Przy dość spokojnym handlu podaży udało się przecenę nieznacznie powiększyć, ale do strefy wsparcia 2600 pkt. było na tyle daleko, że większe emocje nie wchodziły w grę.
Czwartkową sesję europejskie rynki rozpoczęły od reakcji na dane z chińskiej gospodarki.
Rozpoczynając dzisiejszą sesję przebieg dnia wydawał się dość prosty. Najpierw dane z Niemiec, które rynek spokojnie będzie mógł zignorować, potem wyczekiwanie na wyniki amerykańskich banków i w końcówce reakcja na interpretację tych raportów przez inwestorów zza oceanu.
Piątkowe wzrosty na Wall Street nie miały znaczenia dla dzisiejszego handlu na GPW. Rozpoczęliśmy na minimalnym minusie, ale po paru godzinach udało się wyjść nad poziom piątkowego zamknięcia.
Po wczorajszej nagłej przecenie na GPW dziś gracze zadawali sobie pytane czy była to tylko okazja do tańszych zakupów czy kolejne odbicie od szczytów i zapowiedź powrotu do trendu bocznego.
Od otwarcia handel na warszawskim parkiecie przebiegał spokojnie. Jedynym wyjątkiem było PGE, które solidnie traciło po medialnych doniesieniach o planowanej przez Ministerstwo Skarbu sprzedaży 10 proc. akcji tej spółki.
Po wczorajszym wyskoku WIG20 w końcówce notowań ponad poziom kwietniowych maksimów dziś najważniejszą kwestią było o ile uda się poprawić ten rekord i czy towarzyszyć będzie temu pozytywna atmosfera na zachodnich parkietach.
Poniedziałkową słabość indeksów można było starać się uzasadnić brakiem danych i brakiem kapitału, który sprawił, że sesja upłynęła w bardzo spokojnej atmosferze.
Sprawa wydawała się prosta i oczywista. Piątkowe zakończenie silnym wzrostem po danych z USA doprowadziło WIG20 powyżej 2600 pkt., których pokonanie powinno zapowiadać rychły atak na szczyty.
Początek dzisiejszych notowań był niemal wyłącznie zarezerwowany na reakcję inwestorów po wczorajszej decyzji FED.
Rozpoczęcie wtorkowych notowań było całkowicie zgodnie z wczorajszym poziomem zamknięcia.
Początek nowego tygodnia upłyną w całkowitej ciszy i spokoju. Nie było widać chęci odrobienia strat po nadzwyczajnych zmianach z piątkowego wygasania kontraktów terminowych, a dodatkowo święto w Japonii sprawiło, że rynki europejskie nie miały z rana żadnych impulsów mogących doprowadzić do chociaż symbolicznych zmian.
Dzisiejsze wydarzenia na rynkach akcji przebiegały w cieniu wieczornych doniesień z Japonii.
Wtorkowa sesja przeciągnęła na rynek jeszcze więcej kapitału niż wczorajsza, ale nadal trudno mówić aby doprowadziło to do jakiegoś przełomu. WIG20 nie skusił się na pokonanie sierpniowych maksimów, a nawet minimalnie się od nich oddalił.
Poniedziałkowa sesja rozstrzygnęła się już całkowicie w pierwszych minutach handlu. Inwestorzy w reakcji na przejęcie BZ WBK przez hiszpańską grupę finansową Santander w panice kupowali akcje banku podnosząc kurs o kilkanaście procent.
Spokój zamienił się w marazm, a ten z kolei w nudę i cały dzień rynek spędził w przeskakiwaniu pomiędzy minimalnym wzrostem, a poziomem neutralnym.
Wtorkowa sesja nie różniła się istotnie od wczorajszej. Chociaż Amerykanie wrócili już do gry po trzydniowym weekendzie to po rynkowej aktywności i zmienności trudno było dostrzec jakiekolwiek zmiany.
Inwestorzy jeszcze przed rozpoczęciem poniedziałkowej sesji wiedzieli, że na rynku nie będzie dziś żadnych wyjątkowych zmian ani też, że nie ma co oczekiwać znaczącej aktywności i obrotów.
Piątkowa sesja przez pierwsze pięć godzin przebiegała tragicznie.
Po wczorajszych ekscesach amerykańskich rynków dzisiejszy poranek w Europie wypadł bardzo spokojnie. Wyglądało to trochę tak jakby parkiety na starym kontynencie nie bardzo wierzyły w możliwość utrzymania środowej zwyżki w USA i zawczasu przygotowywały się na ewentualną korektę.
Wczorajsze bardzo słabe zachowanie indeksów w Stanach zapowiadało ciężki dzień dla rynków europejskich. Amerykańskie spadki znalazły odzwierciedlenie w czasie sesji azjatyckiej, a następnie przełożyły się na negatywnie rozpoczęcie dnia na parkietach w Europie.
Poniedziałkowy handel na GPW odbywał się bez udziału inwestorów z Wielkiej Brytanii, ponieważ dziś wypadało tam święto bankowe.
Piątkowa sesja była w znacznej części powtórką wczorajszego handlu. Różnicą był tylko fiksing. Do jedynej dziś publikacji danych ze Stanów Zjednoczonych zmiany na rynku były takie niewielkie, że bez porządnej lupy nie dało się ich zaobserwować.
Wtorkowy handel był klasycznym przykładem sytuacji pęknięcia średnioterminowego wsparcia.
Poniedziałkowa sesja po części wyjaśniła sytuację – wsparcie ponownie zostało obronione, ale też ponownie sposób tej obrony pozostawia wiele do życzenia w kontekście siły rynkowych byków.
Pierwsze minuty czwartkowego handlu zapowiadały kolejny bardzo ciężki dzień.
Po wczorajszej ultra-nudnej sesji dzisiejszy handel wcale nie przedstawiał się lepiej.
Na całe szczęście dzisiejsza sesja w końcu się skończyła. W końcu, bo mieliśmy dziś jeden z tych dni kiedy inwestorzy żałują, że nie wyjechali na wakacje. Notowania były wręcz idealnym lekarstwem dla cierpiących na bezsenność, bo przez cały dzień z rynku wiało taką nudą, że aż trudno było nie zasnąć.
Początek piątkowego handlu wyglądał bardzo optymistycznie. WIG20 z werwą zbliżył się do poziomu 2500 pkt. i przez moment sprawiał nawet wrażenie, że ten słaby tydzień uda się zakończyć silnym popytowym akcentem.
Czwartkową sesję rynek rozpoczął od niewielkiego wzmocnienia, w którym bykom z wielkim trudem udało się wspiąć z WIG20 na zaledwie 11 punktów.