Apokalipsa, armagedon, masakra - mimo siły strachu widocznej w tym tygodniu na rynkach finansowych, użycie tego rodzaju określeń jest nadużyciem. Zostawmy je sobie na dni, które mogą nadejść.
S&P spadł wczoraj o 4,8 proc. (najmocniej od stycznia 2008 r.), Bovespa o 5,7 a Merval o 6 proc. W Azji indeksy również mocno spadały dziś rano, a inwestorzy w Europie boją się rozpoczęcia notowań.
Po interwencji, którą Bank Japonii przeprowadził dziś rano osłabiając jena, inwestorzy oczekują, że ECB podejmie działania ograniczające presję na rentowność obligacji włoskich i hiszpańskich.
Po interwencji, którą Bank Japonii przeprowadził dziś rano osłabiając jena, inwestorzy oczekują, że ECB podejmie działania ograniczające presję na rentowność obligacji włoskich i hiszpańskich.
Nastroje inwestorów zdają się pogarszać z każdą godziną, indeksy w Europie wpadły w spiralę spadków tracąc dziś ponownie ponad 3 proc., a tym razem w przecenie uczestniczył WIG20. Ręka po ratunek wyciągnięta jest aż do Pekinu.
Od wczorajszego popołudnia sytuacja uległa dalszemu pogorszeniu. S&P spadł do najniższego poziomu w tym roku, złoto skoczyło do 1663 USD za uncję a frank zbliża się do 3,74 PLN.
Indeks paryskiej giełdy znalazł się po dzisiejszej sesji na najniższym poziomie od września, a węgierskiej od grudnia ub.r. Wiele indeksów europejskich jest bliskich przełamania kluczowych poziomów obrony.
Indeksy azjatyckie silnie spadły dziś rano w reakcji na słabe dane makro opublikowane wczoraj w Europie i w USA. Frank się nie zatrzymuje, wzrost do złotego o 12 proc. w ciągu miesiąca może narażać krajowe banki.
Wstępny kompromis amerykańskich polityków pomógł rynkom tylko do czasu, aż nie opublikowano danych świadczących o spowolnieniu produkcji na świecie. Bardziej niż polityków inwestorzy boją się bowiem powrotu recesji.
Wstępny kompromis amerykańskich polityków pomógł rynkom tylko do czasu, aż nie opublikowano danych świadczących o spowolnieniu produkcji na świecie. Bardziej niż polityków inwestorzy boją się bowiem powrotu recesji.
Amerykańscy politycy są bliscy zafundowania inwestorom biletów do lunaparku, ale zabawa będzie udana tylko wówczas, jeśli w ślad za pieniędzmi pojawi się ożywienie w gospodarce.
Notowania w Europie zaczną się od spadków - to kara za naiwną wiarę, że czwartkowe głosowania w Kongresie przybliżą rozwiązanie problemu limitu zadłużenia USA. Ale kara nie będzie dotkliwa.
Przyjęcie projektu podniesienia limitu zadłużenia USA, nad którym w czwartek będą debatować amerykańscy politycy, wyeliminowałoby najważniejszy krótkoterminowy problem inwestorów. Długoterminowe wyzwania to zupełnie inny temat.
Opublikowane dziś rano wyniki spółek seryjnie rozczarowały. Credit Suisse, Siemens, BASF, Bayer, Sony, Renault, Telefonica, Logitech - by wymienić te najważniejsze, osiągnęły wyniki poniżej oczekiwań.
Większość indeksów akcji notowała tuż przed zakończeniem sesji w Europie ponad jednoprocentowe straty. Na warszawskim parkiecie wynikami kwartalnymi zaskoczyła inwestorów Telekomunikacja Polska.
Po wzroście o 8,3 proc. od początku miesiąca złoto osiągnęło rekordową wycenę na poziomie 1 626 USD za uncję, ponieważ inwestorzy obawiają się skutków obniżenia ratingu USA.
Konsumenci w USA i w Polsce w ostatnim miesiącu spoglądali na gospodarkę coraz bardziej optymistycznym okiem, ale z drugiej strony pretekstów do obaw o kondycję trendu wzrostowego na giełdzie dostarcza amerykański rynek nieruchomości.
Inwestorzy impregnują się już na wypowiedzi o ekstremalnie groźnych skutkach braku kompromisu w sprawie zadłużenia USA i koncentrują się teraz na prognozach spółek i danych makro.
Nastroje w poniedziałek rano są pochmurne, po tym jak po uzgodnieniu planu pomocy dla Grecji inwestorzy mieli tylko krótki czas radości. Teraz ich zmartwienia przenoszą się do USA, które za tydzień mogą okazać się bankrutem.
Zmuszając posiadaczy greckich obligacji do poniesienia około 20 proc. strat lub odroczenia płatności, europejscy politycy dali agencjom ratingowym powód do uznania rządu Grecji za niewypłacalny.
Nikkei zakończył dzisiejszą sesję najwyżej od dwóch tygodni, S&P ma mniej niż 2 proc. do szczytu hossy, a WIG20 przełamał niemoc i może zmienić trend na wzrostowy. Tyle udało się załatwić w Brukseli.
Po godz. 16 czasu warszawskiego na wszystkich rynkach zaczęły mocno zyskiwać na wartości ryzykowne aktywa, począwszy od akcji, przez euro i waluty rynków wschodzących, a na hiszpańskich obligacjach.
O pierwszej po południu rozpocznie się szczyt w sprawie pomocy dla Grecji i problemów fiskalnych strefy euro. Niemcy i Francja wypracowały wspólne stanowisko, ale brakuje szczegółów.
W środę po południu złoty był nieznacznie silniejszy względem głównych walut, ale podobnie jak wcześniejsza przecena naszej waluty, tak odreagowanie również wynikało w przeważającym stopniu z poprawy nastrojów inwestorów z zagranicy.
Wall Street ma za sobą imponujące odbicie dzięki wynikom niektórych spółek (Wells Fargo, Coca-Cola, IBM) i nadziejom na kompromis w sprawie zadłużenia. Azja podąża tym samym tropem.
Poniedziałkowa sesja na wszystkich światowych rynkach, która przebiegała pod znakiem wyprzedaży akcji banków i kupna najmniej ryzykownych walut oraz złota, stworzyła znakomite warunki do krótkoterminowego odreagowania.
Amerykańskie indeksy pogłębiły wczoraj spadki, a dziś rano giełdy azjatyckie anemicznie naśladowały parkiety z Nowego Jorku. Mimo to, nastroje mogą się dziś poprawić, jeśli spółki spełnią oczekiwania co do ich wyników.
Testu Europejskiego Urzędu Bankowego (EBA), którego wyniki opublikowano w piątek nie zdało 8 z 90 europejskich banków. Poniedziałkowa sesja pokazała, że inwestorzy postawili przed bankami poprzeczkę znacznie wyżej niż EBA.
Od rana rosną notowania franka szwajcarskiego i złota osiągając nowe rekordy wyceny. Dla rynków akcji to zła prognoza, w Europie można spodziewać się spadków, choć niekoniecznie od razu głębokich.
Inwestorzy w Europie w piątek będą podejmowali decyzje głównie na podstawie danych makroekonomicznych z USA, natomiast dla inwestorów z Wall Street kluczowe będą prawdopodobnie wyniki europejskiego testu kondycji banków.