W piątek amerykańscy inwestorzy mieli szansę na wyjaśnienie sytuacji powstałej po czwartkowej sesji, kiedy to lepsze od prognoz wyniki spółek i niezłe raporty kwartalne doprowadziły do jedynie niewielkiego wzrostu indeksów.
W USA sezon publikacji raportów kwartalnych trwa w pełni. Początkowo lepsze od oczekiwań analityków wyniki były przyjmowane bardzo entuzjastycznie.
Dzisiaj widzieliśmy kontynuację wczorajszej słabości rynku. Dobre dane są pomijane, a te złe wyolbrzymiane co może martwić w sytuacji, gdy przed chwilą widzieliśmy szczyt tegorocznej zwyżki. Gdzie bowiem podział się popyt?
Rynki akcji silnie rosły w oczekiwaniu na sezon raportów kwartalnych za oceanem. Początek publikacji był korzystny dla posiadaczy walorów, ale dzisiaj nastroje nie były najlepsze i to pomimo nie najgorszych raportów.
W środę indeksy w USA stały tuż pod oporami technicznymi (szczególnie dotyczyło to indeksu S&P 500).
Kolejny dzień praktycznie pustego kalendarium skłaniał rynki w stronę wyczekiwania na jutrzejsze dane o sprzedaży detalicznej. Gorsze nastroje faworyzowały podaż, ale popyt nie daje łatwo za wygraną, co obrazuje zaskakująca końcówka notowań.
Kalendarium było dzisiaj puste, a nastroje znakomite. Taka mieszanka doprowadziła do nowych szczytów tegorocznej zwyżki.
W piątek w USA zupełnie bezsensownie tematem dnia stały się słowa, które Ben Bernanke, szef Fed wypowiedział w nocy z czwartku na piątek.
Dobry początek okresu publikacji wyników kwartalnych za oceanem oraz lepsze niż oczekiwano dane z rynku pracy po raz kolejny uaktywniły kupujących. To zachęciło inwestorów do kupna akcji również na naszym rodzimym parkiecie.
W czwartek amerykańskie byki miały od początku sesji wiele powodów do zadowolenia. Przede wszystkim dane makro były dla nich korzystne.
W USA w środę kalendarium też było prawie puste, więc gracze czekali na nowe informacje ze spółek.
Mogłoby się wydawać, że wczoraj inwestorzy powiedzieli A, więc dzisiaj winni powiedzieć i B dla wzrostów. Rzeczywistość jest jednak bardziej złożona i z pewnością nie tak uzależniona od zmian w rządzie jak niektórzy myślą.
We wtorek kalendarium było całkowicie puste, więc gracze na całym świecie, również w USA, szukali powodów/pretekstów do poruszenia rynkami.
Minionego tygodnia inwestorzy amerykańscy nie zaliczą do zbytnio udanych. Co prawda korekta rynkowi się należała, ale analizy wskazywały na to, że będzie ona niezmiernie płytka.
Wczorajszy wyskok cen na północ okazał się „wypadkiem przy pracy". Byki podkuliły ogony i oddały pole niedźwiedziom, którzy sprowadzając indeks poniżej 2200 punktów osiągnęli swój cel w postaci wstępnego sygnały sprzedaży.
Publikacje makroekonomiczne ostatnio nie rozpieszczają inwestorów. Ci chcieliby kupować akcje, ale w obliczu nie najlepszych informacji są niejako przymuszani do ich sprzedaży.
Zeszły tydzień był okresem względnej siły naszego parkietu na tle innych rynków. Ten tydzień jest już pod tym względem znacznie gorszy, czego dowodem była dzisiejsza nieudana sesja.
W piątek, po dwóch dniach spadków, gracze amerykańscy mieli nadzieję, że dane makro pozwolą na odbicie indeksów.
Początek minionego tygodnia był w Stanach Zjednoczonych dość spokojny. Danych makro było jak na lekarstwo, a inwestorzy zastanawiali się co Fed napisze w swoim komunikacie w środę.
W świetle korekcyjnych nastrojów za oceanem celem warszawskich inwestorów staje się utrzymanie zdobytych wcześniej poziomów. Jak na razie cel jest realizowany i nawet gorsze dane nie wpływają na zmianę dotychczasowej strategii.
W USA czwartek na giełdach rozpoczął się optymistycznie, ale potem było już dużo gorzej. Szczyt G20 w Pittsburghu rozpoczynał się o godzinie 18.00 EDT więc informacje docierające z USA nie były liczne i nie miały wpływu na rynek.
Popyt przez większą część sesji nieugięcie pchał ceny akcji na północ. Styl wzrostów oraz nie najwyższe obroty wskazywały jednak na to, że nowego rekordu dziś nie zobaczymy i tak właśnie się stało.
Dzisiejszy dzień miał dać nam odpowiedź czy wczorajszy potężny wystrzał popyt utrzyma swoją dominację nad sprzedającymi. Odpowiedź okazała się twierdząca i notowania zakończyły się zwyżką o jeden procent.
W USA, po neutralnej, lekko spadkowej na szerokim rynku sesji, można było we wtorek oczekiwać bardzo spokojnego handlu.
Dzisiejszy dzień wyraźnie przekreślił spekulacje jakoby wcześniejsza słabość warszawskiego parkietu była wyprzedzająca w swej naturze do ruchu innych giełd na świecie.
Ostatnimi czasy warszawski parkiet był wyraźnie słabszy od zachodnich czy regionalnych konkurentów.
W USA w piątek kalendarium było puste, ale był jeden czynnik, który mocno wpływał na zachowanie rynków: wygasanie wrześniowej linii instrumentów pochodnych - tzw. dzień czterech wiedźm.
Miniony tydzień upłynął pod znakiem nowych maksimów tegorocznego rajdu byków. Kupujący wciąż dominują na parkiet przy sławnej Wall Street i tym samym nadają kierunek całemu światu.
Po środowej sesji, podczas której indeksy w USA wypracowały duże zwyżki (ósma zwyżka podczas dziewięciu sesji) w czwartek gracze nabrali ochoty na zrealizowanie części zysków.