Wall Street zakończyła sesję zwyżką, ale o znacznie skromniejszych rozmiarach niż to początkowo wyglądało. W połączeniu ze słabymi danymi z Azji może to prowokować do sprzedaży akcji w Europie.
Inwestorom z rynków akcji w odrabianiu sierpniowych strat nie przeszkadzają gorsze od oczekiwań dane z rynków pracy USA i strefy euro (stopa bezrobocia osiągnęła 10 proc.). Obroty na GPW przekroczyły dziś 1,1 mld PLN.
S&P zakończył wczorajszą sesję wzrostem o 0,2 proc. mimo katastrofalnego spadku indeksu nastrojów konsumentów w USA. Taka reakcja świadczy o odporności inwestorów na miękkie dane.
Premier Berlusconi pokazał EBC, że jak się dobrze obieca, to nawet nie trzeba tych obietnic realizować i wycofał się z programu mającego uporządkować finansowe Włoch. W Grecji akcje taniały we wtorek o ok. 5 proc., drożały natomiast metale szlachetne.
S&P zanotował kolejną silną zwyżkę, która wypchnęła indeks powyżej 1200 pkt, co z kolei ogromnie zwiększa szanse na wypełnienie formacji podwójnego dna i wzrost do 1280 pkt (o kolejne 5,8 proc.).
Nowy tydzień przyniósł powrót inwestorów na ryzykowne rynki. O 14 proc. drożały akcje w Grecji, na rynku obligacji pozbywano się amerykańskich papierów skarbowych, a na rynku walutowym za franka płacono 3,46 PLN.
Słowa Bernanke okazały się równie błyskotliwe, co wróżba znaleziona w chińskim ciasteczku - każdy może interpretować je we własnym zakresie i dojść do tych samych wniosków różnymi metodami.
Rynki oczekują, że na jutrzejszym sympozjum banierów centralnych i ekonomistów w Jackson Hole przewodniczący Fed przedstawi założenia nowego pakietu stymulującego amerykańską gospodarkę. Raczej się rozczarują.
Słabość WIG20 względem zachodnich parkietów nie była incydentem. Podobnie in minus odstawał BUX, a za Atlantykiem Merval i Bovespa. Jednak szanse na zwyżki nie są przekreślone.
Finlandia, Austria i Holandia w zamian za udział w ratowaniu Grecji przed bankructwem domagają się zabezpieczenia finansowego. Finlandia już dopięła swego, ale może pociągnąć to za sobą rządania gwarancji ze strony kolejnych państw.
Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy inwestorzy kierują się w ostatnich dniach logiką czy instynktem, to wczorajsze zachowanie Wall Street rozstrzyga tę kwestię przekonująco.
Inwestorzy z różnych rynków wysyłają tak wiele niepokojących sygnałów, że trudno wierzyć w koniec spadków na giełdowych parkietach. Łowcy okazji mogą zapewne przebierać w cenowych okazjach, ale konserwatywni inwestorzy powinni pozostać przy defensywnych strategiach.
Ponad jednoprocentowym wzrostom indeksów na GPW w poniedziałek towarzyszyły zbyt skromne obroty, by uznać ostatnią falę spadkową za zakończoną. Za granicą inwestorzy koncentrują się na przewidzeniu kolejnego posunięcia Fed.
Po drugiej rundzie panicznych zachowań inwestorów na giełdach całego świata, indeksy przetestują dołki z pierwszej fali wyprzedaży. Przełamanie zaowocuje nowymi falami paniki, zatrzymanie da szanse na dynamiczne wzrosty.
Wyprzedaż akcji, którą obserwowaliśmy rano na europejskich rynkach, kazała oczekiwać najgorszej dwudniowej serii spadkowej od 2009 r. W połowie dnia inwestorzy przystąpili jednak do łapania spadającej brzytwy i rozpoczęli zakupy.
Inwestorzy z polskiego parkietu jednym okiem będą w piątek monitorować odczyt inflacji bazowej, ale z pewnością to nie te dane, ani żadne inne dane, ale emocje i psychologia tłumu decydują, w którą stronę podążą indeksy.
Odbicie giełdowych indeksów po gwałtownej wyprzedaży z jednej strony sprawiło, że na większości parkietów ceny akcji oddaliły się od strefy głębokiego wyprzedania, ale z drugiej oznacza to, że rynki są ponownie narażone na wpływ negatywnych wiadomości.
Czwartkowy kalendarz makroekonomiczny jest wypełniony po brzegi ważnymi publikacjami, lecz z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że rytm wyznaczać będą nadal największe banki centralne, które nie przestają pilnować kursów własnych walut.
Pierwszą reakcją inwestorów na postanowienia wczorajszego spotkania Merkel-Sarkozy była wyprzedaż akcji, ale już po południu większość europejskich indeksów poruszała się wyżej niż dzień wcześniej, a euro było najsilniejsze względem dolara o ponad 3 tygodniu.
Agencja ratingowa Fitch nie dołączyła do Standard & Poor's i pozostawiła na najwyższym możliwym poziomie rating kredytowy USA. Stabilna perspektywa ratingu AAA zostanie zmieniona na negatywną, jeśli Stany szybko nie zaczną ograniczać deficytu budżetowego.
Mimo słabych danych o PKB Francji (0 proc.), Grecji (minus 6,9 proc.) i produkcji przemysłowej strefy euro (2,9 proc.) indeksy europejskie wzrosły na koniec tygodnia, a inwestorzy skupili się na dobrych danych z USA.
Francja, Włochy, Hiszpania i Belgia zakazały krótkiej sprzedaży akcji, po tym jak akcje francuskich banków spadły do rekordowo niskich poziomów na fali plotek o obniżce ratingu Francji.
Minutowy wykres WIG20 wygląda jak EKG człowieka po zawale. Nic dziwnego, w końcu rynek właśnie go przeszedł. Dziś indeks potrafił w minutę zyskać 1,2 proc., by dwie minuty później oddać cały zysk z naddatkiem.
Trzy największe agencje ratingowe potwierdziły, że nie zamierzają obniżyć oceny wiarygodności Francji, po tym jak pogłoski na ten temat pogrążyły wczoraj notowania francuskich banków i giełdy na świecie.
Spokój nie trwał długo. Poranne wzrosty na giełdach europejskich utrzymały się do wczesnego popołudnia, a nastroje załamały się wraz z otwarciem sesji w USA.
Mimo że Fed nie zdecydował się na uruchomienie trzeciej rundy skupu obligacji, indeksy w USA zakończyły dzień silnymi wzrostami, a w Azji nastroje poprawiły się dostrzegalnie.
Po raz pierwszy od wielu dni posiadacze akcji mają szansę na spokojną noc i sen nieprzerywany obawami o spadek cen akcji. O ile Wall Street utrzyma wzrosty, a Fed nie rozczaruje inwestorów.
W ostatniej godzinie handlu na Wall Street spadki przyspieszyły, najmocniej przeceniano akcje banków i spółek energetycznych, bez wahania można mówić o panicznej wyprzedaży. Daje to słabą nadzieję na zakończenie sekwencji.
Działania ECB okazały się skuteczne, a rentowność włoskich i hiszpańskich obligacji spadły po interwencji banku. Decyzja S&P nie zaszkodziła w żaden sposób obligacjom USA. Mimo to giełdy pogłębiły spadki.
Dotkliwymi stratami przyjęli inwestorzy w Azji wieść o obniżeniu ratingu USA przez agencję S&P i spadków można spodziewać się także w Europie. Niemniej, przecena nie powinna mieć formy kataklizmu.