Po wtorkowej sesji, kiedy z dwuprocentowych wzrostów zrobiły się spadki i tylko dzięki atakowi w ostatnich pięciu minutach udało się ocalić niewielkie zwyżki indeksów, wiadomo było, że w środę wydarzyć się może dosłownie wszystko.
Inwestorzy w Europie, a szczególnie w Polsce wyraźnie oczekują jakiejś wzrostowej korekty. Niestety ich plany nieustannie krzyżują Amerykanie, którzy nie mogą się zdecydować co do przyszłego kierunku głównych indeksów.
Ostatnie tygodnie nie należały do zbytnio udanych dla inwestorów. Rynek pozostawał słaby i ciężko było z kontynuacją wszelkich prób wyraźniejszych wzrostów. Dzisiaj mimo gorszych danych rynek zdobył się na ciekawą, wzrostową sesję.
W poniedziałek giełdy w USA nie pracowały, bo w niedzielę był Dzień Niepodległości, a poniedziałek był z tego powodu dniem wolnym.
Dzisiaj Amerykańscy inwestorzy odpoczywają, co zmniejszyło zmienność na rynkach finansowych. W kalendarium nie było żadnych ważnych publikacji, co dodatkowo usypiało inwestorów. Sesja giełdowa była więc po prostu nudna.
W USA rozpoczynał się w sobotę trzydniowy weekend, co mogło obniżyć aktywność inwestorów i sądząc po wolumenie rzeczywiście tak było, To nie znaczy jednak, że nic się nie działo.
W czwartek na rynkach finansowych w USA widać było gołym okiem, że walka byków z niedźwiedziami była walką tych inwestorów, którzy uważali, że trzeci, rozpoczynający się właśnie w czwartek, kwartał zakończy spadkową korektę, a tymi, którzy uważali, że gospodarce amerykańskie, a może i globalnej grozi nawrót recesji.
Wiadomości napływające w ostatnich dniach na rynki finansowe do pozytywnych z pewnością nie należą.
Do słabszych danych z USA inwestorzy powoli zaczęli się już przyzwyczajać. W tym kontekście wczorajszy słabszy raport ADP nie wywołał już panicznej reakcji rynku, choć mógł przesądzić o ustanowieniu nowych minimów przed indeks Dow Jones.
Cała rzesza inwestorów indywidualnych nie zaliczy tego IPO do udanych. Skoro przez cały dzień można było kupić akcje taniej niż w ofercie pierwotnej, to przecież nie ma powodów do zadowolenia.
W USA, po poniedziałkowej sesji, kiedy amerykańskie byki nie miały siły nawet na doprowadzenie do niewielkiego odbicia, we wtorek sytuacja się pogorszyła. Już w nocy na rynki dotarty słabe dane makro z Azji.
Spowalniająca dynamika globalnego wzrostu gospodarczego sygnalizowana słabszymi danymi z Azji dała sygnał sprzedaży dla wszystkiego co ma w sobie element ryzyka.
W poniedziałek pozostawało już tylko 3 dni do końca drugiego kwartału. Najwyższy był już więc czas, żeby rozpocząć window dressing.
Praktycznie każdy poprzedni kryzysowy szczyt G-20 był bardzo pozytywnym katalizatorem dla globalnych rynków akcji – dzisiaj niestety było inaczej. Medialny sukces szczytu inwestorzy odczytali inaczej niż tego chcieli rządzący.
Co raz bliżej do sezonu rozstrzygnięć kwartalnych w USA. W ostatnich kilkunastu dniach wyniki publikowało kilka dużych spółek, które mają przesunięty rok obrachunkowy.
W USA początek sesji był w poniedziałek zupełnie oczywisty, mimo że zdecydowanie niezbyt sensowny. Indeksy szybko rosły, bo Chiny postanowiły pozwolić na (delikatne) umacniania się juana.
Dzisiaj wpływ (pozytywny) na rynek będzie miało oświadczenie Chin i ewentualnie coś, co może pojawić się w sposób nieoczekiwany. Jeśli nic zupełnie nieoczekiwanego się nie pojawi, to indeksy powinny wzrosnąć.
Rzadko się zdarza aby dane dotyczące naszej gospodarki miały choćby minimalny wpływ na notowania akcji.
W czwartek w USA giełdy akcji zachowały się znowu tak jak powinno się zachowywać duże, sterowane elektronicznie kasyno.
Dzisiejszy dzień nie był zbytnio udanym dla większości parkietów na świecie. Warszawa wzorem dni poprzednich pozostawała jeszcze słabsza na tle innych parkietów. Negatywny wpływ Taurona się już zakończył, ale notowania mogą przytłaczać wygasające w piątek kontrakty terminowe.
Niektórzy przyrównują gospodarki rozwinięte do Titanica, na którym obecnie jeszcze gra muzyka, więc inwestorzy wciąż tańczą. Kiedy jednak orkiestra przestanie grać to wszystko pójdzie na dno...
We wtorek amerykańskie rynki potwierdziły całkiem jednoznacznie, że obóz byków ma zdecydowaną przewagę.
W USA rozpoczął się tydzień, w którym raportów makro będzie dużo, ale w poniedziałkowym kalendarium praktycznie ich nie było. Istotne były tylko i wyłącznie nastroje i informacje spoza kalendarium.
Dzisiaj mieliśmy już trzeci dzień niezłego zachowania rynku. Jesteśmy więc na dobrej drodze by skończyć krótkoterminowy trend spadkowy i wrócić do wciąż panującej długoterminowej tendencji wzrostowej.
W piątek byki w USA miały jedno zadanie: potwierdzić, że trzyprocentowy wzrost indeksów w czwartek nie był kolejnym z cyklu trzyprocentowych zwyżek, które w ostatnich 2 tygodniach nie miały kontynuacji.
W USA czwartek potwierdził, że po rynku amerykańskich akcji (i nie tylko amerykańskich) można się dosłownie wszystkiego spodziewać.
Po kilkudniowej stagnacji nadszedł czas na bardziej zdecydowany ruch. Optymizm ponownie zagościł w sercach inwestorów, pytanie jednak brzmi: na jak długo?
Wtorek był kolejnym dniem bez raportów makro z USA. Gracze amerykańscy niezbyt przejęli się poniedziałkowymi, posesyjnymi wypowiedziami Bena Bernanke, szefa Fed.
Agencja Fitch wskazała dzisiaj palcem kolejnego kandydata w nieustającej serii państw z budżetowymi problemami. Typem okazała się dobrze już inwestorom znana Wielka Brytania.
Dzisiejsze notowania były specyficzne. Po pierwsze z powodu święta w USA i Wielkiej Brytanii dwa najważniejsze parkiety nie pracowały, a po drugie inwestorów mógł nieco zaskoczyć brak reakcji na obniżkę ratingu jednego z krajów PIIGS.