Dubaj przeżywa swoje 5 minut finansowej sławy. Trzeba jednak być realistą i powiedzieć, że jego gwiazda jak każda inna w końcu zgaśnie.
W czwartek w USA był Dzień Dziękczynienia i giełdy nie działały.
Gdy optymistyczni Amerykanie świętują reszta świata przypomina sobie o problemach, które tegoroczna zwyżka cen akcji zamiotła pod dywan.
W USA w wigilię Święta Dziękczynienia i skróconej sesji piątkowej kalendarium było wypełnione po brzegi.
Kolor czerwony przetoczył się przez nasz region czy Rosję, pomimo, że apetyt na ryzyko wciąż jest wysoki. Sygnalizują to bowiem nowe rekordy słabości dolara.
Wydaje się, że globalne rynki akcji wyceniają iście hurraoptymistyczny scenariusz rozwoju światowej gospodarki.
Dzisiaj notowania giełd na całym świecie były zaskakująco silne. Wydaje się, że wiele inwestorów oczekuje na mocną końcówkę roku i już teraz chce kupić ,,tanie" akcje.
W piątek kalendarium było praktycznie puste, więc amerykańscy inwestorzy szukali innych, poza danymi makro, pretekstów, których mogliby użyć w kreowaniu ruchów cen aktywów.
W ostatnim czasie wiele się mówi o tworzonych bańkach na bazie osłabiającego się dolara. Bazą do spekulacji ma być ogromna płynność dostarczana przez główne banki centralne.
Coraz więcej osób widzi tworzącą się bańkę na światowych rynkach. Dzisiaj do licznego grona dołączył szanowany przez inwestorów Bill Gross, który kieruje największym funduszem obligacyjnym na świecie.
Wcześniej „zielone pędy" robiły furorę w świecie inwestycji, teraz coraz częściej mówi się o przywracaniu globalnej równowagi.
W poniedziałek w USA na zachowania rynków zdecydowanie większy wpływ miało zbliżania się do Święta Dziękczynienia (przyszły tydzień) i Świąt Bożego Narodzenia, a co za tym idzie i do końca roku, oraz analiza techniczna niż realia gospodarcze.
Tydzień temu komunikat po szczycie G-20 wywołał falę optymizmu na rynkach. Dziś szczyt państw Azji i Pacyfiku był podobnym zapalnikiem. Pomagały lepsze od oczekiwań wyniki PKO BP.
Po czwartkowej, mocno spadkowej, sesji w USA pisałem w piątek rano, że „byki muszą doprowadzić w piątek do (nawet niewielkiego) odbicia indeksów.
Kalendarium w minionym tygodniu nie było bogate więc impulsów do wyraźnych ruchów akcji za oceanem nie było.
Za wczorajsze spadki w USA winny był podobno raport o zmianie zapasów ropy, który posiadaczy tego surowca zaskoczył dość negatywnie. Kto chce niech wierzy w to wytłumaczenie, ale wydaje się, że technika odegrała o wiele ważniejszą rolę.
Byki mają niemały problem z notowaniami cen akcji. Otóż publikowane dane najgorsze nie są, ale zwyżka zaszła już zdecydowanie za daleko.
W USA poniedziałkowa sesja znowu cechowała się dużą zmiennością.
W piątek przed bykami w USA stało tylko jedno zadanie: pokazać, że czwartkowa zwyżka była powrotem do wzrostów, a nie tylko mocnym odreagowaniem spadków.
Rynek jest ostatnio bardzo rozchwiany. Obserwujemy naprzemiennie silne wzrosty i spadki.
W USA w czwartek wszyscy od początku dnia czekali na odbicie.
Trzeci dzień spadków może budzić niepokój wśród niektórych inwestorów, szczególnie jeżeli wiemy, że byki są bardzo niechętne do obrony rynku.
We wtorek w USA dane makro nie bardzo mogły pomóc bykom.
Rynek dynamicznie odbił się od dołka z początku roku głównie z trzech powodów: nadziei na ożywienie gospodarcze, niskich stóp procentowych oraz silnego technicznego wyprzedania rynku. Teraz kolejne powody wzrostów tracą swoją ważność.
W piątek obserwowaliśmy w USA kolejną, zaskakująca sesję.
Dzisiejsza sesja rozegrała się praktycznie o poranku, kiedy główny indeks otworzył się ponad 1 proc. powyżej wczorajszej ceny zamknięcia.
Po wczorajszej nieudanej końcówce handlu za oceanem warszawski parkiet handel rozpoczął 0,74 proc. pod poziomem wczorajszego zamknięcia.
Nasz rynek jeszcze niedawno wyróżniał się na tle konkurencyjnych parkietów niezwykłą słabością.
Dzisiejszy dzień był niezmiernie ważny dla polskiego rynku.