Poniedziałek pokazał, że zaczynamy wkraczać w okres, kiedy to na rynku widoczne będzie większe niezdecydowanie, co przekładać się będzie na częstsze „nieuporządkowane ruchy”.
Dzisiejsza obniżka ratingu dla Grecji do B1 z BA1 przez agencję Moody’s, a także piątkowa obniżka perspektywy ratingu dla Hiszpanii przez Fitcha nie są na razie w stanie bardziej negatywnie przełożyć się na notowania wspólnej waluty.
Wniosek, który nasuwa się po dzisiejszej sesji, to pytanie o takie wartości odczytów makroekonomicznych z USA, które stałyby się polem do dyskusji o perspektywach dla polityki prowadzonej przez FED.
Być może znów warto będzie się skoncentrować na stopie bezrobocia, a nie payrollsach wobec których rynek ma nieco wyśrubowane oczekiwania (powyżej 200 tys.).
Wprawdzie rynek oczekiwał, że szef Europejskiego Banku Centralnego będzie dzisiaj jastrzębi w swoich wypowiedziach, to jednak niektórzy brali pod uwagę scenariusz pewnego rozczarowania – podobnie, jak miało to miejsce na początku lutego.
Wyższa inflacja PPI w Eurolandzie (wzrost w styczniu do 6,1 proc. w skali roku) była wczoraj motorem do zwyżki notowań EUR/USD.
Poniedziałek na rynku walutowym przyniósł nieznaczne osłabienie dolara względem głównych walut, co tłumaczono obawami o słabość amerykańskiej gospodarki w kontekście drogiej ropy na rynkach.
Tydzień zaczynamy z nieco słabszym dolarem, ale to odreagowanie amerykańskiej waluty po obserwowanym w piątek umocnieniu może być przejściowe.
Piątek przyniósł umocnienie amerykańskiego dolara względem głównych walut i tym samym potwierdzenie sygnałów płynących z koszykowego indeksu US Dollar Index.
Wsparciem są teraz okolice 1,3790, a ważny opór to strefa 1,3825-60. Pierwsza próba ataku została już podjęta (maksimum wypadło na 1,3837) i nie można wykluczyć kolejnej.
Po godzinie 16:00 agencje zacytowały słowa Axela Webera z Europejskiego Banku Centralnego, który stwierdził, że „jest tylko jeden kierunek dla stóp procentowych i jest to północ”.
Słowa Yves'a Mersch'a z Europejskiego Banku Centralnego, który przyznał, że nie byłby zdziwiony, gdyby ECB zaostrzył swoją retorykę podczas zaplanowanego na 3 marca posiedzenia, gdyż problem rosnącej inflacji zaczyna być coraz wyraźniejszy, stały się mocnym akceleratorem do wzrostu wspólnej waluty na rynkach.
Nieraz trudno jest uzasadnić, dlaczego akurat w danym momencie następuje istotna kumulacja narastających wcześniej czynników i rynek wykonuje gwałtowny ruch. O tym, że w Afryce i na Bliskim Wschodzie wrze, rynek wie nie od dzisiaj, a temat libijski przewija się od kilku dni.
Od południa, kiedy karty zostały rozdane, ma się wrażenie, że aktywność rynku jest ograniczona. To „efekt” dzisiejszego swięta w USA, które jednocześnie sprawia, że na rynek nie napłyną dzisiaj już żadne publikacje danych makroekonomicznych.
Rynek niesłusznie ignoruje coraz wyraźniejsze zagrożenia, które mogą stać się poważnym problemem dla euro w ciągu najbliższych tygodni (zwłaszcza, jeżeli zestawimy to z planowanymi sporymi aukcjami długu Hiszpanii i Portugalii w marcu).
Jeszcze przed południem na rynek napłynęły dwie ważne informacje. Pierwszą był nieoczekiwanie dobry odczyt danych o sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii – wzrost w styczniu o 5,3 proc. r/r wobec spadku o 0,7 proc. r/r w grudniu po korekcie.
