Przecież takiemu poznaniu sprzyjają także spotkania towarzyskie, gdzie najczęściej króluje polityka.
To akurat zależy od środowiska. Zdarzało mi się przebywać też w takich, w których tej polityki nie było.
Poza tym w wielu przypadkach, "polityka" były to pop-kulturowe (niemerytoryczne) rozmowy o personaliach polityków (ataki personalne, etc. - tak jak to często jest w telewizji).
Wbrew pozorom nie trzeba poświęcać aż tak dużo czasu, aby mieć jako takie pojęcie.
Trzeba co jakiś czas czytać co najmniej prasę z różnych stron sceny politycznej. Biorąc pod uwagę, że większość Polaków nie przeczytała w ostatnim roku tekstu dłuższego niż 3 strony, jest to chyba jednak dosyć rzadkie.
Ogólnie, to oczywiście popieram zgłębianie przez obywateli polityki. Jednak uważam, że wszelkie
akcje pro-frekwencyjne, które de facto zachęcają do pójścia do wyborów osoby niezorientowane w polityce, są szkodliwe dla kraju.
P.S. Możemy mówić o różnych stopniach odpowiedzialności:
a) najbardziej odpowiedzialne jest interesować się polityką na co dzień i świadomie zagłosować wyborach,
b) trochę mniej odpowiedzialne jest nie interesować się polityką i nie głosować,
c) najmniej odpowiedzialne jest całą swoją wiedzę o polityce czerpać z telewizji i na fali emocji pójść do wyborów.