Wtorkowa sesja na giełdach nic nie zmieniła. WIG20 przez większą część handlu trzymał się na odległość kilku punktów od poziomu 2400 pkt. i dokładnie kopiował zachowanie zachodnich parkietów.
Poniedziałkową sesję WIG20 rozpoczął reakcją na jeszcze przedświąteczne dobre sesje na rynkach w Stancach Zjednoczonych. Spowodowało to, że na otwarciu indeks podskoczył do poziomu 2400 pkt. przy którym spędził całą sesję.
Nowy poświąteczny tydzień GPW rozpocznie po 4 dniowej przerwie. Ostatnia sesja w środę nie miała znaczenia, bo nie zmieniła obowiązującego układu konsolidacji.
Środowa sesja trwała pełne siedem godzin, ale jakakolwiek zmienność miała miejsce tylko do godziny 12-tej.
Poniedziałkowa sesja potoczyła się tak jak musiała uwzględniając ograniczenia związane z początkiem świątecznego tygodnia, piątkowym pozytywnym zamknięciem w USA, brakiem danych makro i spokojem na rynku walutowym.
Piątkowy handel był całkowicie podporządkowany ostatniej godzinie notowań i wygasaniu kontraktów terminowych.
Dopóki WIG20 znajduje się powyżej 2300 pkt. na żadne większe zmiany nie ma co liczyć.
Przy dzisiejszych niewielkich obrotach lekko przekraczających miliard najsłabiej w WIG20 radziły sobie spółki największe.
Wczorajszy dzień na GPW upłynął bez większych zmian. WIG20 rozpoczął od poziomu neutralnego , a następnie mogliśmy obserwować kilkupunktowe zmiany i ograniczony obrót.
Wtorkowa sesja nie była specjalnie porywającym widowiskiem. Rozpoczęliśmy minimalnym spadkiem, który ograniczył się do 0,5 procentowej zniżki WIG20. Następnie indeksy utkwiły w stagnacji i przy niemal braku transakcji można było odnieść wrażenie, że inwestorzy są bardziej zajęci kupowaniem prezentów niż akcji.
W czwartek po trzech dniach spadków oczekiwano odbicia, którego siła miałaby pokazać, że nadal nie brakuje chętnych do kupna.
Dzisiejszy spadek jest już czwartym z rzędu, a tak słabej serii WIG20 nie miał od przełomu sierpnia i września.
Wczorajszy wynik giełdowych zmagań na GPW pokazał, że inwestorzy albo jeszcze cieszą się niedzielnymi prezentami, albo poważnie obawiają się dalszego rozwoju wydarzeń. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak jak hossy nie uczynią jedne dobre dane z rynku pracy.
Dzisiejszy wynik giełdowych zmagań pokazał, że inwestorzy albo jeszcze cieszą się niedzielnymi prezentami, albo poważnie obawiają się dalszego rozwoju wydarzeń. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak jak hossy nie czynią jedne dobre dane z rynku pracy.
WIG20 wzrósł o 2,5 proc. i choć można narzekać, że obrót nie jest duży to trzeba pamiętać, że prawdziwa sesja trwała tylko 1,5 godziny. Niestety optymizm udzielił się tylko największym spółkom. Małe i średnie spółki wciąż pozostają poza zainteresowaniem niezależnie od tego jak układa się sytuacja na blue chipach.
Zaledwie 5 miesięcy temu mieliśmy do czynienia z identyczną sytuacją przy poziome 945 pkt. i wtedy zebranie siły pod nową zwyżkę wymagało korekty rzędu 8 procent.
Choć wydaje się to mało prawdopodobne, trzeba liczyć się z możliwością, że jutrzejsze dane z amerykańskiego rynku pracy będą lepsze, co zrównoważy dzisiejsze słabe dane, a więc przełoży się na utrzymywanie trwającego od kilku dni impasu.
Jeżeli ktoś sądził, że poniedziałkowa lub wtorkowa sesja były nudne to już w środę musiał swój pogląd zweryfikować, bo wczoraj WIG20 nie wyszedł poza zmienność wtorkowego handlu.
Przez cały dzień WIG20 stał stabilnie tuż pod poziomem 2400 pkt. i żadna ze stron nie miała dość siły aby przeciągnąć indeks na swoją stronę.
Ostatni dzień listopada, będący jednocześnie początkiem nowego tygodnia, GPW rozpoczęła optymistycznie.
Poniedziałek upłyną na europejskich rynkach w bardzo przyjemnym nastroju.
Rośnie bowiem prawdopodobieństwo wyrysowania formacji podwójnego szczytu.