Szarża europejskich, a właściwie niemieckich inwestorów, została ostatecznie powstrzymana przez coraz większą liczbę Amerykanów, składających wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
Przebieg handlu na giełdach w ciągu ostatnich dwóch dni wskazuje, że inwestorzy są w rozterce. Nie wiedzą, czy indeksy pójdą w górę czy w dół. W napięciu czekają na dane makroekonomiczne, nawet jeśli nie mają one zbyt dużego znaczenia.
Poniedziałkowa euforia giełdowa okazała się na razie niezbyt trwała. Dobry dla byków początek miesiąca to nie wszystko. Teraz stoi przed nimi zadanie przynajmniej utrzymania sporych zdobyczy.
Po dość nijakim poprzednim tygodniu poniedziałek przyniósł zdecydowaną poprawę nastrojów. Optymizmu nie brakowało od rana ani w Azji, ani w Europie.
Amerykańscy inwestorzy na krótko przejęli się nie najlepszymi wieściami płynącymi ze stron Beżowej Księgi, czyli raportu Fed o stanie tamtejszej gospodarki.
Poziom 2500 punktów w przypadku indeksu naszych największych spółek okazał się niełatwy do pokonania. Walka w jego okolicach toczyła się przy dość dużych obrotach.
W warunkach braku nowych impulsów inwestorzy na europejskich giełdach nie wykazywali większej ochoty na aktywność. Zmiany wartości indeksów były niewielkie.
Na europejskich giełdach nie działo się dziś zbyt wiele. Trudno zresztą było spodziewać się sensacji. Po pierwsze, po czwartkowych szaleństwach należała się chwila spokoju.
Słowa szefa Fed o niepewnej sytuacji amerykańskiej gospodarki jedynie na krótko wystraszyły inwestorów i to tylko za oceanem.
Wtorkowa sesja na Wall Street wprawiła europejskich inwestorów w doskonały nastrój. Optymizm wzmagał się jeszcze przed publikacją wyników przez kolejne amerykańskie firmy.
Silne szarpnięcie, którym popisały się w miniony piątek, nadwyrężyło morale zbyt pewnych siebie byków po ośmiosesyjnym rajdzie, poprzedzającym rozpoczęcie sezonu publikacji wyników amerykańskich spółek.
Inwestorzy na europejskich rynkach akcji wykazali się dziś sporą odpornością na fatalne nastroje swoich amerykańskich kolegów, którzy w piątek z determinacją sprzedawali papiery nie przejmując się przeceną.
Wyniki kolejnych amerykańskich firm znów pozytywnie zaskoczyły, ale entuzjazmu inwestorów nie były już w stanie wywołać.
Bardzo dobre wyniki publikowane przez kolejne amerykańskie firmy okazują się niewystarczającym motorem wzrostów na giełdach.
Jak się dziś okazało, optymizm giełdowych inwestorów wcale nie był tak wielki, jak się początkowo wydawało.
Sezon publikacji wyników finansowych amerykańskich firm dopiero się rozpoczął i choć jedna jaskółka wiosny nie czyni, to żądni zysków inwestorzy przystąpili do zakupów akcji.
Po okresie względnej słabości w porównaniu do pozostałych giełd na świecie i w regionie, dziś nasz parkiet przystąpił do bardziej zdecydowanego odrabiania strat.
Giełdowe życie na niemal wszystkich parkietach europejskich toczyło się w piątek na zwolnionych obrotach i przy niewielkiej zmienności notowań.
Już mocno umiarkowana reakcja naszego parkietu na środowy silny wzrost indeksów za oceanem mogła nieco dziwić. Wstrzemięźliwość w reagowaniu na zewnętrzne impulsy to jednak w ostatnich dniach cecha naszych inwestorów.
Wtorkowa euforia na europejskich parkietach została nieoczekiwanie zgaszona przez Amerykanów, których początkowy zapał okazał się bardzo nietrwały. Wywiedli naszych inwestorów w pole, kończąc wczorajsze notowania jedynie na niewielkim plusie.
Europejscy inwestorzy, wyraźnie znudzeni poniedziałkowym marazmem, postanowili przystąpić dziś do bardziej zdecydowanych posunięć.
Dzisiejsza sesja pokazała, że bez wskazówek z Wall Street inwestorzy na naszym kontynencie nie byli w stanie podejmować bardziej odważnych decyzji.
Wyczekiwane ze sporą niecierpliwością i obawami dane dotyczące sytuacji na amerykańskim rynku pracy nie przyniosły inwestorom wskazówek, w jakim kierunku podążą giełdowe notowania.
Przez większą część dnia nastroje na europejskich parkietach nie były najlepsze, jednak byki podejmowały próby powstrzymania przeceny. Najgorzej szło to w Paryżu i Londynie.
Dzisiejsze próby odreagowania wtorkowej silnej przeceny nie wypadły ani zbyt okazale ani przekonująco. Nie było widać wielkiej chęci do kupowania akcji, za to czuć było obawę przed kontynuacją spadków.
Poniedziałkowy marazm na giełdach i wakacyjne nastroje nieoczekiwanie przekształciły się w gwałtowną niechęć do posiadania akcji. Co gorsza, ciężko dostrzec konkretne powody tej nagłej zmiany nastawienia inwestorów.
W poniedziałek przed południem notowania franka szwajcarskiego na rynku międzybankowym osiągnęły poziom 3,06 zł - najwyższy od końca marca ubiegłego roku. Narodowy Bank Polski ustalił kurs kupna franka na 3,019 zł, zaś sprzedaży na 3,08 zł.
W ostatnim czasie nie brakowało narzekań na słabość naszego parkietu. Piątkowa sesja przyniosła niespodziewaną odmianę tego obrazu.
Przez większą część dnia na europejskich parkietach sytuacja posiadaczy akcji daleka była od komfortowej. Indeksy szybko traciły na wartości i nie było widać poprawy nastrojów.
Kiepskie nastroje inwestorów zza oceanu przenoszą się coraz bardziej na pozostałe giełdy. Słaba końcówka poniedziałkowej sesji i wtorkowy spory spadek indeksów na Wall Street nie dały szans bykom w Azji i Europie na jakiekolwiek odważniejsze działania.