Poprawa nastrojów związana z deklaracjami chińskich władz w kwestii większej elastyczności kursu juana przetrwała zaledwie jeden dzień.
Zapowiedź chińskich władz - dotycząca wprowadzenia bardziej elastycznej polityki kursowej - oraz deklarowane przez nie zadowolenie z sytuacji gospodarczej, zdecydowanie poprawiły nastroje na giełdach.
Piątkowa sesja stała pod znakiem braku istotnych informacji i wydarzeń, a więc i impulsów do zmian na rynkach finansowych. Handel na giełdach toczył się dość leniwie i bez większych emocji.
Wciąż widoczna jest spora dysproporcja między zachowaniem indeksów za oceanem, a tym co dzieje się we Frankfurcie. DAX od połowy czerwca wyraźnie i konsekwentnie idzie w górę, zbliżając się do szczytu z połowy maja i nieco tylko wyższego z końca kwietnia. Do tego ostatniego brakuje mu zaledwie 110 punktów, czyli 1,7 proc.
Inwestorzy mieli nad czym się dziś zastanawiać i na co reagować. Ta pierwsza czynność miała przewagę nad drugą, co chyba rynkom wyszło na dobre.
Niewielki spadek indeksów na Wall Street pod koniec poniedziałkowej sesji jedynie przez chwilę wywarł negatywny wpływ na nastroje europejskich inwestorów.
Rosną szanse byków przynajmniej na poważniejsze odreagowanie trwającej od kilku tygodni spadkowej korekty.
Podejmowane od początku tygodnia próby odreagowania niedawnych spadków nabierają dynamiki.
Od kilku dni na giełdach widać uporczywe próby zainicjowania poważniejszego ruchu w górę. Idzie to jednak bykom jak po grudzie.
Nerwowość i niezdecydowanie widoczne były dziś na europejskich parkietach przez cały dzień. Stan ten nie wynikał z żadnych istotnych wydarzeń czy informacji, ani nawet z oczekiwania na nie.
Ostatnie tygodnie przynoszą prawdziwą huśtawkę notowań na rynku surowców. Mocno zniżkują ceny ropy naftowej i miedzi, złoto natomiast idzie ostro w górę. Dziś jego ceny ustanowiły nowy rekord wszech czasów.
Dziś inwestorzy w Azji żywiołowo reagowali na piątkowe spadki na Wall Street. Ich europejscy koledzy podchodzili do handlu raczej kontemplacyjnie w oczekiwaniu na to, co „wymyślą" Amerykanie.
Powodów do poważniejszej i bardziej trwałej poprawy koniunktury na giełdach trudno zresztą się dopatrzeć. Można więc liczyć jedynie na zmianę nastrojów inwestorów.
Gorsze niż się spodziewano odczyty wskaźników aktywności przemysłu w Chinach i strefie euro, sugerujące możliwość ponownego spowolnienia gospodarczego na świecie, spowodowały, że inwestorzy w Azji i Europie byli w nie najlepszych nastrojach i chętnie pozbywali się akcji.
Europejscy inwestorzy postanowili wykorzystać świąteczną przerwę na Wall Street i handlowali akcjami jakby od niechcenia. Zmiany wartości i indeksów były bardzo niewielkie, a obroty symboliczne.
Inwestorzy w Europie ze stoickim spokojem przyjęli czwartkowe silne zwyżki na Wall Street.
Dziś na europejskich parkietach, po krótkim okresie wahania, powróciły dobre nastroje podsycane nadziejami na bardziej trwałe odreagowanie ostatnich spadków. Trudno było bowiem dopatrzeć się jakichkolwiek fundamentalnych podstaw do poważniejszych zwyżek.
Źródłem dzisiejszej zdecydowanej poprawy nastrojów na giełdach europejskich był imponujący byczy rajd, obserwowany w drugiej części wtorkowej sesji na Wall Street.
Spadkowe zakończenie poniedziałkowej sesji w Stanach Zjednoczonych, narastający konflikt w Korei, włoskie kłopoty budżetowe, problemy banków w Hiszpanii - to aż nadmiar negatywnych impulsów dla rynków akcji.
Bykom nie jest łatwo przerwać feralną dla nich passę. Ich usiłowania są skutecznie niweczone przez chętnych do pozbywania się akcji.
Początek piątkowej sesji na większości europejskich parkietów, a w szczególności w Warszawie, był nad wyraz optymistyczny, jeśli wziąć pod uwagę skalę czwartkowych spadków na Wall Street.
Spadkowa fala wyraźnie przybiera na sile na niemal wszystkich giełdach świata. Rynek wszedł w fazę, w której dynamika ta nie potrzebuje żadnej pożywki w postaci mniej lub bardziej istotnych informacji czy wydarzeń.
Na rynkach nerwowo jest już od ponad miesiąca, ale dzisiejsza wyprzedaż mogła zrobić na inwestorach spore wrażenie. Może dlatego, że nastąpiła dość nieoczekiwanie i trudno było znaleźć jej konkretny powód.
W ostatnich dniach mamy do czynienia z dość ciekawą i niezbyt często spotykaną sytuacją. Główne giełdy europejskie, a szczególnie niemiecka, zachowują się wyraźnie lepiej niż indeksy na Wall Street. Co więcej, nie oglądają się one na to, co dzieje się za oceanem.
Główne indeksy naszego parkietu odreagowały dziś spadki z końca ubiegłego tygodnia. Widać jednak było, że zawdzięczają to rewelacyjnie zachowującemu się wskaźnikowi giełdy we Frankfurcie.
Inwestorów najbardziej niepokoiło gwałtownie słabnące euro, którego kurs znalazł się na poziomie najniższym od kilkunastu miesięcy. Do tego doszło ostrzeżenie agencji Moody's o możliwości dalszego obniżenia ratingu dla Grecji.
Choć okres dynamicznych wahań na razie mamy za sobą, a europejskie strachy związane z grupą PIIGS nieco przycichły, inwestorzy poruszają się po rynkach w dalszym ciągu bardzo ostrożnie.
Dobre nastroje na europejskich parkietach pomagały warszawskim inwestorom jedynie w pierwszej godzinie notowań.
Notowania złota pobiły dziś kolejny rekord wszech czasów. Około południa za uncję kruszcu trzeba był zapłacić prawie 1244 dolarów.
Na rynkach wciąż trwa huśtawka nastrojów. Po mocnych spadkach indeksy równie silnie idą w górę i na razie trudno określić domniemany kierunek, w jakim zamierzają podążyć.