Oczy inwestorów po raz kolejny zwróciły się na Chiny - według najświeższych danych statystycznych ich gospodarka pędzi w tempie 11,1proc. i bynajmniej nie zamierza zwalniać.
Zgodnie z porannymi oczekiwaniami jen kontynuował umocnienie do dolara i euro, japońskiej walucie pomogło „przegrzanie" rynku ostatnimi wzrostami.
Dziś mało będzie publikacji danych, które mogłyby wstrząsnąć rynkiem: tygodniowa zmiana zapasów paliw to wielkość zwykle ignorowana przez światowy rynek walutowy, podobnie jak przetarg obligacji 5-letnich w Polsce.
To był nieoczekiwanie zły dzień dla dolara. Zaczęło się od zaskakującego wzrostu inflacji CPI w Wlk. Brytanii, która obecnie wynosi 3,1% r/r. Kurs GBPUSD osiągnął 15-letnie maksimum, przekraczając „magiczny” poziom 2 dolarów za funta.
Obecnie obserwowane poziomy na rynku walutowym są pochodną szczytu G-7, na którym po raz kolejny przedstawiciele najbogatszych państw świata powstrzymali się od komentarzy dotyczących słabości jena
Wiele wskazuje na to, że dolarowi grozi załamanie - poziom 1,35 na eurodolarze został wczoraj przetestowany i z sukcesem przełamany.
Handel na złotym nie przyniósł większych zmian, pomijając minimalne wzrosty eurozłotego.
Decydującym "graczem" na rynku walutowym został nieoczekiwanie Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Zgodnie z oczekiwaniami, wtorkowe obroty upłynęły w sennej atmosferze.
Poświąteczny tydzień to stosunkowo łagodny powrót na rynek walutowy - w Japonii pozostawiono stopy procentowe bez zmian, na poziomie 0,5% i to właściwie jedyne ważne wydarzenie we wtorek.
Dziś wyjaśni się, czy wczorajsza wyprzedaż dolara na rynku międzynarodowym była uzasadniona. Inwestorzy profilaktycznie zamykali pozycje w USD, ponieważ ostatnie dane makroekonomiczne potęgowały niepokój o kondycję amerykańskiej gospodarki.
Wtorek można uznać za dzień bez historii. W serwisach informacyjnych wiało nudą, polscy politycy praktycznie nie wypowiadali się na tematy gospodarcze, słowem - nie było impulsów do zmian kursów.
Zgodnie z porannymi oczekiwaniami, w poniedziałek zmienność notowań kursów walutowych okazała się niewielka.
Powody, dla których S&P podwyższył nam rating w dużej mierze są już wycenione w mocnym kursie naszej waluty, zatem wpływ zmiany ratingu przełoży się przede wszystkim na większe zainteresowanie polskimi papierami w długim okresie.
Nieoczekiwanie ostateczna rewizja danych ze Stanów zaskoczyła inwestorów większym od oczekiwań tempem wzrostu (2,5%, oczekiwano 2,2%).
Wczorajsze wystąpienie Bena Bernanke przed Połączonym Komitetem Ekonomicznym Kongresu sporo „namieszało" na rynku międzynarodowym (i pośrednio - również na lokalnym).
Rano nasza waluta osłabiała się, co można uzasadnić wzmożoną aktywnością popytu na lokalnych minimach.
Po południu oczekiwałbym zwiększonej zmienności kursów, głównie z powodu publikacji danych o zamówieniach na dobra trwałego użytku w USA.
Przed ważnymi danymi makro w czwartek i piątek rynek walutowy doświadcza absencji inwestorów.
Złoty nieznacznie osłabił się, bliskość ważnych wsparć i już niskie poziomy zrobiły swoje. W ciągu najbliższych dni oczekiwałbym dalszego nieznacznego osłabienia naszej waluty, głównie na bazie czynników technicznych.
W trakcie wtorkowych obrotów działo się wiele, zaczęliśmy od korekcyjnego osłabienia złotego, smaczku na rynku lokalnym dodawały wypowiedzi dwóch członków RPP (chodzi o Filara i Wojtynę), które pogorszyły nastroje na rynku długu.
Gwałtowna zwyżka eurodolara i rolowanie pozycji w kontraktach na GPW pomogły złotemu umocnić się zarówno do euro jak i do dolara.
Ostatnią szansą w tym tygodniu dla amerykańskiej waluty są dzisiejsze dane o CPI (prognoza dla wskaźnika bazowego to 0,2%).
Z racji dużego stopnia powiązań gospodarki szwajcarskiej i strefy euro decyzja banku jest w zasadzie przesądzona.
Dzisiejsze notowania dobrze oddają stan ducha inwestorów - nawet jeśli coś idzie w dobrym kierunku, to nie powód do zadowolenia - tak można opisać reakcję rynku na znaczące zmniejszenie się deficytu USA na rachunku obrotów bieżących.
Jen jest barometrem rynku walutowego. Notowania tej jednej waluty decydują o kursach innych walut. To właśnie umocnienie jena osłabia teraz złotego, a wczoraj osłabiła funta
Rynkiem rządzi zagranica - złoty jest biernym świadkiem zmian na rynku międzynarodowym - niepokój o stan globalnej gospodarki wygasa wraz z wypowiedziami czołowych ekonomistów.
Na giełdach przez jakiś czas wciąż będzie utrzymywać się stan podwyższonej gotowości i napięcia. Niepewność co do fundamentalnego stanu globalnej gospodarki i zapowiadanej przez Greenspana recesji szkodzi walutom z rynków wschodzących.
Tym razem J. C. Trichet zadał inwestorom trudniejszą do rozwiązania łamigłówkę. Prezes był mniej jednoznaczny - o ile w przypadku prezesa banku centralnego można w ogóle mówić o czymś takim jak jednoznaczność wypowiedzi - niż zwykle, uciekał od dawania jasnych wskazówek utrzymując jednak lekko jastrzębie nastawienie.
Inwestorzy są już mocno zdezorientowani przez "dyskusję" dwóch autorytetów - Alana Greenspana, który daje 30% szans na zapoczątkowanie recesji w USA w tym roku i Bena Bernanke, prognozującego "miękkie lądowanie" gospodarki USA.