Nie przejmując się porannymi spadkami azjatyckich rynków europejskie parkiety rozpoczęły dzień względnie spokojnie.
Wczorajszy spadek miał dzisiaj swoją kontynuację i WIG20 stracił ponad 1,5 proc. Ponownie początek nie zapowiadał większych problemów i można było się nawet dziwić skąd taka siła popytu, który był w stanie utrzymać indeks na poziomie neutralnym do połowy sesji.
Pierwszy dzień nowego miesiąca GPW rozpoczęła od mocnego spadku. Nie pomogły ani wczorajszej amerykańskie wzrosty, ani echa weekendowej pomocy dla greckiego rządu, który w końcu ma zapewnione co najmniej 110 miliardów euro na najbliższe trzy lata.
I w końcu stało się co musiało się stać. Sesję rozpoczęliśmy spadkiem, który w trakcie dnia się jeszcze pogłębił, ale inwestorom nie puściły nerwy i WIG20 w końcówce odrobił część strat, po czym zakończył na poziomie z otwarcia.
Dokładnie 19 lat temu ruszała pierwsza sesja na GPW. Dzisiejsze urodziny nie były może spektakularne, ale nie wypadły tak źle. Z tej okazji swego rodzaju prezentem dla inwestorów było zakończenie 10-tego z rzędu tygodnia wzrostem.
Czwartkowa sesja rozpoczęła się neutralnie, co było lekkim zaskoczeniem po wczorajszych wzrostach w Stanach i porannych informacjach z Chin, które biją wszelkie światowe rekordy i w pierwszym kwartale tego roku rosły w tempie 11,9 proc.
Tak duży kapitał jaki operował dziś na parkiecie to jednocześnie dobry i ostrzegawczy sygnał.
Weekendowe wydarzenia nie miały dziś żadnego przełożenia na zachowanie giełd i rynku walutowego.
Po umiarkowanie dobrych sesjach marca kwiecień powoli gasi optymizm inwestorów. Poprzednie cztery dni handlu wyprowadziły WIG20 na nowe szczyty co rozbudziło nadzieje, że przed nami kolejna fala wzrostów podobna do tej z marca, która podniesie indeks o następne 10 procent.
Na rynku nadal utrzymuje się trend wzrostowy, a po dzisiejszej sesji widać, że kapitał zaczyna faworyzować firmy z drugiej linii. Nie powinno to dziwić skoro można założyć, że obecnie rynek przebywa na maksimach, a mimo to nie jest wykupiony.
Środa była wyjątkowym dniem na parkiecie. Potężna liczba danych maro oraz kilka niespodzianek sprawiło, że zakończenie mogło wypaść w dowolnym miejscu.
Kilka punktów w górę, kilka punktów w dół – tak w dużym skrócie przebiegała wtorkowa sesja. Zaczęliśmy i skończyliśmy z identyczną dawką optymizmu, która zmaterializowała się w postaci wzrostu WIG20 o 0,8 proc.
Debiut w PGE w WIG20 wypadł słabo, bo spółka straciła ponad dwa procent.
Dzisiejsza sesja była wyjątkowa. To było pewnie dla wszystkich graczy jeszcze przed jej rozpoczęciem. Co więcej nie było to zasługą ważnych danych makroekonomicznych, ani też wyników finansowych spółek, bo jednych ani drugich nie było.
Od rozpoczęcia dzisiejszego handlu nad rynkiem ciążyły jeszcze problem wczorajszego testowania szczytów. Mimo, że na środowej sesji indeksy w Stanach wzrosły, to dziś inwestorzy ewidentnie nie czuli się przekonani, że warto kupować akcje.
Dwoma żabimi skokami rynek znalazł się w dogodnej pozycji do ataku na styczniowe szczyty (2500 pkt.), ale sposób budowania fundamentu do dalszych zwyżek można uznać za równie przekonujący co ostatnie opady śniegu za oknem.
Poniedziałkowy handel na GPW nie był jakoś szczególnie porywający. Co prawda w końcu podaży, po dwóch tygodniach, udało się doprowadzić do zamknięcia na jedno procentowym spadku a niejako przy okazji WIG20 znalazł się poniżej okrągłej bariery 2400 punktów.
Poniedziałkowa sesja upłynęła jak większość ostatnich poniedziałków. W skrócie można powiedzieć: optymistyczny początek, potem stabilizacja i długo, długo nic ciekawego, a w końcówce uderzenie popytu na fiksingu.
Początkowo WIG20 nieśmiało podchodził do bariery 2300 pkt., ale wraz z jej przełamaniem rozpoczął się prawdziwy rajd po akcje. W chwilę po przebiciu oporu WIG20 wzrósł o kolejny procent i apetyt kupujących stawał się coraz większy.
Popyt wyciągnął indeks największych spółek na dzienne maksima, zaledwie 12 pkt. od okrągłej bariery 2300 punktów.
Jedynie wpływ umacniającego się złotego mógł skłonić zagraniczne instytucje do większego zainteresowania krajowym rynkiem
Czwartkowa sesja na GPW przebiegała zgodnie z ostatnimi rynkowymi standardami. Nie działo się nic, było nudno jak zawsze, spokojnie, bez emocji i obrotu. Końcówka była jednak diametralnie inna.
Po wczorajszej sesji kiedy nie wydarzyło się absolutnie nic interesującego dziś na rynku widać było chociaż odrobinę emocji. Co prawda nie był to wysokiej klasy thriller, a raczej film obyczajowy z dość zaskakującą końcówką.
Nic dodać, nic ująć. Byki zdają się krzyczeć - dość! Po 10 proc. odejścia od szczytu próbują wywołać na rynku wrażenie, że klasyczna 10 proc. korekta to wszystko na co można było liczyć.
W końcu w poniedziałek byki na początek dały sobie na wstrzymanie.
Rozpoczęcie tygodnia na GPW powinno wypaść spokojnie i bez znaczenia na kolejne dni. Najbardziej prawdopodobne jest przyklejenie się indeksu do 2200 pkt. i czekanie na koniec dnia.
Wczorajsza sesja na rynkach europejskich upłynęła spokojnie. Zmienność spadła, a początkowy optymizm na WIG20 z małymi problemami został utrzymany do końca dnia.