W USA od początku czwartkowej sesji na rynku panował optymizm. Pretekstem były wypowiedzi dochodzące ze szczytu UE oraz z Dubaju.
Wczorajszy gorszy sentyment na rynkach szybko stał się przeszłością i inwestorzy zachęceni kolejnym planem pomocy dla Grecji ochoczo kupowali akcje.
Znalazł się pretekst do ruchu indeksów na południe w postaci problemów budżetowych Portugalii. Szybkie spadki potem jednak mozolnie odrabiano, co wskazuje na niezwykłą siłę byków.
W USA w poniedziałek kalendarium było puste. Nie znaczy to, że rynek nie miał czym żyć. W czasie weekendu Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę o reformie opieki zdrowotnej.
Dzień w którym wygasają kontrakty terminowe ma swoje prawa, które dzisiaj obserwowaliśmy bardzo wyraźnie. Ostatnia godzina notowań była niezwykle zmienna i stała się prawdziwą godziną cudów.
Widać tylko, że nasz rynek boi się korekty w USA. Jak zobaczyliśmy jednak wczoraj rynki amerykańskie nie są skłonne do jej rozpoczęcia. Musiałby dostać porządny impuls, który wzmocniłby siły niedźwiedzi.
Jeszcze niedawno tak wiele osób ekscytowało się trudną sytuacją Grecji, teraz nawet coraz głośniejsze apele o pomoc ze strony Hellady nie wpływają negatywnie na globalne indeksy.
Wydawało się, że w środę w USA na rynkach nie będzie się działo nic interesującego, ale nastroje były tak dobre, że byki nadal prowadziły indeksy na północ. Nie było żadnych istotnych powodów do wzrostu indeksów, ale znajdowano sobie preteksty, którym uzasadniano zwyżki.
Ostatnie posunięcia banków centralnych wskazują, że niektórzy analitycy nieco pospieszyli się ze swoimi prognozami odnoście relatywnie szybkich podwyżek stóp. Dzisiaj rewidowano prognozy, dzięki czemu indeksy rosły.
Dzisiaj inwestorzy w pozytywnych nastojach oczekiwali na decyzję Fed o poziomie stóp procentowych. Chęć kupna akcji zwiększały pozytywne informacje odnośnie Grecji.
Silnie wykupiony rynek dojrzał do korekty i dzisiaj miała ona miejsce. Spadki tłumaczono obawami co do wzrostu stóp procentowych w Chinach jak i Indiach.
W piątek zachowanie rynków finansowych w USA nie było standardowe. Można powiedzieć nawet, że na żadnym rynku takie nie było.
Próby ataku na styczniowe szczyty na Wall Street na razie są zbyt nieśmiałe, by mogły odnieść trwały skutek.
Pomimo technicznego wykupienia rynku byki wciąż skupują akcje, czym pchają indeksy na północ. Dzisiaj sprzyjały im publikowane dane makroekonomiczne, ale nie tylko.
Zmienność na rynku oszałamiająca nie jest. Wykupienie rynku powoduje, że na zwyżkę ciężko liczyć, ale z drugiej strony nie ma poważnych powodów do spadków. Trwamy więc w zawieszeniu.
Po wtorkowej niepewności gracze w USA dostali kilka informacji, które mogły być wykorzystane jako pretekst do poruszenia rynkami.
Miniony tydzień stał pod znakiem gorszych danym z gospodarki amerykańskiej. Indeks zaufania konsumentów Conference Board praktycznie się załamał, podobnie jak rynek nieruchomości, na którym sprzedaż domów wyraźnie zwolniła.
W środę gracze w USA wsłuchiwali się przede wszystkim w słowa Bena Bernanke, szefa Fed zeznającego przed komisją w Izbie Reprezentantów (sprawozdanie półroczne).
Po poniedziałkowej przerwie na święto urodzin Waszyngtona, giełdy za oceanem rozpoczęły swój marsz na północ.
Pod nieobecność Wall Street i przy praktycznie pustym kalendarium byki przejęły kontrolę nad warszawskim parkietem i podniosły ceny akcji. Czy to już koniec spadków? Być może.
Wydarzenia w USA tak naprawdę przebiegały w cieniu pogrążonej w problemach Europy.
Środa była kolejnym dniem spekulacji na temat planu pomocowego dla Grecji. Tym razem rynki analizowały scenariusze przyglądając się rozpoczętym strajkom w Helladzie i nie mając żadnych nowych informacji z Niemiec poza jedną.
Od jakiegoś czasu coraz częściej można spotkać pogląd, że najbardziej zyskowną inwestycją tego roku będą waluty rynków wschodzących.
To już nie pierwszy raz, gdy dobry raport wykorzystywany jest do realizacji zysków, a dotyka to w szczególności sektor technologiczny, który wcześniej wiódł prym we wzrostach.
Pomimo bardzo dobrych rezultatów za IV kwartał 2009 r., sezon raportów kwartalnych w Stanach Zjednoczonych w minionym tygodniu nie wpłynął pozytywnie na indeksy giełdowe.
Zasada jaka panuje na rynkach jest mniej więcej taka, że jeżeli indeksy nie mają siły się korekcyjnie odbić, to z dużym prawdopodobieństwem spadną.
Widać nastroje zaczynają grać pierwsze skrzypce, a inwestorzy dobrze pamiętający 2008 rok wolą zmniejszyć pozycje niż czekać aż ona sama stopnieje. Na znaczny popyt widocznie trzeba będzie liczyć na niższych poziomach cenowych niż obecnie.
Często się mówi, że po sile odbicia poznaje się kondycję rynku. Wczoraj nad światowymi parkietami wyszło słońce po zeszłotygodniowej burzy. Promyki były jednak słabe i nie zwiastują szybkiej zmiany na lepsze.
W piątek z powodu pustego kalendarium to nastroje kierowały inwestorami, a były one fatalne.