Początek października na Wall Street, dzięki wtorkowej sesji, można zaliczyć do udanych.
Wykupienie rynku i test ważnego poziomu przez parę EUR/USD nieco przestraszyło warszawskich inwestorów w ostatnich akordach dzisiejszej sesji. Wcześniej handel przebiegał zgodnie z znanym schematem niewielkich zmian.
W USA środowa sesja z góry zapowiadała się na korekcyjną. Przecież we wtorek poważnych powodów do ponad dwuprocentowych wzrostów indeksów naprawdę nie było, więc chwila otrzeźwienie powinna się pojawić.
Dzisiaj powodów do sprzedaży teoretycznie nie brakowało, ale inwestorzy nie chcieli ich zbytnio wykorzystać w celu pozbywania się akcji.
Dzisiaj obserwowaliśmy na rynku kolejny okres panowania byków. Oddaliliśmy się od przebitego wczoraj w dziwnych okolicznościach oporu, dzięki czemu apetyty inwestorów zostały zaostrzone. Koniec roku zapowiada się pomyślnie.
Wydawało się, że w USA ostatni dzień kwartału zakończy się bezapelacyjnym zwycięstwem byków.
Znowu dużo się mówiło o problemach niektórych państw strefy euro, ale zachowanie rynku walutowego zdecydowanie tych obaw nie potwierdzało.
Gdy patrzę na notowania giełdowe w ostatnim czasie przypomina mi się znany każdemu film Rejs, a raczej jedna słynna scena. Chodzi oczywiście o moment, gdy aktor opowiada o nudzie, gdyż takim stwierdzeniem można streścić to co dzieje się na warszawskim parkiecie.
W dniu dzisiejszym impulsów dla rynków nie brakowało, a były one w większości negatywne.
Puste kalendarium i brak impulsów spoza niego doprowadziły do stagnacji na rynku przy szczytach zdobytych w ostatnich tygodniach. Inwestorzy czekają więc na sygnał do dalszego ruchu.
Dzisiejsza sesja potwierdziła trwający trend wzrostowy, a wczorajsze negatywne sygnały poszły jak na razie w niepamięć. Poparciem dla wzrostów okazały się niezłe dane makroekonomiczne, również z naszej gospodarki.
Dzisiaj na rynku dominowały spadki. Jak zwykle w takich sytuacjach rodzi się pytanie, czy to jedynie krótkoterminowa realizacja zysków, czy może początek końca ostatniej fali wzrostowej.
Dzisiejszy dzień polega na “trawieniu” wczorajszego komunikatu Rezerwy Federalnej. Było w nim trochę zaskakujących informacji, jednak ważniejsze były one dla rynku walutowego niż akcyjnego.
Dzisiaj nasz rynek ochoczo rósł w reakcji na wczorajszą szarżę byków na Wall Street. Inwestorzy co prawda kupują akcje, ale wciąż zadają sobie pytanie: co zrobi Fed?
Na rynku już od tygodnia praktycznie nic się nie dzieje. Dzisiaj mieliśmy dodatkowo do czynienia z pustym kalendarium, czyli zabrakło chociażby niewielkich impulsów do zmian indeksu. Inwestorzy wciąż czekają.
W USA też, podobnie jak na całym świecie kończyliśmy tydzień wygasaniem wrześniowej linii instrumentów pochodnych, co zazwyczaj znacznie podnosi wolumen i może zwiększyć zmienność.
Poniedziałkowy handel upływa pod znakiem wahań EUR/USD w pobliżu poziomów z piątkowego zamknięcia.
W dniu dzisiejszym wygasały wrześniowe serie instrumentów pochodnych, co przeważnie doprowadza do sporej zmienności pod koniec sesji, która w pierwszej części charakteryzuje się marazmem. Dzisiaj notowania przebiegały dokładnie według tego dobrze znanego wzorca.
W USA pierwsza próba ataku indeksu S&P 500 na opór na poziomie 1.130 pkt. we wtorek nie udała się. W środę byki dostały drugą szansę.
Kolejny dzień z ważnymi publikacjami makro i kolejny dzień stabilizacji. Inwestorzy nie chcą sprzedawać akcji, ale nie interesują się również dużymi zakupami. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest fakt, że rynek praktycznie „stoi" w miejscu.
Nadal trwa wyczekiwanie czy dotychczasowy średnioterminowy trend wzrostowy zmieni się w druga falę hossy, której pierwszą część obserwowaliśmy w zeszłym roku.
Jeszcze dwa tygodnie temu mówiono, że dwa silniki globalnego wzrostu szwankują. Stany Zjednoczone miały ponownie wejść w recesję, a Chiny wyraźnie zwolnić. Teraz nastawienie inwestorów uległo zmianie o 180 stopni.
Dzisiejsza sesja była kolejną, która pokazała, że warszawscy inwestorzy nie interesują się tak bardzo rynkami bazowymi, tylko kierują się swoimi wewnętrznymi przesłankami.
Drugi tydzień września przyniósł kontynuację rozpoczętych na początku miesiąca wzrostów na Wall Street.
W środę amerykańskie byki mogły pokazać, że wtorkowe spadki indeksów były tylko i wyłącznie niegroźną realizacją zysków.
W dzisiejszym tygodniu to nastroje rynkowe są głównym motorniczym zmian cen. Wczoraj były one nienajlepsze, natomiast dzisiaj uległy poprawie. Większość giełd była jednak nadal niechętna do zwyżek, poza naszą, która tryskała wręcz optymizmem.
Wczoraj prezydent Stanów Zjednoczonych przedstawił sześcioletni plan inwestycji infrastrukturalnych wartych 50 mld dolarów. Jutro zapowie ulgi dla biznesu na kwotę 100 mld dolarów. Nic tylko się ciszyć ... otóż niekoniecznie.
W piątek w większości komentarzy, w których pisze się o rynkach amerykańskich twierdzono, że dobre nastroje wynikały z publikacji danych makro. To zdecydowanie nie jest prawda.