To trochę nieścisłe sformułowanie. O niskim eurodolarze mogliśmy mówić np. u progu minionego (tj. 2017) roku, gdy kreślił on poziomy rzędu 1,04. Teraz jest oczywiście dużo niżej - niemniej zdążył przebić wcześniejszą, trzymiesięczną konsolidację od 1,2160 do 1,2050.
Eurodolar lokuje przy 1,2170. Sytuacja jest graniczna, testowane jest bowiem wsparcie generalnej konsolidacji.
Eurodolar wielkodusznie dostosował się do naszych bazowych założeń: najpierw osunął się ku dolnym ograniczeniom konsolidacji, schodząc do 1,2185 i potwierdzając, że dolar ma jeszcze coś do powiedzenia oraz że 10-letni trend na rzecz jego wzmocnienia wciąż się broni.
Wskaźnik PMI uchodzi tradycyjnie za ważny miernik kondycji gospodarczej danego kraju. Oddaje on (w punktach) coś, co można określić jako nastroje menedżerów. Kierownicy wielkich przedsiębiorstw odpowiadają na pytania dotyczące planowanej produkcji, zatrudnienia czy zamówień. Zakłada się, że owe plany odzwierciedlają ich spojrzenie na gospodarkę: tym bardziej warto rozwijać biznes i ryzykować, im lepiej ma się cały kraj.
Na euro-złotym widzimy 4,1625. Obraz wieloletni, od roku 2010 czy tym bardziej 2012, to rodzaj konsolidacji, w której można się doszukiwać łagodnej tendencji wzrostowej po rosnących maksimach.
Japoński premier Abe stwierdził, że handel z USA będzie rozwijany, podobnie jak amerykańskie inwestycje w Japonii, a wszystko to z korzyścią dla obu państw czy też narodów. Premier gotów jest rozmawiać o wolnej, obustronnej wymianie, prowadzonej na równych zasadach. Różnica jest może taka, iż USA zainteresowane są traktatem bilateralnym, Japonii podoba się forma TPP (Partnerstwa Trans-Pacyficznego).
EUR/PLN zaliczył wczoraj 4,15 i na razie trochę się cofa, aczkolwiek nie jest to jeszcze żadna wielka korekta czy przecena.
Drolle de guerre, symulakra wojny, gra pozorów - analitycy geopolityczni mogą zapewne wyszukiwać rozmaite mniej lub bardziej adekwatne określenia. Rzeczywiście - z dużej chmury mały deszcz, jak na razie.
Wzorowy komentarz walutowy powinien chyba być bezosobowy, a osobiste wynurzenia, zwłaszcza w tonie spoufalenia z czytelnikiem, nie są w dobrym guście. Ten jeden raz można sobie jednak pozwolić: oto piszącemu niniejsze słowa śniło się dziś, zapewne pod wpływem ogólnej atmosfery medialnej tudzież męczącego dnia, że w Syrii doszło do starcia dwóch mocarstw, a złoty na fali tego wydarzenia... umocnił się gwałtownie, w ciągu paru nocnych godzin. Ano tak: EUR/PLN i USD/PLN poszły około 10 groszy w dół.
Eurodolar balansuje przy 1,2360. Wczorajsze zapiski FOMC były niejednoznaczne.
W tle rośnie napięcie wokół Syrii, które w jakiejś mierze dokłada się do niepokojów na linii USA - Chiny. Tam jednak chodzi o (ryzyko) wojny handlowej, a tu o wojnę realną, przy użyciu broni. Izrael liczy na to, że Stany zaatakują Syrię Asada pod pretekstem stosowania przez nią niedozwolonej broni chemicznej.
Główna para walutowa jest teraz na poziomie 1,2310.
Rynek forex biegnie rytmem wytyczanym w dużej mierze przez kluczowe odczyty makroekonomiczne.
Prezydent Trump spotkał się z szefami państw bałtyckich i z jednej strony zapewniał tam o swoim ostrym kursie wobec Rosji, a z drugiej deklarował chęć współpracy z nią.
W tym tygodniu USD/PLN schodził chwilami poniżej 3,38 – ale potem odbił w górę.
Chińskie cienie przykryły dolara.
Złoty jest generalnie dość słaby jak na ostatnie tygodnie i miesiące.
Rezerwa Federalna, czyli bank centralny USA, od dłuższego czasu jest w cyklu zacieśniania polityki monetarnej.
Już jutro, ale dopiero wieczorem, o 19:00, przekonamy się, czy Fed faktycznie podwyższy stopę funduszy federalnych w USA. Rynek w zasadzie w to wierzy, niemniej dolar nie przyjmuje jakiejś szczególnie wysokiej wartości, a wręcz przeciwnie - wczoraj wymownie stracił. To jednak wynikało z przecieków Reuters.
Eurodolar pozycjonuje się niemal równo na 1,23 - wczoraj dolar trochę zyskał na wartości, może nawet sporo, jak na ostatnie dni (jakkolwiek do żadnego przełomu w szerokiej, trzymiesięcznej konsolidacji nie doszło).
Główna para walutowa – czyli eurodolar – pozycjonuje się dziś rano przy 1,2370.
Sam tytuł naszego raportu nie jest specjalnie odkrywczy, bo zawsze można tak powiedzieć. Ale nie zawsze mamy takie dane w harmonogramie. Na przykład poniedziałek był niemal pusty pod względem pozycji mogących zmienić losy eurodolara.
W jakiejś mierze dolar jest silny - bo przecież wykres górnej pary nie bada rejonów typu 1,2530-50, co przecież miało miejsce w styczniu i lutym (w skrajnych momentach). Ale jest i słaby, bo notowania plasują się przy 1,2330, znacznie powyżej dołka z przełomu lutego i marca, który wykreowano przy 1,2160-70.
Eurodolar jest przy 1,2320, tkwi sobie spokojnie w głębi szerokiej konsolidacji.
Para walutowa dolar-jen znajduje się na poziomie 106,095 pkt, gdy piszemy te słowa wczesnym rankiem 8 marca. W marcu notowano już poziomy jeszcze niższe, ale generalnie i tak wykres sytuuje się na południowych rubieżach. Trend spadkowy, czyli wzmacniający jena, trwa od początku roku, a poniekąd i od listopada 2017.