalej tnąc stopy procentowe.
Wygląda na to, że poranne spojrzenie w Europie na zamknięcie giełd nie poprawi humorów inwestorów, gdyż najważniejsze indeksy spadły.