Temat Portugalii znów zaczyna być odgrzewany, jak swoisty stary kotlet. Wczoraj rano jeden z portugalskich dzienników zaatakował Niemcy, jakoby te celowo opóźniały zgodę na zwiększenie gwarancji dla EFSF (Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej), aby tym samym zwiększyć presję na władze w Lizbonie, aby te poprosiły Unię Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy o pomoc finansową.
Rano zwracałem uwagę na to, że zawirowania na Bliskim Wschodzie powinny sprzyjać amerykańskiej walucie. Tak się nie dzieje.
To trochę zastanawia – albo rynek uznał, że informacje, które napływaja z Bliskiego Wschodu zaczynają go nużyć i dopiero jakieś poważniejsze zamieszki, czy też eskalacja konfliktu na linii Iran-Izrael może bardziej umocnić dolara – albo zobaczymy opóźnioną reakcję w ciągu kolejnych dni.
Środa przyniosła nieznaczne umocnienie dolara względem głównych walut. W przypadku EUR/USD wróciliśmy poniżej 1,35, co może skutkować ruchem w stronę 1,3430 w kolejnych godzinach, a GBP/USD spadł więcej, bo w okolice 1,60.
Wczoraj wieczorem Elżbieta Chojna-Duch z Rady Polityki Pieniężnej przyznała, że silny wzrost inflacji CPI w styczniu (do 3,8 proc. rocznie) nie jest aż tak dużym zaskoczeniem i jej zdaniem nie można przesądzać, że RPP podniesie stopy procentowe już w marcu.
W godzinach nocnych notowania wspólnej waluty poszły w górę, co można tłumaczyć informacjami jakie napłynęły wieczorem po szczycie Eurogrupy (spotkania ministrów finansów strefy euro), czy też nocnymi danymi o inflacji w Chinach – wskaźnik CPI wzrósł w styczniu o 4,9 proc. r/r wobec oczekiwanych 5,3 proc. r/r.
Poniedziałek przyniósł przecenę wspólnej waluty na co złożyły się obawy o peryferyjne kraje strefy euro, a także spekulacje związane z pomocą finansową dla niemieckiego banku West LB.
Wczorajszy wzrost rentowności 10-letnich obligacji rządu Portugalii, który doprowadził chwilowego do naruszenia szczytu z listopada ub.r. na poziomie 7,576 proc. może być sygnałem, że inwestorzy nie wierzą w to, że specjalny szczyt strefy euro, który ma zostać zwołany w pierwszej połowie marca będzie sukcesem.
Głównym wydarzeniem powinna być dzisiejsza publikacja cotygodniowych danych z amerykańskiego rynku pracy. Bo spadek nowych wniosków do 383 tys. wobec 419 tys. po rewizji w ubiegłym tygodniu, to bardzo dobra informacja.
Obserwowane wczoraj po południu umocnienie złotego po wcześniejszym, przedpołudniowym osłabieniu, było krótkotrwałe. Tym samym fakt względnie udanego przetargu 2-letnich obligacji, a także osłabienia się dolara na rynkach światowych, nie stał się wystarczającym pretekstem do odwrócenia niekorzystnej tendencji.
Przebieg środowej sesji był nieco zaskakujący. Zaczęło się od osłabienia złotego i umocnienia dolara.
Trudno powiedzieć, czy złotemu zaszkodziły dzisiaj rano słowa Andrzeja Kaźmierczaka z Rady Polityki Pieniężnej.
Ludowy Bank Chin zupełnie zaskoczył dzisiaj inwestorów, zwłaszcza, że dzisiaj nadal trwają w Państwie Środka obchody Nowego Roku Księżycowego. Rynek chiński rusza dopiero jutro i być może wtedy zobaczymy reakcję na dzisiejsze posunięcie PBoC.
Wczoraj po południu po słabszych danych z Niemiec (nieoczekiwany spadek dynamiki zamówień w przemyśle w grudniu), kurs EUR/USD ustanowił minimum w okolicach 1,3506.