Wczorajsza sesja w USA rozpoczęła się dwuprocentowymi spadkami. Nie wynikały one z żadnej konkretnej informacji, a jedynie z faktu że ostatnie dni S&P500 walczył z oporem powyżej 945 pkt.
W piątek inwestorzy zza oceanu mieli spory problem z wyborem dominującego kierunku indeksów. Za zakłopotanie odpowiadały dane o amerykańskim rynku pracy.
Wczoraj amerykańskie rynki dalej pasjonowały się stabilizacją tamtejszego rynku pracy. Do środowego raportu ADP doszły kolejny wskaźniki sugerujące, że najgorsze już za nami.
Czwartek rynki europejskie rozpoczęły na plusach z wyraźnym zadowoleniem. Wynikało ono z faktu, że wczorajsze spadki w Stanach nie przekształciły się w żadną niebezpieczną korektę i dziś nadal utrzymywały się dobre nastroje.
W środę amerykańscy gracze jeszcze przed sesją otrzymali sporo informacji.
Środowa sesja rozpoczęła się niewielkim korekcyjnym zejściem indeksów poniżej wtorkowego zamknięcia.
Wtorkowa sesja w Stanach miała potwierdzić czy poniedziałkowe wzrosty były dystrybucją akcji wśród graczy czy też stał za nimi poważny kapitał. Pozytywne było każde zakończenie, w którym indeksy nie notują wyraźnych spadków.
Na rozstrzygniecie dylematu czy czwarte podejście pod styczniowe maksima uda się zakończyć sukcesem nie trzeba było długo czekać.
Czwarty raz w ciągu miesiąca indeks znalazł się przy styczniowych maksimach i jeżeli nie uda się go pokonać trudno będzie nawet największym optymistom uwierzyć, że uda się to za chwilę w kolejnej próbie.
Poniedziałkowa sesja rozpoczęła się od 3,5 procentowej zwyżki WIG20. Podobny optymizm utrzymywał się na zachodnich rynkach, które podbudowane ostatnimi chwilami piątkowego wzrostu w USA śmiało wychodziły na maksima.
Dziś głównym wydarzeniem rynkowym będzie bankructwo GM. Normalnie informacja o upadku takiego giganta spowodowałoby olbrzymią nerwowość, ale ponieważ bankructwo było zapowiadane od grudnia nie zobaczymy żadnej reakcji.
Pierwsze takty ostatniej sesji miesiąca przebiegły w rytm wczorajszego zakończenia handlu w USA.
Gracze zdecydowanie większą wagę przyłożyli do danych o spadku ceny i braku wyraźnej poprawy w segmencie nieruchomości przez co po chwili indeksy momentalnie spadły i znalazły się na nowych minimach.
W środę rynki amerykańskie pokazały, jak niebezpieczne nadal są aktywa giełdowe. Po wtorkowej zwyżce o 2 procent przeważały komentarze, że gracze po trzydniowym odpoczynku w końcu poczuli wiatr w żagle i indeksy będą atakowały opór 935 pkt.
Pozytywne zakończenie w USA przełoży się dziś na wzrostowe otwarcie i rynek, podobnie jak od 3 tygodni, rozpocznie dzień w połowie przedziału 1800-1900 pkt.
Wystarczyło jednak aby tak dobre nastroje utrzymały się do końca sesji i już jutro rozpoczniemy dzień z solidną zwyżką i ponownie znajdziemy się w połowie umęczonego przedziału 1800-1900 pkt.
Poniedziałkowa sesja musiała wyglądać tak jak wyglądała, czyli być synonimem nudy i marazmu.
Od rana wiadomo było, że poniedziałek będzie ciężkim dniem dla inwestorów. Ciężkim z uwagi na fakt możliwego zaśnięcia przed monitorami, ponieważ brak danych makro oraz wolny dzień w Stanach i Wielkiej Brytanii oznaczał, że dwa najważniejsze ośrodki finansowe świata świętują.
Na koniec tygodnia WIG20 jeszcze przetestował poziom 1800 pkt., a potem nieznacznie zmniejszył straty, ale i tak trzecią z rzędu sesję wygrała podaż. Ostateczny spadek spowodował, że WIG20 jest dokładnie na poziomie z początku maja.
Początek piątkowej sesji cechował się absolutnym marazmem. Na krajowym rynku nie było widać najmniejszych szans na większe zmiany mimo, że zachodnie parkiety powoli, ale systematycznie rosły.
Wczorajsze spadki w USA nie miały dziś większego znaczenia dla parkietów azjatyckich. Tam po początkowych przecenach byki zdołały wyjść na poziomy neutralne. Podobnie sytuacja może wyglądać na GPW.
Po neutralnym otwarciu popyt z samego rana natychmiast przystąpił do ataku na styczniowe szczyty.
Początek wtorkowej sesji przebiegał zgodnie z optymistycznymi nastrojami, które pojawiły się podczas wczorajszej sesji w Stanach. Dwuprocentowy wzrost WIG20 na otwarciu spowodował, że poziom 1900 pkt. wydawał się już na wyciągnięcie ręki.
Wczorajsza sesja w Stanach przyniosła niewielkie zaskoczenie. Niemrawy początek w trakcie sesji, dzięki ciągłemu naporowi popytu, zmienił się w spore 3 proc. wzrosty.
Sesja kończąca ubiegły tydzień w USA była kolejną bez wyrazu, emocji i znaczenia.
Sesja po części była powtórką wczorajszej kiedy to również nic istotnego się nie wydarzyło. Podsumowując cały tydzień można powiedzieć, że dalej tkwimy w konsolidacji, a obszar 1800-1900 trzyma się bardzo mocno.
Wczoraj amerykańskie indeksy przerwały trzydniową serię spadków i zanotowały wzrosty.
Środa była trzecim z kolei dniem spadków amerykańskich indeksów. Spadkiem nie małym, bo największym od 20 kwietnia przez który rynek od początku maja notuje już tylko symboliczną jednoprocentową zwyżkę.
Wtorkowa sesja w Stanach przebiegła bez istotnych wydarzeń. Handel rozpoczął się na amerykańskich parkietach od spadków i w połowie sesji sięgał już 2 procent przez co indeks S&P500 znalazł się poniżej 900 pkt.
Początkowy optymizm utrzymał się do końca sesji , ale WIG20 nie zdołał pokonać bariery 1800 pkt.